Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-11-2008, 21:25   #511
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Stoicie w miejscu ostatniego snu Maureen; niemi świadkowie jej śmierci i bólu kapłana. Wiedzieliście, że byli sobie w jakiś sposób bliscy, lecz ciężko pojąć Wam bezmiar cierpienia Anzelma. Niedowierzanie... zdumienie... strach... zalewają Was uczucia nie mające wiele wspólnego ze stratą towarzysza podróży. Każda wyprawa w nieznane niesie ze sobą ryzyko utraty życia - tego zdążyliście się nauczyć już dawno. Jednak nigdy śmierć nie przychodziła tak cicho i brutalnie równocześnie. Nie mieści Wam się w głowach, że gdy spokojnie spaliście ktoś wszedł niezauważony do obozowiska i spokojnie wykonał te wszystkie... czynności, które uczyniły z Maureen to, czym była teraz - pustą, niepełną skorupę, martwy kawałek mięsa, oprawiony tak, jak niegdyś łowczyni oprawiała upolowane przez siebie zwierzęta. Nie ma żadnych śladów walki, niczego co wskazywałoby na obecność istot innych niż Wy sami. Czy Łowczyni nie broniła się bo spała tak twardo, czy dlatego, że znała oprawcę? Jak to się stało, że czujny drow - ten sam, który stoi w milczeniu nad ciałem towarzyszki z obojętnym wyrazem twarzy - że solidny kapłan nie zauważyli nikogo, niczego nie usłyszeli? Czyżby samotne wartowanie tak stępiło ich zmysły? To był pomysł Anzelma, powinien był przecież znać swoje możliwości... Zginęła Maureen... Dlaczego akurat ona? Dlatego, że leżała najbliżej lasu? Ale leżeliście w półokręgu... Dlatego, że polowała? Ale przecież nie pierwszy raz, nie tylko ona... Przypadek czy zamierzone działanie? Na pewno nie przypadek, przypadek to poderżnięte w zaułku gardło... Magia? Ale czarodziejki wyczułyby coś przecież... Może ktoś Was uśpił? Ale wtedy dlaczego nie zabił wszystkich? Zresztą magiczny sen jest inny... Podejrzenia i domysły kłębią Wam się w głowach a lepkie, wilgotne macki strachu i nieufności pełzną wzdłuż pleców.

Dosyć. - ostry głos drowki przywraca Was do rzeczywistości. Kobieta rzeczowym, spokojnym głosem wydaje Wam polecenia jak ktoś przyzwyczajony do działania w obliczu śmierci. Maureen już nie ma, zostały tylko zwłoki, zwłoki, których należy szybko się pozbyć. Zimny, bezduszny rozkaz, tak boleśnie kontrastujący z rozpaczą kapłana... Podobno drowy wyżynają się nawzajem niezależnie od uczuć czy powinowactwa. Nie ma czasu na żal za zmarłymi, gdy żywi chcą przetrwać. Trzeba żyć, nawet gdy martwe ciało stoi temu na przeszkodzie, gdy rozpacz odbiera zmysły, gdy strach krępuje nogi... Trzeba żyć, a w obliczu śmierci jedyny sposób na przeżycie to zimne wyrachowanie. Nawet gdy pociąga sa sobą kolejne trupy...
 
Sayane jest offline  
Stary 19-11-2008, 21:59   #512
 
Krakov's Avatar
 
Reputacja: 1 Krakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputację
Drow przeczuwał najgorsze zanim jeszcze kapłan zbliżył się do martwej kobiety. Przez następnych kilka chwil obserwował jego kroki mając nadzieję, że jednak tym razem intuicja go zawiodła i wszystko jest w porządku. Niestety...

Krzyk Anzelma potwierdził najgorsze obawy. Nathiel czuł się tak, jakby potężna pięść grzmotnęła go w twarz sprawiając tępy ból i jednocześnie sprawiając, że wszystko nabrało jakiegoś sensu. Jego przeczucie nie wzięło się znikąd. To ten sen... Sen w którym widział... Maureen... to wszystko... "Nie... to niemożliwe..." - myślał mroczny elf powstrzymując się od wydania z siebie okrzyku protestu podobnego do tego, jaki wydobywał się z ust jego towarzysza.

W końcu podszedł bliżej by w milczeniu przyjrzeć się zmaltretowanym zwłokom. "Jak to się mogło stać" powtarzał sobie w myślach. Przecież cały czas stał na warcie. Nikt nie zbliżył się do obozowiska dostatecznie blisko by czujne oczy drowa mogły to zauważyć, a z większej odległości nie można było uczynić czegoś takiego. Magia? A może ten sen... Sen w którym on... NIE. Przecież wtedy to Anzelm pełnił wartę. Później obudził Nathiela a podczas jego warty nie działo się nic podejrzanego. "NIC do dziewięciu piekieł..." Więc w jaki sposób? W jaki sposób...

