W tym to momencie Somek zatrzymał się, przyjrzał się jaszczurom, zebrał do kupy rozbiegane myśli, po czym w jednej chwili zaczął wygladac tak trzeźwo, jak tylko był w stanie. Czyli, jak na jego oko, całkiem przytomnie. Równie przytomnie postarał się powstrzymac od dalszego zataczania się Thokka, niech sobie postoi, w miarę możliwości prosto... Po czym znów spojrzał na strażników. -Jam jest Someirhle i jak słyszałem szukają tu takich, co to natłukli by trochę goblinów na bagnach. Wraz z kolegą uznaliśmy, że robota to dla nas w sam raz... - Tu poklepał nieco po plecach półorka, majac nadzieję wydobyć z niego sensowne potwierdzenie - Prawda, stary?- Niezależnie od efektu stara się kontynuować, jednocześnie zastanawiajac się, gdzie tez zgubił zamiar zebrania WIĘKSZEJ grupy ZANIM pójdzie do portu. Świat jest smutny i pełen porzuconych planów. Chwilę po tym nadchodzi kolejna myśl. Dlaczego to zawsze są moje plany? - Właśnie szukamy kogoś kto wskaże nam drogę...- rzuca okiem na magiczną broń, nastepnie wgłąb przejścia, a potem rzucone w myśli pytanie powraca z zakamarków jego umysłu pobrzmiewając dziwnym echem: Po prostu się ich nie trzymasz, młotku. Jak dotychczas nie otrzymywał odpowiedzi od samego siebie, więc nieco go to zdziwiło - na tyle, by wyłaczyć się na chwilę, z dość głupią miną. Ocknąwszy się mgnienie oka później i usłyszawszy już tylko pogłos czichś słów, wykrztusił z siebie przytłumione pospiesznie, początkowo oprytskliwe - Co, do dias... Słucham?
Swoją drogą, jak tylko dostanie się do środka, na pewno przyjrzy się niektórym budynkom, znaczy tym niezamieszkanym. Karczmy mają tą wadę, że bywają tłoczne. I nakarmi muła, o ile go nie zgubił.
Ostatnio edytowane przez Someirhle : 14-11-2008 o 15:29.
|