Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-11-2008, 21:42   #404
Mijikai
 
Mijikai's Avatar
 
Reputacja: 1 Mijikai ma wyłączoną reputację
Drow zmierzył nieprzejednanym wzrokiem Almenę, która przywołała ich wszystkich przed swoje oblicze. Nie zabrakło tu również Almanakh, bardziej minorytki, stojącej teraz w cieniu Mistress, która do nich przemawiała. Istota chaosu, którą Ray’gi poprzysiągł kiedyś zniszczyć stała przed nimi i dyktowała im warunki. Z punktu widzenia ekstremisty byłoby to oczywiście nie do przyjęcia. Ray’gi natomiast uśmiechnął się i pozwolił wsłuchać się w mowę Almeny, jednocześnie rozglądając się po zebranych.

- W wybranych czterech punktach czterech wymiarów w tym samym czasie otworzymy cztery Bramy. Każda Brama będzie łączyć dwa sąsiednie Wymiary. Tunele czasoprzestrzeni staną się bokami płaszczyzny, którą utworzymy wewnątrz.

Mistress rozprawiała o swoich planach. Mówiła o zniszczeniu świątyń innych religii w Wymiarze Chaosu. Coś w nim drgnęło. Cokolwiek on planował, przecież jego celem, jego misją była ekspansja mrocznych elfów właśnie ku chwale Lolth. Teraz nie mógł podpierać się już zapleczem. Mógł liczyć tylko na siebie. W rzeczywistości, zawsze liczył tylko na siebie. To zawsze było jedyne, autentyczne wyjście.

W pewnej chwili Mistress powiedziała coś, czego Ray’gi się obawiał i co zamierzał usłyszeć. Spuścił wzrok, a potem podniósł go, aby spojrzeć w oczy Mistress. Był martwy. Przeczuwał to. Sądził jedynie, że zginął podczas starcia z elfami Almanakh. Smokami. Wtedy kiedy Kejsi straciła swe życie. Poświęciła swoje życie w obronie, kogoś, kto w gruncie rzeczy, jest nie lepszy niż Astaroth, niż Fiolet, którego ona tak nienawidzi…? Spojrzał na Kejsi, która zaaferowana krzyknęła:

- Jeśli... jeśli Almanakh... mogę iść z nią... niszczyć te świątynie!... Szybko, szybko, szybko! Zdecydujmy co robimy!!!

Ray’gi uspokoił ją gestem dłoni i przyklęknął przy niej. Odgarnął kosmyk białych włosów, spadający mu niesfornie na twarz, po czym spojrzał głęboko w różowe oczy Kejsi.

- Kejsi, cokolwiek by się stało, jakkolwiek masz zamiar mnie zapamiętać, muszę Ci podziękować. – zmrużył lekko oczy, uśmiechając się do niej – Dziękuję Ci, że poświęciłaś swoje życie, tak naprawdę, tylko po to, żeby ratować martwego. To całkiem miłe. I cokolwiek by się stało, pamiętaj, jesteś Wojowniczką Światła, ciąży na tobie pewne brzemię.

Ray’gi wstał i zaczął zbliżać się do Mistress, krokiem zahaczającym o nonszalancję. Zdjął kapelusz i przewrotnie na nią spojrzał. Stanął w połowie odległości pomiędzy nią, a drużyną i zaczął mówić melodyjnym głosem:

- Czyżbyś Mistress kształtowała nową rzeczywistość ? Rzeczywistość, której nie można zmierzyć, ani oznaczyć… Nie można zdefiniować…? Wyrwaną z pod kontroli, a może taką, którą potrafisz kontrolować tylko ty…? Której nawet ty nie może przyspieszyć, ani spowolnić, czy taką, w której każda istota oddycha za twoim pozwoleniem…? Rzeczywistość chaosu…? Ależ wymiar chaosu już istnieje, właśnie twoi wyznawcy niszczą wszystko, co było w nim najlepsze. Natura Fioletu, jak zauważyłem ma kilka cech specyficznych, które nie pozwalały utrzymać po prostu statusu quo, moja droga - po pierwsze Fiolet, rodzi Fiolet. Jest to nieustannie rozrastająca się manifestacja zła niezdefiniowanego, nieokreślonego, albowiem ów manifestacja jest po prostu obrazem wewnętrznej zgnilizny, przeżerającej serca zbyt wielu. Oto dlaczego każdy posterunek zajęty przez dobro, bądź tzw. „Światło”, będzie ostatecznie stracony. A więc czy nie ma już płomyka nadziei, dla cywilizacji tego, szeroko rozumianego Światła…? On jest, on jeszcze istnieje, nawet w chwili, w której trzymasz nasze dusze, nasze życia. Tym płomykiem jest Barbak, jest nim również Kejsi. Tak, Wojownicy Światła. Dochodzę w ten cudowny sposób to twierdzenia, że ja, bądź oni zsunęliśmy się po osi rywalizacji aż do porozumienia. Cóż za nieszczęśliwe istoty… Jak silną trzeba mieć psychikę, aby rzucić rękawicę Fioletowi, by rzucić rękawicę tobie Almeno oraz twojemu fagasowi…? – tutaj wymownie kiwnął głową w stronę Astarotha - Zabijesz jednego wyznawcę chaosu, bądź demona. Ale ból nie zniknie, złowrogi cierń chaosu nadal będzie tkwił w zdrowym ciele wszechświata. Wyruszysz więc w noc szukać następnego szaleńca, a potem kolejnych… Tak powinno wyglądać życie prawdziwego Wojownika Światła… Najgorsze jest to, że pewnego okropnego dnia Kejsi, bądź Barbak stwierdzą, że żyją tylko z obowiązku, wiecznego obowiązku, który nakłada na nich Biel. Trwania w walce z Fioletem. Czy zawiedli ? Czy zawiodą…? – wzruszył ramionami i uśmiechnął się drwiąco – Nie wiem. Nie mam pojęcia, ale wiem, że, nawet ja, który zabiłem wroga, sprzymierzeńców, mój lud, który miałem chronić, któremu miałem służyć, w końcu… cha, cha… zabiłem sam siebie, niepoprawny w każdym calu pasjonat wojen… Jestem jednym z nich. To jest to czego Fiolet nigdy nie zrozumie… To, że wszystkie stworzenia składają się na wysoce zorganizowaną materię, rządzoną przez prawa natury. Celem wszystkich nas, żyjących istot, jest walka z Chaosem. Walka i tak w ostateczności skazana na przegraną. – Ray’gi przewrócił oczami i zerknął z uśmiechem na Astarotha – Dlatego ja stanę na straconym posterunku razem z Wojownikami Światła, by demonie, jak stworzyła nas natura… Odbyć ostateczne starcie…
 
__________________
Młot na czarownice.

Ostatnio edytowane przez Mijikai : 11-11-2008 o 21:46.
Mijikai jest offline