Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-11-2008, 23:49   #27
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
Ryczał imć Głodowski jako tur w słabiznę trafiony, przed samą swoją twarzą miała oblicze jego wzburzone, oczy krwią nabiegłe. Odsunęła się o krok przed furią, a i takoż przed śliną, którą mości Głodowski wypluwał razem z gniewnymi słowy.

I jako żywo stanęły jej przed oczyma długie, zimowe wieczory we Żmijowym Uroczysku, gdy za grubymi ścianami szalała zawierucha, Kozaki pili z nudy bezmiernej i dawne krzywdy rozpamiętywali rozwlekle, rany już zabliźnione z lubością rozdrapując. I widziała wtedy, jak pomysły durne lęgną się we łbach golonych za podszeptem horyłki i Złego. I widziała w oczach Ostapa, gdzie go ciągnie i co mu się marzy. A popatrywali wszyscy na nią trwożliwie, bo gdy ataman powracał doma i szablicę na kołek odwieszał, jako wszyscy innego pana uznawał nad sobą. W Żmijowym Uroczysku niepodzielnie władała Nuszyk Achmatowicz. A ona durne koncepty pięścią zwykła z głów wytrzaskiwać, lubo robotą ciężką przepędzać.

I choć jako w hutorze własnym wrzask jej zaczął w gardzieli narastać, ozwała się cicho, choć głosem zjadliwym.
- A waści co przewodzi? Bo widzę ja, że gniew, lubo słuszny, waści um mąci i spojrzenie zaślepia. Kozak mógł i uwidzieć kędyś Wierchuckiego, nie przeczę ja temu. Ale skąd mu się te księgi wzięły? O tym wiedzieć nie mógł, bo mości Andrzej, świeć Panie nad jego duszą, nikogo do nich puszczał i w sekretności wielkiej trzymał. To skąd je sobie Kozaczyna umyślił? Że już nie rzeknę tego, że jakby w napaści udział brał, zełgać mógł, że konia w lesie nalazł i do dworu najbliższego prowadził. Prosta łeż najlepsza. Tedy ja myślę, że nie łga on nam. Nie dlatego, że Wierchuckiego wspomniał, ale z uwagi na owe księgi. Zaczniesz go waści przypalać, to ci rzeknie... co chcesz, byle męki ukrócić. Wtedy dopiero bajań posłuchamy.

Tatarzynka rzuciła okiem na kozaczysko, który juchą splunąwszy, jęczeć począł jak potępieniec i ciągnęła jeszcze ciszej, choć oczy jej z gniewu pociemniały jako odmęty dnieprowe.

I jedną jeszcze rzecz ci rzeknę, mości Głodowski. Waści waż słowa. Ani brat mi, ani swat ten cały Maksym, ale bliżej mi do niego, niźli do waszeci. Jeśli zełgał, nie minie go pomsta. I on wie o tym. Waż waści słowa. Ja Ostapowa niewiasta, Hohola słowo moje słowo, jego honor mój honor. Z Kozakiem jako ze ślubnym żywie i córkę mu porodziłam. A co? Lepszy pies, boć w regestrze ujęty? Czy lepszy, bo możniejszy, głośniej szczeka i mocniej użre? Nie równaj nas waści wszystich z hultajami, co na krew niewinną dybią. Nie równaj, bo nie zdzierżę.
Wiesz waszeci, czemu za Kreczyńskiego córką gonię, zamiast własną doma pieścić, zamiast przy Ostapie trwać? Bo Kreczyński za Ostapem w sądzie przemówił, gdy go niesłusznie oskarżono. Powiedział tedy zacny pan Andrzej: nie za czyny przeszłe sądźmy, nie za to, że z pohanką w grzechu żyje, za to Bóg go osądzi podle swego miłosierdzia. My zważmy, czy mógł owego czynu mu zarzucanego dokonać. I ja na Ewangeliję przysięgam i rzeczę: nie mógł, skoro pijany bez ducha leżał, a nie drgnął nawet, jako mu szablisko odpinaliśmy, coby się łacniej mu wypoczywało.
Taki był Andrzej Kreczyński, mości panie Głodowski. A kiedy przez te szarpania w sądzie zległam przedwcześnie, żona jego w połogu mię pielęgnowała, bo nikt nie chciał do pohanki przyjść. Rzekł felczer: niech sczeźnie wiedźma i pomiot kozacki, co z niej wyszedł.
Pomiot!
- Nuszyk podniosła głos do krzyku, smagła twarz podbiegła krwawym rumieńcem gniewu. - Pomiot, uznajesz waści? Moja córuś! Moja Maryjka!
Tatarzynka przygryzła wargi i ozwała się znowu cicho: - I ja ci rzeczę, jako Kreczyński po tym, jako Ostapa wolnym puścili i dienkować my przyszli dobrodziejowi: O sprawiedliwość idzie sprawa. Gdy sądzić musimy, nie sądźmy podle własnej nienawiści i ran przeszłych, tylko podle win zaistniałych. Tyś już Kozaka tego osądził, nim ten słowo rzekł jedno. Tknij go... a ja waści takoż osądzę. Bliżsi mi byli Kreczyńscy niż waszeci, bo dobrodzieje to byli moi i słowa złego nigdy tu od nich nie usłyszałam. Ja takoż pomsty na rezunach łaknę, i niebogę Annę chcę odbić. Ale kreski nie dam na to, by pomsty na kim bądź, po omacku jako ślepce szukać.
 

Ostatnio edytowane przez Asenat : 12-11-2008 o 00:03.
Asenat jest offline