Wątek: Bad Company!
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-11-2008, 20:07   #4
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
- Latynoska cioto, po co robisz z siebie stracha na wróble? Co znudziło Ci się już skakanie po drzewach jak małpce? – głos Białego oderwał Jack`a od swojej pracy. Ranger był lekko wyprowadzony z równowagi, bo rano okazało się, ze ten śmierdzący nazista wypił resztę samogonu w nocy. Ortega wstał, wyprostował się i podszedł do Niemca. Wpatrywał mu się twardo oczy, tamten sięgnął po nóż, ale nie zdążył, silny uścisk dłoni Latynosa, nie pozwolił mu wyjąć żelaza z pochwy.

- Po pierwsze ty cholerny amatorze i psycholu, to nie strach na wróble… tylko ghillie. Po drugie nie robię z siebie małpy, tylko założę to na siebie, żeby inni nie odstrzelili mi dupy, kiedy będę osłaniał twoją… a po trzecie więcej szacunku świrze, bo kiedyś możesz się obudzić obrzezany i co wtedy powiedziałby twój idol? Fuhrer?

Puścił dłoń skina i nie odwracając się plecami do niego wrócił do swojego zajęcia. Pracował nad strojem maskującym już drugi dzień, swój poprzedni zostawił w bazie, kiedy stamtąd spieprzali z AJ-em.


Whisky kręcił się w pobliżu, powarkując nieufnie na rozłożony na ziemi strój, Ortega wyciągnął do niego rękę z resztą batonika:

- Skąd Czerwony Cię wytrzasnął to za chuja nie wiem, ale mądra z Ciebie psina, a tego białego idiotę to bijesz intelektem na głowę.

*****

Dzisiaj Tyskie szedł na szpicy. Robili to zamiennie z tym kolesiem z Legii, we trójkę stanowili przednią straż… „Rangers lead the way!!!”… zamruczał pod nosem z drwiną. Papież dzisiaj wylosował najkrótszą zapałkę i to on zapierdalał na przedzie.

Las wydawał się być oazą spokoju, w te rejony wojenna pożoga nie docierała tak łatwo, bo niby o co ty się bić? O omszałe pnie, czy kępy paproci? Nie jajogłowi ze sztabów mieli w głowie tylko instalacje wojskowe, miasta, linie kolejowe, drogi, mosty, lotniska i porty. Nie zaprzątali sobie głów lasami.

*****

„Gleba” – pad na ziemię, wykonał niemal automatycznie. Powietrze nad nimi, nagle wypełniło się ołowiem. Łowił uchem odgłosy strzałów… Ak47… Dragunov… jakaś strzelba… Chaotyczne wystrzały i ich intensywność zdradzały jakąś bandę, która dorwała się do gnatów, jednego był pewien, to nie było regularne wojsko, nawet Ci ruscy idioci nie strzelali w taki sposób.

Polak musiał być w niezłych opałach… przypomniało mu się często cytowane przez niego powiedzenie: „Jesteśmy w czarnej dupie…” .

- To się kurwa nazywa ironia, czy jemu się w dupie poprzewracało, że nie obejrzał dokładnie tych bunkrów? Musimy mu pomóc, bo go na amen tam odstrzelą!!! – przekrzykiwał przez huki wystrzałów do Starego.

Po chwili wszyscy już wiedzieli co robić… oddał swoją M4 AJ – owi ze słowami: - Młody, pamiętaj, że jak se odstrzelisz chochones… to się do Ciebie nie przyznam, żeś taka oferma – rzucił próbując rozładować sytuację. – Uważaj na siebie stary… Bad Boy for life!!!

*****

Ruszył pierwszy, przeczołgał się ostrożnie między krzewami czeremchy i zwalonym pniakiem, znajdując dogodną pozycją strzelecką. Miał całe przedpole jak na dłoni… lokalizował powoli punkty oporu. Dał reszcie znak, że jest gotowy i że mogą ruszać.