- Dosyć. Możecie być z siebie dumni.

Tym razem poczuł, że to słowa Phaere go atakowały. Sprawiała wrażenie, że śmierć łowczyni nic jej nie obchodzi, a przy tym miała czelność obwiniać go o to. Jakież to typowe dla przedstawicielek ich rasy... Nie dbać o czyjeś życie... Obwinić mężczyznę... Obrazy ze snu mieszały się w jego głowie z usłyszanym wyraźnie oskarżeniem. Nie ważne czy drowka zarzucała mu "jedynie" to, że nie zachował należytej czujności, czy też wprost obwiniała o śmierć Maureen. Miał tego dość. Jego twarz przybrała bardziej złowrogi wyraz niż komukolwiek z pozostałych było dane widzieć. Zrobił krok w kierunku elfki a jego dłoń spoczęła na rękojeści miecza. Było jasne, że panuje nad sobą resztkami sił i jeśli coś go teraz wyprowadzi z równowagi wybuchnie... A wtedy ani magia ani jej przeklęta bogini nie osłonią jej przed jego furią...
 
__________________
Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój.
Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze.
Krakov jest offline  
Stary 21-11-2008, 20:51   #513
 
Glyph's Avatar
 
Reputacja: 1 Glyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwu
Myślami Anzlem wracał do dzisiejszego snu. Widział w nim Maureen, siebie i małą dziewczynkę. Byli szczęśliwi, a teraz w jednej chwili ktoś przekreślił wszystko. Sen, który brał za szczęśliwą wróżbę okazał się pożegnaniem.
Do kapłana wciąż nie mogło dotrzeć jak to wszystko mogło się stać. Nie zasnął przecież, nie po tamtej bitwie, każdy szelest rozbudzał go, a mimo to nie słyszał żadnych oznak tej tragedii. Czy stało się to potem, gdy zasnął? Drow był wypoczęty, widział wszystko dookoła lepiej niż człowiek, jak mógłby nie zauważyć. Żaden z elementów tej układanki nie pasował do siebie, a jednak Maureen zginęła i było to faktem. Choć nie znał sprawców, wiedział już, że nie spocznie póki nie dokona pomsty. Gniew rósł w nim, skutecznie podsycał go w sobie próbując zdusić poczucie winy.

Słowa Phaere, wypowiedziane w złym czasie i złym miejscu wzburzyły kapłana. Pośród ciszy dały furtkę dla emocji.
-Waż słowa czarownico-warknął-by następne nie było ostatnim.
Powstał z klęczek. Ciało łowczyni okrył kocem, ostatni raz patrząc w martwe oczy. Ostatni raz, nigdy więcej, na samo wspomnienie ściskało mu żołądek. Odwrócił się do towarzyszy. Na jego posępnej twarzy nie było już łez.
-Nie ruszymy, dopóki nie zostaną dopełnione wszystkie powinności.-oświadczył, choć po prawdzie sam nie wiedział co powinien czynić. -Ciało Ma...-głos mu zadrżał-Maureen zostanie spalone, a prochy puszczone wolno z wiatrem, tak jak wolna była za życia. By nikt nigdy nie zakłócił spokoju jej ducha. Potem ruszam tropem znalezionym w lesie, a sprawcy gorzko zapłacą.-podkreślił w ten sposób, że bez względu na opinię przyjaciół, ma zamiar wcielić swój zamysł w życie.
 
Glyph jest offline  
Stary 23-11-2008, 18:21   #514
 
Aurora Borealis's Avatar
 
Reputacja: 1 Aurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwu
Fosht'ka

Spojrzała na Phaere, a jej oblicze rozpaliło się. Policzki poczerwieniały lekko, blizna na twarzy zrobiła się jakby większa. Brwi ściągnęły się i zjeżyły trochę, usta zacięły. Wciąż nie mogła dobyć głosu, ale teraz przeszkadzały jej oburzenie, złość, prawie nienawiść. Nathiel zrobił krok w stronę czarownicy, zauważyła to kątem oka, poczuła emanujące z niego napięcie i negatywne emocje. "Dobrze", pomyślała. "Jeśli jest szansa pozbyć się tego śmiecia, spłonie z całą swoją arogancją, z całym swoim złem. Zniszczyć przeszkody, nie liczyć na nikogo, tak cały czas myślała. Spłonie wraz z tym pieprzonym podejściem do świata!"
Zorientowała się, że zaniedbała przygotowanie czarów. Nie szkodzi. Ognisko nie dogasło. Ciekawe, jak będzie wyglądała z żagwią w gardle, z głową udekorowaną płomieniem, z węglami zamiast palców.
Niech tylko Nathiel się zdecyduje - to mówiła resztka zdrowego rozsądku. Choć być może "szeptał" jej to, niesłyszalnie dla innych, Calcifer.

