Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-11-2008, 22:31   #206
Tammo
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Wewnętrzne dojo posesji Karo Toritaka Takatsukasa, Tani Hitokage - terytorium Klanu Sokoła, poranek, koniec miesiąca Shinjo, rok 1110

Rozsunęły się drzwi i do dojo wkroczył mężczyzna w średnim wieku. Samuraj był na służbie, o czym świadczył jego wygląd - był uzbrojony i opancerzony, jingasa - niczym metalowy kapelusz - spoczywała na jego plecach. Dojo było puste. Plansza shogi pozostała niezmieniona odkąd Basura opuścił pomieszczenie. Mężczyzna skierował ku niej kroki, kompletnie pomijając etykietę dojo, powitalny ukłon czy oddanie szacunku. Patrząc na sytuację na planszy, samuraj w lekkiej, zielono-szarej zbroi począł rozgrywać dalej partię, grając na przemian jedną jak i drugą stroną. Grał ledwie parę ruchów do przodu, potem ustawiał wszystko tak, jak było nim dotknął planszy i grał ponownie. Gdyby ktoś go obserwował, dostrzegłby pewną ciekawą rzecz. Każda rozegrana przez niego partia 'kończyła się' zbiciem srebrnego generała. Albo gońca. Albo obu tych figur. Zaraz po tym ów człek ustawiał planszę jak ją zastał i zaczynał grę na nowo.

Być może to było powodem, dla którego mężczyzna był tak niezadowolony. Kręcił głową, marszczył twarz w irytacji, dwa razy nawet zacisnął pięść. Wreszcie, tknięty nagłą myślą, zbił gońca drugim gońcem... ale sokolim, nie zaś krabim. Przyjrzawszy się przez moment sytuacji, uśmiechnął się lekko, jakby nagle partia ułożyła się po jego myśli. Unosząc srebrnego generała, zbił nim krnąbrnego sokolego gońca, który podniósł rękę na własną figurę.

I wtedy 'kraby' dopadły srebrnego generała.

- No i to jest piękno rozgrywek bez głupich planszowych reguł - mruknął pod nosem mężczyzna, powstając z klęczek. Pochyliwszy się nad szachownicą po raz ostatni, poprzestawiał wszystko tak, jak było - ale tego Hatsushita malca nie nauczy.


Komnaty żony Karo Toritaka Takatsukasa, pani Toritaka Ichijo, Tani Hitokage - terytorium Klanu Sokoła, późny poranek, koniec miesiąca Shinjo, rok 1110

- Pani, czy to nie za wcześnie? - cicho zapytała Kakita Manami odnosząc się do pozostawionego z martwym heiminem, gaki kryjącym się w posesji i koniecznością rozwikłania sprawy Basury. - Młodzian jeszcze nie przeszedł w dorosłość.
- Jest synem mojego męża i moim. Poradzi sobie. Zresztą, czuwają nad nim co najmniej trzy osoby.
- Okoliczności nie są sprzyjające pani - twarz Manami nadal pozostawała echem troski słyszalnej w jej głosie.
- Okoliczności takie jak te, hartują ludzi wielkich. Łamią strachliwych lub miałkiego ducha. Czemu duch mego syna miałby się bać, tu, na ziemi swego ojca?

Butne słowa pani Ichijo nie zwiodły jej yojimbo. Kobieta z rodu Kakita przyklęknęła przy swej pani i w rzadkim geście wsparcia przykryła jej dłoń swoją.

- Chronią go trzy osoby pani - ton Manami był powolny i uspokajający - zaś ten gunso, którego zwą Hatsushita musi być godnym zaufania bushi, jeśli odnoszą się doń z takim szacunkiem. Paniczowi nic się nie stanie.

Maska Takatsukasa Ichijo opadła. Niczym na porcelanie, pęknięcie najpierw było rysą, potem siateczką linii, wreszcie posypały się okruchy i pozorowana buta, duma i pewność siebie rozprysnęły się, nie pozostawiając śladu.

Gdyby Basura ujrzał twarz swojej matki taką, jaką widziała ją jej yojimbo, przeraziłby się. Strach uczynił tę piękną i dumną kobietę brzydką. Odciskał swe piętno zniekształcając jej rysy twarzy, wykrzywiając je w grymasie. Troska, zmartwienie zdały się pokryć jej delikatną skórę siatką zmarszczek. Jeden grymas zdawał się czynić z niej staruchę, przykrą do spojrzenia jędzę. Jedynie jej oczy pozostały młode, przez te kilka chwil, kiedy jej słabość zatriumfowała nad jej wolą.

Ale taką twarz pani Ichijo ukazała w swoim życiu jedynie swemu ojcu, swej yojimbo i swojemu mężowi. Nikt inny nie zdobył jej zaufania na tyle, by pokazała mu się taką. Potem powieki opadły i jej udręczone spojrzenie opuściło twarz jej yojimbo, uspokojone tym, co tam dostrzegło. I trzeba byłoby biegłego śledczego Kitsuki, by dostrzec jak wiele kosztowało Manami ujrzenie swej pani taką, bo Kakita-san nie zdradziła wstrząsu niczym.

Gdy służące podawały śniadanie, obie kobiety pogrążone były w rozmowie na temat spodziewanego powrotu karo Klanu Sokoła, ojca młodego Basury.

* * *

W czas jakiś później młody Basura stał pod drzwiami pokojów swej matki. Raz jeszcze oglądnął swój strój. Nie był doskonały i młodzian z rozkoszą spędziłby jeszcze chwilę na poprawkach, ale był odpowiedni. Poza tym w tej chwili młodego Basurę bardziej interesował dotychczasowy przebieg powierzonej mu sprawy. W rzeczy samej, miał zamiar podczas śniadania zdać raport matce, bo już zdołał się większością rzeczy zająć. Powtórzył sobie pokrótce wszystko.

Shugenja, ochraniani przez paru bushi Sokoła już zajęli się sprawdzaniem co spowodowało, że gaki dostał się do środka.

Eta zajęli się ciałem, shugenja przedmiotem. Kaligrafia niewiele wskórała jak chodzi o list, ale zagadnięty o niego samuraj zobowiązał się mieć więcej informacji po śniadaniu. Czy było coś jeszcze?

[post będzie kontynuowany, ale dla innych postaci]
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro
Tammo jest offline