Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-11-2008, 17:45   #60
Greg
 
Greg's Avatar
 
Reputacja: 1 Greg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemu
Ksiądz wyciągnął z sutanny następną fajkę. Odpalił.

- Mówiąc o hamburgerach…zjemy coś przed następną fuchą? Wiesz, mamy odwiedzić tego diabła, który podobno wczoraj wymiękł w magazynie, kiedy…nasza „krewna” robiła porządki. I zobaczyć na ile można mu ufać. Ech…swoją drogą nie ufam tej suce.

Pokręcił łepetyną. Dwójka wspólników udała się w stronę auta.
Charles otworzył drzwi od strony kierowcy, przetrawiając co właśnie zaproponował mu towarzysz.

Amburgery? Wiesz że nie znoszę fast foodu... wiesz dlaczego amerykanie nazywają je szybkimi daniami? Bo szybciej idą przez nie do piachu...

Auto sunęło przez zalane porannym słońcem ulice jak błyskawica przez nieboskłon. Księżulek który zajął miejsce pasażera (i zapiął pasy), zdawał się nad czymś bardzo zamyślony. Francuz nie wiedział co właściwie zdołało w ten sposób rozzłościć jego wspólnika, bo ten jakoś nigdy nie denerwował się podczas prowadzenia rozmów kwalifikacyjnych z nowoprzybyłymi upadłymi.

- Pieprzyć to. Nas ten problem i tak nie dotyczy. Wjedź mi po prostu do Mc-drive’a. Potem, ewentualnie podjedziemy tam gdzie ty chcesz…

Przygryzł wargę podpierając się prawą dłonią i patrząc za okno.
Charles skręcił przy znaku prowadzącym do "Macka" Zniesmaczony odpędził w myślach tłusty, opływające w niewiadomo co wyrób jedzeniopodobny.

- Co jest? Coś poszło nie tak?

Długowłosy skrzywił się kiedy podjeżdżali do okienka.

- Wkurwiła mnie nasza „nowa” w mieście. Myśli, że jak „nie ma szefa to wszyscy pchają się do władzy”. Widzisz kurwa, żebyśmy chcieli wejść na stołki rządzące? Kurwa…

Charles westchnął
- Niektórzy po prostu nie pothrafią zrozumieć, że istnieje pewna ierarchia... Mimo wszystko. To że Gwiazdy Porannej nie ma to nie oznacza że mamy burdel. To znaczy naokoło jest go całkiem spohro ale .... nie oznacza to że wszędzie
- Toteż mówię myśli sobie taka, że może…

Z okienka Mc Drive wyłoniła się młoda dziewczyna, za nią zaś charakterystyczny smród przypalonej frytury.

- Dzień dobry, czy mogę panów zainteresować…

Ksiądz wszedł jej w pół słowa
- Nie niunia. Słuchaj. Sam dobrze wiem co chcę zamówić. Nie muszę słuchać twoich reklam. Wiem, że taka twoja praca, ale spasuj, dobrze? Ciastko truskawkowe, frytki i dwa burgery. A tak w ogóle to dzień dobry.

Panienkę z okienka zatkało, ale posłusznie i jakoś pokornie przytaknęła głową, zabierając się za wykonanie zleconego jej zamówienia. Ksiądz zaś wrócił do przerwanego wątku.

- To nic poważnego w sumie, po prostu wytrąciła mnie z równowagi. To, plus fakt, że za kilka minut będę musiał patrzeć na gębę tego pieprzonego kanibala do którego jedziemy.

Charles starając się ignorować smród fast foodu oderwał wzrok od Mc Drive Girl i odwrócił się do kolegi

- Spokojnie, jak Ci jego buźka nie pasuje można zawsze nad tym pophracować... A im szybciej się z tym uporamy tym lepiej
- Bardziej wkurwia mnie to, że koleś jest z Namaru jak ja a stoczył się na sam pieprzony dół drabiny ewolucyjnej, przysypany kilogramem mułu.


Diabeł odebrał swoje zamówienie, zapłacił i dał 20 dolarowy napiwek.

- Reszty nie trzeba niunia.

Zachichotał pod nosem kiedy ruszyli. W jakiś sposób, ten plastikowy wytwór cywilizacji, te rakotwórcze frytki i hamburgery, które więcej miały wspólnego z tekturą niż z mięsem zdołały go rozweselić. Księżulek w istocie był dziwnym osobnikiem.
Charles ruszył z piskiem opon. Chciał jak najszybciej znaleźć się z dala od „zapachów” Mc’a.

- Cóż i tak bywa... Odpowiedzialność tak, ale nie zbiohowa. Co? Masz odpowiadać za kolesia, bo jest z Namaru? Jeden spadł, drugi nie…

Popatrzył na opływające sztucznym tłuszczem frytki i resztę amerykańskiego jedzenia

- Ty to będziesz jadł? Mon Dieu... A ładna ta nowa? Belle famme?
- Brzydka zdecydowanie nie jest. Ogólnie to całkiem znośna…może trochę zbyt mroczna. Aparycją wygląda jakby urwała się od Halaku, ale z drugiej strony, pozory mogą mylić.


Podał żandarmowi kartkę z adresem, który kierował ich do (rzekomo) opuszczonego magazynu, znajdującego się slumsach. Podobno tam był ich nowy narybek.

- Ja tego świństwa nie tykam – powiedział kategorycznie Charles celując palcem w Mc Zestaw – Po robocie idę do porządnej knajpy coś zjeść. A koleżankę wypadałoby zaprosić do towarzystwa. To się nazywa połączyć przyjemne z pożytecznym.

Rzucił okiem na kartkę.

- To nawet niedaleko, zaraz tam będziemy

I faktycznie. Dojechali na miejsce szybciej niż któreś z nich mogło się spodziewać. Klecha nie ociągając się wysiadł z auta. Widać, że chciał to mieć czym prędzej za sobą, choć nie bał się tej konfrontacji. Wytarł ręce w chusteczkę i wrzucił resztki żarcia do pobliskiego kosza.

- Pamiętaj, nie daj mu się sprowokować. To arogancki idiota, który swoją pompatycznością, butą i dumą, doprowadzał do szału nawet inne anioły ze swojego domu.
- Ja sphrowokować? No co ty....
- Charles wysiadł z samochodu, odpalił papierosa.
- Oczywiście możesz go roznieść po ścianach, gdyby za bardzo się rzucał…

Legionista wypuścił dymka i zmierzył wzrokiem magazyn

- Ciekawe jak wysokie ściany mają w tym magazynie....
 
Greg jest offline