"Poczekaj na Czarnucha, Szefowo, bez niego nie dasz rady" - Kruk, podpełzwszy do nogi Fosht'ki, szarpał bezsilnie niemal skraj jej ubrania i starał się nawiązać jakikolwiek kontakt, psychiczny, magiczny czy cholera go wiedziała jaki on jest. Nie mówił nic, bo wiedział, że Phaere nie powinna tego słyszeć. Musiał jednak uspokoić swoją Szefową. Widział ją nie raz taką, gdy zapominała, że jest coś takiego jak zrozumienie czy litość, że gdy zada komuś ból, potem żałuje. W tej chwili, gdyby wspomniał o współczuciu, nie zrozumiałaby go.

Sytuację jego właścicielki rozluźnił nieco Anzelm. Jego słowa zmusiły Fosht'kę, by odwróciła spojrzenie ku niemu. Przypomniała sobie, że to on ma najwięcej do powiedzenia, nie pozbyła się jednak nienawiści.
- Zgoda, choć palenie zwłok najbardziej roznosi "zapach śmierci" - spojrzała krzywo na Phaere - i zdradza naszą pozycję. Idę z.. - poczuła ostre dziobnięcie w kostkę.
Kruk wskazywał dziobem jedyną leżącą w towarzystwie. - Sakradonnerwetterhimmelkreuz - zaklęła po krasnoludzku, zaciskając zęby. - Idę sprawdzić, czy zabieramy chorą, czy zostawiacie mnie z nią. - Co powiedziawszy, odeszła do Tei'ner. Musiała zdecydować, czy ryzykować jej życie transportem przez las, czy z nią zostać, czy zabić na miejscu. "Niech cholera weźmie Drowkę i jej humory", sarkała przy tym w duchu.
 
__________________
- Dlaczego nie wolno mi kłamać? (..) Dlaczego tylko ja mam być prawdomówna? Wujek nie myśli, że to jest wystawianie się na cel? Jasne jest chyba, że jeśli ktoś tu oberwie, to nie ci, którzy kłamią, tylko ja.
- (..) Tu nie o to chodzi, kto oberwie. Tu chodzi o to, żebyś nie dołączyła do ich stada.
Aurora Borealis jest offline  
Stary 25-11-2008, 20:23   #515
 
Lyssea's Avatar
 
Reputacja: 1 Lyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skał
Phaere

Drowka cofnęła się o krok, aby zachować bezpieczną odległość od Nathiela i w razie potrzeby zdążyć odpłacić mu się pięknym za nadobne.
-Nie ty będziesz decydował o tym, co powiem.- warknęła do kapłana, wyraźnie podkreślając słowo "ty".
Nie poświęcając nikomu więcej uwagi rozpoczęła przygotowywanie zaklęcia, w tym samym momencie przypominając sobie, że przez to całe zamieszanie nie przygotowała żadnego zaklęcia obronnego.
-Nie rób niczego, czego mógłbyś w przyszłości żałować, wojowniku.- starała zachować tak, aby nie zdradzać przeciwnikom swojej słabości. Mając cichą nadzieję, że drow jednak się rozmyśli.
Przecież nie pokona go uderzeniem z pięści, a wątpiła w pomoc ze strony którejś bogini. Na horyzoncie też nie było widać nawet najmniejszego stworzenia, które mogłoby ją ochronić. Kot raczej też nie będzie w stanie powalić wojownika i kapłana.
Tiloup zjeżył się wyczuwając zamiary kruka, dając tym samym do zrozumieniaPhaere, że kroi się jakiś spisek. Trzeba będzie uważać i na białą wiedźmę.

Pahere spodziewała się zdrady z ich strony. Nie wiedziała tylko kiedy ona nastąpi, ale była niemalże pewna, że to nastąpi. Ludziom nie można ufać, a tym bardziej drowim samcom.
Mimo, że nie miała przewagi nad napastnikami, zachowywała zimną krew i swoją drowią dumę.