Rumun z Billy Ray`em ruszyli pierwsi klucząc wśród załomów, Czerwonoarmista odgryzał się wrogom ze swojego wysłużonego kałacha, nie przejmując się zbyt mocno celowaniem. „Liczy się efekt psychologiczny” – jak to miał w zwyczaju mówić ten „potomek Romanowów”.

Obserwował przez potężną lunetę okolice bunkrów. Z wnętrza podłużnego umocnienia co chwila w stronę dwóch biegnących i kluczących mężczyzn padały serie z AK 47, a nad nimi przebijał się miarowy odgłos wystrzału z Dragunova. Rangers uważnie wpatrywał się w wąską wnękę biegnącą wzdłuż całej frontowej ściany bunkra…

Kolba przylegała ściśle do ramienia… wstrzymał oddech i szybko ściągnął spust, posyłając posłańca śmierci kalibru 7.62 mm we wnętrze betonowego sarkofagu. Wrogi karabin snajperski zamilkł… wypatrzył jeszcze jednego delikwenta, ubrany w futrzaną czapkę uszatkę, właściciel przepitej mordy i granatowego nosa, wychylił się zbyt mocno chcąc dostać kryjących się już za ścianą bunkra Goldsteina i Rumuna…. Znów szybkie ściągnięcie spustu i jego głowa zamieniła się w krwawą mgłę, a ciało padło bezwładnie, zwieszając się do połowy z otworu strzelniczego.

Zdążył jeszcze zobaczyć jak Legionista wrzuca do wnęki granat, bo szybko skierował wzrok ku drugiej flance. Tylko takie rozwiązanie mu pozostało, bo Olivier próbując osłonić Siebie i będącego w szale walki Białego rzucił granat dymny, momentalnie zasnuwając swe postacie dymem. „W dupę se mogłeś ten granat wsadzić cholerny żabojadzie…niech was tam teraz zastrzelą idioci…” – klął pod nosem w żywy kamień.

Dym zasłonił mu pole widzenia całej prawej flanki… miał tylko nadzieję, że Francuzowi i jego nowemu koledze udało się dotrzeć do Papieża.

AJ osłaniał Starego, dowódca zajął dogodną pozycję, dając znak młodszemu z Ortegów by teraz on parł do przodu. Jack przeszukiwał wzrokiem teren przed nimi… nie mógł pozwolić, by AJ- owi się coś stało. Aleksander kluczył wśród pni, a Stary celnym ogniem kładzionym na dwie betonowe stróżówki umożliwiał mu bezpieczny bieg. „Trza przyznać, że się staruszek zna na wojaczce”.

Jego czuje oko wykryło podejrzany ruch w ruinach drugiego podłużnego umocnienia… akurat tego w którego kierunku biegł AJ. Seria z Kałasznikowa, wyrwała darń tuż obok OrtegiJackowi serce zabiło szybciej, ale AJ zdążył paść na ziemię. Krzyżyk lunety spoczął na miejscu skąd zauważył podejrzany ruch i skąd padł chwilę później ogień.



Gdzieś tam daleko przed nim… słońce mignęło między drzewami… jego promienie odbiły się na ułamek sekundy na wypolerowanej lufie broni… nie czekał. Ponad całą kakofonię walki, wystrzałów i wybuchów granatów, jak grzmot przebił się pocisk z jego M24… ogień z kolejnego bunkra ucichł.

Goldstein z Rumunem, chyba załatwili ten po prawej stronie, bo czarny dym wydobywający się z wnęki na CKM, wróżył źle dla przebywających wewnątrz. Po jego prawej stronie ekipa Biały, Olivier i Tyskie właśnie czyściła kolejne umocnienie.

Przeładował karabin… usłyszał miły dla jego ucha szczęk zamka karabinowego i rozejrzał się za kolejnymi celami… tuż obok niego Whiskey nadal zawzięcie szczekał.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline