Lacka sobaka, ja tebja zarezhu... - Tatarzynka przymrużyła oczy i sięgnęła po nóż. Na słowa Bończy jej ręka w połowie drogi zamarła. Już się gotowała odwarknąć Litwinowi, że zajedno jej, czy z Głodowskim, czy bez niego rezunów będzie goniła, że i sama pójdzie, jak będzie musiała... ale słowa zapalczywe powściągła.
Głowę zadarłszy, by znacznie roślejszemu Głodowskiemu w oczy zajrzeć, powiedziała cicho, by do Bończy nie doleciało:
- Racja przy Boćwinie. Nijak mi bez twojej szabli, a i wam ciężko w step bez przewodnika. Tedy ja zęby zacisnę, dopóki Anna doma nie wróci. Ale ja ci tych słów nie zapomnę, mości Głodowski. I gdy Kreczyńskich pomszczę, przypomnę je waszeci. |