Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-11-2008, 21:25   #511
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Stoicie w miejscu ostatniego snu Maureen; niemi świadkowie jej śmierci i bólu kapłana. Wiedzieliście, że byli sobie w jakiś sposób bliscy, lecz ciężko pojąć Wam bezmiar cierpienia Anzelma. Niedowierzanie... zdumienie... strach... zalewają Was uczucia nie mające wiele wspólnego ze stratą towarzysza podróży. Każda wyprawa w nieznane niesie ze sobą ryzyko utraty życia - tego zdążyliście się nauczyć już dawno. Jednak nigdy śmierć nie przychodziła tak cicho i brutalnie równocześnie. Nie mieści Wam się w głowach, że gdy spokojnie spaliście ktoś wszedł niezauważony do obozowiska i spokojnie wykonał te wszystkie... czynności, które uczyniły z Maureen to, czym była teraz - pustą, niepełną skorupę, martwy kawałek mięsa, oprawiony tak, jak niegdyś łowczyni oprawiała upolowane przez siebie zwierzęta. Nie ma żadnych śladów walki, niczego co wskazywałoby na obecność istot innych niż Wy sami. Czy Łowczyni nie broniła się bo spała tak twardo, czy dlatego, że znała oprawcę? Jak to się stało, że czujny drow - ten sam, który stoi w milczeniu nad ciałem towarzyszki z obojętnym wyrazem twarzy - że solidny kapłan nie zauważyli nikogo, niczego nie usłyszeli? Czyżby samotne wartowanie tak stępiło ich zmysły? To był pomysł Anzelma, powinien był przecież znać swoje możliwości... Zginęła Maureen... Dlaczego akurat ona? Dlatego, że leżała najbliżej lasu? Ale leżeliście w półokręgu... Dlatego, że polowała? Ale przecież nie pierwszy raz, nie tylko ona... Przypadek czy zamierzone działanie? Na pewno nie przypadek, przypadek to poderżnięte w zaułku gardło... Magia? Ale czarodziejki wyczułyby coś przecież... Może ktoś Was uśpił? Ale wtedy dlaczego nie zabił wszystkich? Zresztą magiczny sen jest inny... Podejrzenia i domysły kłębią Wam się w głowach a lepkie, wilgotne macki strachu i nieufności pełzną wzdłuż pleców.

Dosyć. - ostry głos drowki przywraca Was do rzeczywistości. Kobieta rzeczowym, spokojnym głosem wydaje Wam polecenia jak ktoś przyzwyczajony do działania w obliczu śmierci. Maureen już nie ma, zostały tylko zwłoki, zwłoki, których należy szybko się pozbyć. Zimny, bezduszny rozkaz, tak boleśnie kontrastujący z rozpaczą kapłana... Podobno drowy wyżynają się nawzajem niezależnie od uczuć czy powinowactwa. Nie ma czasu na żal za zmarłymi, gdy żywi chcą przetrwać. Trzeba żyć, nawet gdy martwe ciało stoi temu na przeszkodzie, gdy rozpacz odbiera zmysły, gdy strach krępuje nogi... Trzeba żyć, a w obliczu śmierci jedyny sposób na przeżycie to zimne wyrachowanie. Nawet gdy pociąga sa sobą kolejne trupy...
 
Sayane jest offline