Kei'roh stał jeszcze chwilę bez ruchu, gdy Vergulis odszedł. "Zadziwiające jak szybko się zgodził, co za łatwowierny baran- nie dziwie się że 11-nastolatek go okradł..." Po tej właśnie chwili, udał się do karczmy, gdzie był zakwaterowany. Gdy stanął w jej progu, ujrzał jedynie barmana wycierającego brudne kufle, oraz kilku podróżnych. Prężnym krokiem wspiął się po schodach na piętro, gdzie znajdował się jego pokój. Musiał się spakować- co nie było trudne, jedyne co musiał zabrać to plecak. Był on dużych rozmiarów, skórzany w kolorze ciemnego brązu- jak jego kaftan. Przymocowana rzemykami była do niego kusza, a po drugiej stronie kołczan pełen bełtów do niej. Gdy tylko założył go na plecy, wyszedł z pokoju, zamykając go na klucz którym wcześniej go otworzył i wychodząc oddał go barmanowi. Gdy promienie słoneczne ponownie padły na jego czarny płaszcz, okrywający prawie całkowicie jego postać, skierował się w stronę stajni. Musiał kupić konia- był to bezsensowny zakup- nigdy nie lubił koni, w dodatku i tak go sprzeda gdy dotrze na miejsce. Zawsze wolał podróżować pieszo, lub zbierając się z karawaną. Lecz oby dwie te drogi odpadały- karawana dziś już nie przyjedzie, a nie miał czasu czekać do jutra, na na podróż na własnych nogach nie było już mowy. Po krótkiej rozmowie na temat ceny, wyruszył na czarnej jak jego włosy splątane w dwa warkoczę, sięgające prawie do miednicy, szkapie ''Podobno'' szybkiej niczym wiatr..."Jak ja nie nienawidzę tych cholernych koni...!"
__________________ Osoby używające więcej niż trzech wykrzykników lub pytajników to osoby z zaburzeniami własnej osobowości. Terry Pratchett |