Arashi & Langhammer Langhammer zabrał kluczyki i wrócił na chwilę do drugiej części pokoju. Spojrzał na pudełko i pomyślał, że nierozsądnie było zostawiać je w pokoju. Otworzył i wyjął jeden z czterech rulonów banknotów. Schował go do kieszeni i zabrał jeszcze drugi zwitek. Pudełko, zamknięte, pozostawił na łóżku. Wrócił do pomieszczenia i powiedział: - W drugiej części pokoju jest pudełko z pieniędzmi i zamówioną bronią. Pieniądze przypadające na naszą dwójkę zabrałem. Arashi to Twoja cześć – wyciągnął rękę podając Toreadorce pieniądze, która po chwili wahania dopiero przyjęła je, jakby badając palcami strukturę banknotów. "Cholerny klan..." - pomyślała. - Będziemy w kontakcie – rzucił Brujah przez ramie wychodząc zaś jego towarzyszka ukłoniła się głęboko. O dziwo, tym razem futerał z wiolonczelą pozostawiła w pomieszczeniu. Przed opuszczeniem pomieszczenia posłała przedmiotowi tylko jedno krótkie, tęskne spojrzenie.
Dwójka wampirów wyszła na korytarz i chwilę później znalazła się na parkingu. Lothar rozejrzał się i dość szybko zlokalizował samochód. Otworzył tylnie drzwi i przyjrzał się towarzyszce – zdecydowanie nie potrzebowała pomocy… Jej kruchość wyglądu nie robiła na wampirze najmniejszego wrażenia.
Bez słowa usiadł za kierownicą i uruchomił silnik; poczekał, aż Japonka wsiądzie i wyjechał z parkingu. Trochę za szybko i trochę zbyt ostro traktując zakręty. Nie komentowała. Jedynie sprawnym ruchem dłoni zapięła pas. - Proponuję nie parkować pod kościołem tylko trochę podejść. Zaczynamy od kościoła czy miejsca zdarzenia? – odezwał się po mkilku minutach jazdy Lothar. Zdania były wypowiadane z dziwnym zacięciem, które przypominało szczęk zamka w karabinie maszynowym... - W kościele dowiemy się prawdopodobnie więcej – jej głos był również zupełnie inny, był melodią katany, która wykuta z setek warstw stali jest dziełem sztuki, mimo iż cel ma ten sam co karabin – zabijać. - Obawiam się jednak, że możemy nie dowiedzieć się wszystkiego, coś przeoczyć, jeżeli wpierw nie zajrzymy na miejsce zdarzenia. – kontynuowała Arashi – Jeżeli więc Lothar-san, pytasz mnie o zdanie, proponuję obejrzeć wpierw lokację z kasety.
Brujah skinął głową i zignorował sygnalizację uliczną - kto o tej porze jeździł Kolbergstrasse?
Wyjął telefon i wystukał numer. Po drugiej stronie odebrano dośc szybko: - Cos da się załatwic w sprawie? - zapytał. - Tak wiem problemy, inni, czas, bla, bla bla... Ile i na kiedy?
- Ok. Trzy tysiące i na jaknajszybciej. Potraktuj to piorytetowo.... Jeszcze się odezwę, pewnie będziesz coś wiedział...
- Tak, mogę szukac informacji. Dzięki. Cześc. *
Lothar zwolnił i skręcił w Juliusstrasse. Zaparkował auto i wyciągając kluczyki ze stacyjki powiedział: - Według mnie miejsce z nagrania jest 25 metrów przed nami...
--------
* na podstawie rozmowy z GM na GG. |