- Hmm...
Kejsi krótkim niezadowolonym mruknięciem podsumowała decyzje Astarotha. Przyjęła z powrotem pierścień i założyła go na łapkę.
- Chodź
– skinęła zadziornie na Astarotha.
Zdziwił się.
- Chodź, chodź, chodź – skinęła znów. – Tu. Bliżej, bliżej, bliżej.
Kiedy podszedł zaczepiła się delikatnie na jego płaszczu i podciągnęła się tak, by mogła odgarnąć łapką czarne włosy zdziwionego demona i robiąc osłonę dźwiękoszczelną z łapki szepnąć mu coś na ucho.
Odepchnęła go demonstracyjnie od siebie, ale lekko. Z obrażoną miną podbiegła do Alamankh.
- Możemy iść!