Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-11-2008, 15:10   #26
baltazar
 
baltazar's Avatar
 
Reputacja: 1 baltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znany
Jerzy Andrzej Głodowski h. Przeginia

Pan Jerzy, z pozoru nie bardzo się spytkom przysłuchiwał bo to i wiedział, że pierwej z Kozakiem trza się pobawić nim co do rzeczy powie. Tedy już za jakim chruścikiem się rozglądnął, już zdążył ogień podłożyć żeby na czas przyprażyć podeszwy można było. A bo to niemało już czasu zmitrężyli… Wtem posłyszał, jakie to łgarstwa zaporożec poczynał prawić.

- jak mu szlachcic stary taki, czarno jako klecha odziany, zaczął gardziel nożem piłować, a reszta księgi jakowejś z dworu wyniesła i w toboły pakowała...

Krew mu po całym ciele szybciej poruszać się poczęła. Dłonie coraz mocniej na drzewcu czekana się zaciskały. Suchość w gębie narastała.

- on im rozkazy wydawał…

Już świat mu czerwień zasłaniała, już głowa gotowała mu się.

- Na lewą nogę utykał, jako kaczor się kołysał…

Przypomniał sobie jak to było… lat bez mała 10 temu, gdy Kozaki powstały. Jak to czerń niczym wściekłe psy ze smyczy spuszczone śmierć zadawały. Przypomniał sobie, co go do chorągwi pana Strażnika Koronnego Łaszcza zawiodło. Jak to z Ukrainy chciał uciekać przed zawieruchą, bo to nie dla niego były czasu. Co inszego poswawolić, po szynkach pohulać, zajazd uczynić a co inszego w kraju przez czerń ogarniętym przebywać. Podróżował tedy samotrzech i droga ich wypadła przez wieś mości pana Wojniłłowicza. Nim pierwsze zabudowania ujrzeli juże było krzyki i jakowy rwetes słyszeć. Po chwili oczom istne piekło im się pokazało…

Czerń na majdanie niczym bestyje kaźń domownikom sprawiała. Nie tylko szlachcie, ale i wszystkim co to mordować nie dopomagała. Nim panu Wojnniłłowiczowi świdrami oczy wykłuli, nim mu głowę sierpem urezali. Pierwej dziadki jego małe we kotłach żywcem pogotowali, dziewce jakiejś co brzemienną była brzuch rozpruli i dziecię nienarodzone na spisę nabiliby psom dać… panią domu okrutnie pohańbili… a i dla innych miłosierdzia nie mieli. Na koniec, z nie ostygłych ciał jeszcze bebechy wyciągać poczęli i stroić się nimi niczym krakowskimi koralami.

Nim cokolwiek więcej posłyszał drzewcem, co w rękach trzymał z impetem w żywot zaporożca uderzył. Ten bezbronny, bólem ogłuszony na ziemię się zwalił i jeno kwilić począł.

- My ci łaskę psi synu pokazujemy a ty nam kłamstwami odpowiadasz. Wyryczał nad jego głową imć Jerzy. Jakeś naszą dobroć łgarstwem odrzucił. Tedy nie zaznasz naszego miłosierdzia, jako i u Wojniłłowiczów i Kreczyńskich nikt nie zaznał.

Szlachcic wsadził mu czekan pode kolana i z rękami powrozem związał. Tak, aby przystępu do pięt mu nic nie broniło. Kozaczyna bronić się próbował ale wymęczon wcześniej, związany niewiele mógł poczynić. A każdy jego opór ze wściekłością się spotykał – to raz i drugi Głodowski potężnego kułaka mu wymierzał.

- Prawdę on może prawić. Ozwała się Nuszyk. Był takowy szlachcic we dworze, a wśród trupów jego nie było.

Szlachcic z ziemi się poderwał i do niej przystąpił. Wzrokiem dzikim a drapieżnym niczym u wilka ją zmierzył. Do lękliwych nie należała ale i widok jaki ujrzała przed sobą nie był dla niej miły. A i rozsądek jej krok w tył nakazał uczynić.

- Tedy mości panno twierdzisz, iż prawdę w tym odnajdujesz? Jakoby jakiś szlachcic czernią przewodził?
Nie czekając odpowiedzi wzburzony prawił dalej. Ja ci powiem co im przewodziło! ŻĄDZA!! Żądza krwi, zadawania cierpienia, mordu i niszczenia wszystkiego co na tej ziemi zostało zbudowane! Każdy szlachcic, żyd, klecha czy kto inszy niż oni sami jest im wrogiem, wszystko spalą a pohańbią. Niczym wezbrana rzeka, rozlewają się po Ukrainie porywając wszystko i wszystkich. Tak będzie do czasu, aż nie napotkają skały, o którą ta rzeka się rozbije.

Imć Jerzy sapał ciężko. A towarzystwo jego jeno nań patrzyło nie wiedząc jak to się skończy.

- Jak słyszę, że kulawy szlachcic im przewodził to mnie śmiech ogarnia. Łże jak pies! Szlachcica widział i znał bo i wszystkich domowników znał. Tedy może nam powiedzieć jakiego koloru oczy jego były… ale cóż z tego! Ja wam mówię, szlachta za tym nie stoi. Bo co ten szlachcic dla prywaty, dla ksiąg jakiś takich bluźnierstw by się dopuścił? Dla tuszowania tego czerń podburzył? Klasztor kamedułów pohańbił? Włości Ostenki i Kreczyńskich spalił, kaźń domownikom sprawiając? A może jak posłyszał o zdarzeniach w łubieńskim monastyrze odszukał rezunów i o pomoc ich poprosił. A oni, jako dobre chrześcijanie mu pomogli…


Wtem poczuł pan Jerzy silny uścisk na ramieniu. To był imć Jacek. Podał mu manierkę z siwuchą.

- Napij się Asan.
Koroniarzowi powtarzać nie trzeba było. Nim jeszcze gorzki smak przeminął spytał Litwina.

- To jak Panie Bracie bierzem go na spytki czy bajania dalej słuchać będziemy?
 

Ostatnio edytowane przez baltazar : 12-11-2008 o 08:04. Powód: słowa niegodne sarmaty chcąc wymazać
baltazar jest offline