Krater ział głębią i ciszą. Zamiast typowego buczenia, pracy maszyn tutaj nie było słychać nic. Ledwie przebrzmiało echo eksploazji, a oddział został spowity przedziwnym spokojem. Ale nikt nie dał się zwieść-dzieło architektury na środku krateru nie mogło oznaczać nic dobrego. Kompania zaczęła szpetać między sobą, zniecierpliowiona. Green przeszedł parę kroków do przodu. Poczuł, że jego metalowe płyty wyginają się i zgrzytają o siebie. Stanął, jakby trafił na niewidzialną ścianę. Wyprostował jeszcze swój wysięgnik i dostrzegł, jak tworzą się na nim cienkie żyłki korozji. Tutaj kończy się promienowanie, dalej już nie pójdzie. Choć sam stanowił solidnie złożoną konstrukcję, poniósłby jednak ogromne ryzyko, gdyby odważyłby się zejść w głąb ogromnego leju. Zawrócił do grupy i odwrócił się do wielkich cyborgów. Zapytał żołnierza obok, który miał także tytuł inżyniera: -Niezła budowa. Jak długo mogą wytrzymać bez promieniowania? Zamierzam użyć ich do rekonesansu tego terenu. |