Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-11-2008, 13:09   #106
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
- Długo służysz w armii?

Zaskoczony krasnal spojrzał podejrzliwie na ludzia. Obrócił się do tyłu by sprawdzić, czy nikt za nim nie stoi, jednak nikogo tam nie było. Zdziwiony podniósł lewą brew i dla pewności wskazał sękatym paluchem na siebie. Z cokolwiek mętnych oczu wyzierało pytanie - co?? do mnie mowisz? Ooppss, to znaczy - Co? Do mnie mówisz?
Jednak fakty mówiły za siebie. Za nim nie było nikogo, do tego ten ludź wyraźnie patrzył na Detlefa. Jeżeli, jak przypuszczał, ludź nie cierpiał na zeza rozbieżnego (zwanego przez krasnoludy "stritem"), to rozwiązanie tej tajemnicy było tuż tuż.

"No to wszystko jasne - do mnie gada" - domyślił się w końcu. Dumny z siebie wypiął pierś i odrzekł.

- Będzie tego trochę. Oo, tyle! - pogmerał trochę paluchami i wystawił trzy u lewej dłoni i cztery u prawej.
- Czekaj, pomyliłem się. Tyle! - tym razem pokazał pięć i dwa. Widząc niezrozumiemie, czy też niedowierzanie na twarzy rozmówcy, dodał. - No, ze czterdzieści wiosen to lekkim dydem - mruknął sympatycznie.

- Ale u was, ludziów, to bedzie od niedawna. Zez piętnaście latek tylko. - zamyślił się. - I tak najlepiej było pod Gromnirem Szarym, na przełęczy Klejnotów Ogra... - zrobił przerwę zerkając na Klausa - I nie pytaj, dlaczego ta przełęcz tak się nazywa - sam się domyśl - wyjaśnił. - Tłukliśmy się tam z zielonoskórymi. Z pięćset ich było, a nas czterdziestu, może pięćdziesięciu. - brodacz wyraźnie zaczął się rozkręcać - po dwóch godzinach ich zostało ze dwieście, w większości poranionych sztuk, a nas może dwudziestu, albo dwudziestu pięciu. Wszyscy ranni i wściekli. - Detlef wziął szybki oddech. Brodę miał już poplutą, więc przetarł usta rękawem kurtki. - Wtedy... - krótka, wyuczona przerwa na podniesienie dramatyzmu - ...skurwie syny przygnali zaćpanego jakimiś ziołami trolla. Wielkie było bydle... - krasnolud starał się pokazać wzrost stwora ręką, ale ze względu na własne rozmiary, nie sięgał zbyt wysoko. Wobec tego wskazał trzonkiem morgenszterna na mijaną dwupiętrową kamienicę. - Oo, taki był, nie przymierzając. Powalił trzech dzielnych krasnoludów mimo, że rąbali go toporami jak jakie drzewo. Sytuację wyjaśnił dopiero jeden z naszych inżynierów. Po prostu potraktował to coś miotaczem płomieni. Chyba z dwie klepsydry miotało się po zboczu, nim scezło. Przy okazji rozdeptując kilkanaście gobasów. Ale to była walka... - przymrużył oczy, wracając do wspomnień.

- To nie to, co tutaj - wskazał na konwój z oliwą - w tym nie ma nic chwalebnego. Bez urazy, oczywiście - dodał szybko, nie chcąc urazić strażnika. - Tutaj szybciej można dostać nożem między łopatki, niż stoczyć bohaterską walkę. - wyjaśnił.

- To nie jest zajęcie dla krasnoluda... - mruknął pod nosem, powracając do szyku. - Co też się porobiło na tym świecie... zakończył filozoficznie.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline