Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-11-2008, 21:38   #59
Xawante
 
Xawante's Avatar
 
Reputacja: 1 Xawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwu
Szeol wcisnęła guzik domofonu. Facet ją zainteresował, coś w tym głosie mówiło, że warto poświęcić mu czas.
-Dobra, powiem tak jeśli Bóg jest to niech mnie ręka boska broni, a jeśli Boga nie ma to dzięki Bogu...może być???. Zapytała zaczepnie i otworzyła drzwi.
-A to coś nowego. Takich „wierzących” ze świecą szukać. Heheh.
Do mieszkania wszedł "ksiądz". Zamknął za sobą drzwi. Ewidentnie czuł się jak u siebie w domu. Był przystojny w taki szelmowsko- chłopięcy sposób, który dodawał mu uroku.
-Witamy na powrót w świecie śmiertelnych…witaj. Jestem Xerieh. Jeden z Namaru. Niestety z tych pachołków na dole drabiny władzy, więc nie zdziwię się, jeśli nie pamiętasz.
-Tak, poznał swój swego. Szybki jesteś.

Szeol odsunęła się od niego. W głowie miała mętlik i masę pytań bez odpowiedzi. Chociażby jak ją znalazł i to tak szybko???
-Czego chcesz ? Bo chyba nie spytać jak się czuje?- usiadła na łóżku i spojrzała na klechę wyzywająco. Przecież to on przyszedł do niej a nie odwrotnie.
-O! Trafiła nam się cwaniara! To dobrze. Od razu do rzeczy. Bez pieprzenia o tym jak źle to było w Nicości i jak niewygodna jest egzystencja śmiertelnika. Mówiąc to uśmiechnął się i wycelował w nią palec.
-Nie wiem jakich przekonań nabrałaś w Piekle, ale sam reprezentuję stronnictwo Lucyferian. Przybyłem tu wraz z moim wspólnikiem aby cię zwerbować w nasze szeregi.- Rozparł się wygodnie w fotelu i założył nogę na nogę.
-Spokojnie...- Szeol czuła, że musi zebrać myśli, podeszła do okna.
-Po pierwsze niby dlaczego mam ci wierzyć. Po drugie, dopiero... przybyłam. Ciut się gubię...-Na chwilę zawiesiła głos.
-Powiedz mi co się stało ze ...hmmm Starym???? Jakoś go nie czuje w powietrzu. Ludzie chyba sami sobie radzą...Porannej Gwiazdy nie ma...Co tu się do cholery dzieje???? A po nicości bycie śmiertelnikiem to rozkosz.- Uśmiechnęła się do niego.

-Nikt cię do niczego nie zmusza. Powiesz słowo, spieprzam stąd na śniadanie i już nigdy mnie nie zobaczysz. A co do pytań, strzelaj. Odpowiem w miarę możliwości.- Spojrzał na sufit dając jej do zrozumienia, że to nie pierwsza tego typu rozmowa. Mimo to nie potrafiła się powstrzymać, zawsze była pyskata co nie raz przysparzało jej problemów.
-O proszę jaki wrażliwy...nie no spokojnie. Jesteśmy po tej samej stronie. Jestem Szeol i wątpię czy coś ci to mówi...Teraz jestem też cholernie zagubiona... i pewnie nie miła. Wybacz jeśli cię uraziłam ...cholera...Naprawdę potrzebuje wyjaśnień..jakichkolwiek wyjaśnień.
Spojrzał na nią lekko zdziwiony. Nie mógł przecież wiedzieć jak bardzo bezsilna poczuła się w tej chwili.
-Nie uraziłaś mnie niczym. Po prostu stwierdzam fakt, że daleko nam do świadków Jehowy i innych stronnictw, które na siłę zmuszają cię do przystąpienia, bo inaczej stanie się z tobą to, albo tamto. Lucyferianie zapewniają wspólnotę, opiekę i walczą o jeden cel. Nikt nie stoi nad drugą osobą z kijem.

-Ok, już powiedziałam - jesteśmy po tej samej stronie....Tylko, że nie wiem co o tym myśleć. Podejrzewam, że dla ciebie to tylko kolejna rozmowa z kolejnym Upadłym. Dla mnie to kompletne novum. Postaraj się to zrozumieć. Nie jest łatwo ufać po latach samotności...po co ja ci to mówię... . O co walczycie i kto dowodzi bo nie Lucyfer, bo jego nie ma..Ciągle nie ma. Więc kto???? Który z upadłych??

Szeol czuje, że nie ma siły wdawać się z nim w słowne potyczki. Naprawdę potrzebuje informacji i jakiegoś oparcia w tym nowym dla niej świecie .

-Też się zastanawiam po co mi to mówisz…ale wracając do tematu. Naszej grupie przewodzi Orios, jeden z zaufanych podkomendnych Lucyfera. Mimo, że jest biurokratą, radzi sobie całkiem nieźle. A jeśli o samą, Poranną Gwiazdę chodzi, to słyszałem jakoby dał znać w świecie o swojej obecności…co stawia go w lepszym położeniu niż Wszechmogącego i lojalistów, którzy…cóż. Po prostu się rozpłynęli. Ale to akurat lepiej dla nas.
-Rozumiem. W sumie, wychodzi na to, że też niewiele wiecie. Zwyczajnie zbieracie się do kupy, bo w "kupie siła", logiczne. Zawsze to bezpieczniej ....Załóżmy, że przyłącze się do was... co będę z tego miała...oprócz pozoru bezpieczeństwa. Przecież na pewno nie wy jedyni zbieracie powracających...Jak zwykle jak nie ma szefa wszyscy pchają się do władzy??? Mam rację?? - Odpowiedziała zanim ugryzła się w język.
Ksiądz westchną cicho.
-Wiemy więcej niż sądzisz, ale nie lubię odsłaniać wszystkich kart na początku. Nie jedyni? Tutaj ? Ależ jesteśmy jedynymi. Stronnictwa w tym mieście dzielą się na Lucyferian oraz niezależnych, z których każdy sobie rzepkę skrobie.Do władzy? Staramy się wprowadzić porządek w tym burdelu jakim jest Los Angeles, a potem zająć się poszukiwaniami Lucyfera na pełną skalę. W zastępstwie Porannej Gwiazdy rządzi nami najwyższy rangą anioł i zachowaliśmy przedwojenny system podziału.- W ostatnim zdaniu pobrzmiewała lekka nutka gniewu.
-Dobra koniec tego, masz tu mój numer, odezwij się...jak zechcesz - Powiedział wstając i ruszając do wyjścia.

-Zaczekaj! Dobra przekonałeś mnie. Tak wkurzać potrafią się tylko Lucyferianie. Daj mi 5 minut, ubiorę się jak człowiek i możemy iść ....- Zawołała za nim czując lekkie ukłucie paniki.
Obrócił się na pięcie,widziała, że powstrzymał się od cisnącego się na usta warknięcia "czego"... albo czegoś w bardzo podobnym stylu.
-Nie. Nie możemy. Teraz, wspólnie z partnerem muszę uciąć sobie „przyjazną pogawędkę” z jednym z byłych Revener’ów. Ale możemy po ciebie przyjechać za półtorej godziny i przedstawić reszcie stronnictwa. Co ty na to?

Spojrzała na niego uważnie ciągle zastanawiając się w co właśnie wdeptuje. Jednak ten facet był jej jedyna alternatywą, jedynym łącznikiem z takimi jak Ona jak i z tym co "kiedyś".
-Będę gotowa.- Powiedziała. Drzwi się zamknęły i została sama...Postanowiła, że czekając na niego doprowadzi mieszkanie do porządku. Jak się wlazło między wrony...Kto wie co ją tu jeszcze czeka???
 
__________________
Jesteś tym czego pragniesz. Jesteś tym czego chcesz.
Jesteś tym co potrafisz i tym kim być chcesz.

Ostatnio edytowane przez Xawante : 14-11-2008 o 08:33. Powód: Możnapowiedzieć "kurza ślepota".. dzięki Greg :)
Xawante jest offline