Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-11-2008, 00:56   #57
Nemo
 
Nemo's Avatar
 
Reputacja: 1 Nemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumny
Według Dextera, winowajcą wycia był zarzynany tępym tasakiem zdrowy rozsądek tego świata. Chociaż był jeden kontrargument, z którym nawet czokoholik nie miał szans...
Zdrowy rozsądek świata od dawna był w stanie będącym antytezą zdrowia. A przynajmniej od dnia w którym Dex się urodził. Chociaż nie, było rozwiązanie...pośrednie. Ktoś bardzo, bardzo sadystyczny trzymał biedny zdrowy rozsądek w stanie półżycia i znęcał się nad nim, w takich chwilach jak ta. W takich, gdy Dexter by zignorować fakt, że wszystko jest inaczej niż powinno, zaczyna tworzyć absurdalne i nielogiczne ciągi logiczne.
Ale jak miał zareagować w chwili, gdzie jego koleżanka z konieczności oddaje bluzkę i zostaje nagle kimś w rodzaju pewnego zgrzybiałego księdza z jakiegoś zadupia w środku Europy dla niedoszłych gwałcicieli. A on dostał buziaka. A fe. Nie skomentował tego wszystkiego. Udał, że nie akceptuje rzeczywistości która tutaj miała miejsce i zastępują ją swoją własną. A właściwie...ciekawe co zrobiłaby mała Lil? Co za cholerstwo ostatnio czytała?...och. To. W sumie dobrze, że też nie zdążyła zacząć się rozbierać. Bo mogło być równie wybuchowo co w Change 123, ale z mniej...przyjemnym skutkiem dla nich. No ale w końcu nie każdy wie że inspiracja jakimiś durnymi fikcyjnymi komiksami jest kretynizmem w realnym świecie, prawda?
...
A może w sumie.
Gdy Gabriela rzuciła swój końcowy, zupełnie niepotrzebny komentarz, Dex łypnął na nią...okiem. Złym okiem. Ale też...innym.
Oczy detektywa na krótką chwilę zaszły błękitną łuną, niezwykle znajomą, choć z drugiej strony…zawsze obcą. Zobaczył otaczające go mury, kontenery, oraz ludzi. Jak na dłoni, niczym z lotu ptaka. Znał sposób w jaki się poruszają. Wzorce po jakich przemierzają hale, kontynuując swój obchód…zdążył też złapać krótką migawkę kogoś…a raczej czegoś przyozdobionego popiołem poległych. Widział sylwetkę dawnego ciała nieposłusznego rajdowca, która rozpadała się w żelaznym uścisku kogoś…innego. Zdecydowanie potężniejszego niż nieżyjący już paranoik…
-...Ha. Idę tam gdzie idę, nie idę gdzie nie idę. Tyle powinno Ci wystarczyć. Oni nie wiedzą gdzie idziemy my, a my wiemy gdzie idą oni...właśnie.
To trochę...dziwne. Dlaczego nie zostali wzięci na przymusowego autostopa? Przecież to mieli być łowcy. Natchnieni przez pana Boga swego wcale nie wybaczającego. O wzroku przeszywającym każdego czorta. I tak dalej. A ich, ich nie zauważyli. Zabawne. Właściwie, to bardziej się kojarzyli Dexterowi ze sługami miejscowego odpowiednika rudej, niż kościoła...
A może to właśnie ruda nałożyła na nich jakąś żelazną kurtynę bądź inny cud niewid. Z resztą...
-Idziemy na wycieczkę, dziewczynki.
Tak też było w istocie. Kryjąc się pośród mroków mrocznej mroczności, lepszy niż Snake i ten typek ze Splinter Cell, z gracją i zręcznością Dex poprowadził ekipę do gabinetu, w którym nawet Woland czułby się nieswojo...
 
Nemo jest offline