Tyle hałasu praktycznie o nic. Przecież taka była naturalna kolej rzeczy. Słabi umierają, silni przeżywają. Opłakiwanie Maureen w niczym jej już nie pomoże. Jest jedynie marnowaniem czasu. Trudno było jej to przyznać lecz w danej chwili również nie była w sytuacji lepszej od łowczyni.

Tak czy inaczej drużyna co do jednego była zgodna. Prawie zgodna, ale zdanie jakiejś dziewczynki myślącej że pozjadała wszystkie rozumy świata nie bardzo można brać pod uwagę. Ciało łowczyni trzeba spalić. I nikt mimo obrazy nie mógł zaprzeczyć i nie zgodzić się z Phaere.
 
__________________
Żeby ujrzeć coś wyraźnie, wystarczy często zmiana punktu widzenia.

Ostatnio edytowane przez Lyssea : 25-11-2008 o 22:12.
Lyssea jest offline  
Stary 30-11-2008, 16:09   #516
 
Glyph's Avatar
 
Reputacja: 1 Glyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwu
Anzelm
Zdawało się, że pogrążony w smutku kapłan nawet nie trudzi się usłyszeć odpowiedzi czarodziejki. Swe słowa wypowiedział jako ostrzeżenie, co zaś drowka z nim zrobi tylko od niej zależy. Z pewnością nie przeszło mu na myśl cenzurowanie czyichś wypowiedzi. Nie mógłby zrobić tego człowiek, który ponad bogów cenił wolność. Jednak wolność wyboru wiąże się z konsekwencjami, które ponosi każdy. Mniejsze lub większe, miłe lub tragiczne.
Być może gdzieś w głębi duszy, dawny gardzący słabością kapłan, tak jak drowka skrzywił się z niesmakiem na widok rozpaczającego Anzelma, jednak łowczyni zdołała coś w nim zmienić. Rozpalić iskierkę wrażliwości, tkwiącą teraz samotnie, gdy zgasł płomień, który ją zapalił.

Powoli do głosu docierał rozsądek. Próba zmierzenia się z zaistniałą sytuacją. Przez chwilę jeszcze trwał w milczeniu, po czym zabrał się do wypełnienia zobowiązań, godnego pożegnania Maureen. Bez zbędnych słów, ustaleń postanowił działać.

Do zapewnienia odpowiedniej temperatury potrzebna była duża ilość drewna. Choć przyznawał w duchu rację Fosth'ce nie potrafił postąpić inaczej. Nie po ostatniej bitwie. Przed oczami mieszały mu się postacie krasnoludzkich szkieletów. Mieszały się z wyobrażeniem postaci łowczyni, którą ktoś również mógłby wskrzesić w ten sposób. Nie, nie zniósłby tego widoku i gotów jest zaryzykować zdradzenie ich położenia, by dopilnować spokojnego spoczynku ukochanej.

Nim ruszył do lasu, zatoczył krąg wokół miejsca gdzie leżała. Przeczesywał trawę, szukając wskazówki do odpowiedzi na pytanie co się wydarzyło w nocy. Kim był sprawca? Pożegnać ukochaną i dokonać zemsty, tak tylko na tym zależało teraz Anzelmowi.
 
Glyph jest offline  
Stary 03-12-2008, 21:08   #517
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Powoli ruszacie do swoich zajęć, obserwując się czujnie jak dzikie psy, gotowe rzucić się sobie do gardeł przy najlżejszym podejrzanym ruchu. Atmosfera śmierci, podsycona pełnymi nienawiści spojrzeniami zdaje się wypełniać polanę, ścieląc się wraz z mgłą u waszych stóp, spinając mięśnie i wyostrzając zmysły. Z Waszym nastrojem boleśnie kontrastuje fakt, że otoczenie zupełnie się nie zmieniło. Poczytujecie sobie niemal za osobistą obrazę, że przyroda nie płacze nad losem Maureen. Las, przez większość Waszej wędrówki niemal martwy, teraz tętni życiem. Ptaki śmigają pomiędzy gałęziami, jelenie dostojnie przemierzają swoje ścieżki, eskortując stadka łań, w poszyciu radośnie buszują myszy i ryjówki. Tylko jednej istocie odmówiono udziału w tym tańcu życia.

Anzelm, zataczasz coraz szersze koła, lecz bez rezultatów. Gdzie byś nie spojrzał, widzisz tylko Wasze ślady, głównie Twoje i Nathiela. Brak śladów walki, brak... wszystkiego! Krążysz po obozowisku jak ranny wilk, lecz każdy krok pogłębia Twój żal i rozgoryczenie. Nic... NIC! do wszystkich diabłów! Nie ma nic, najmniejszego śladu, jakby zabójca rozpłynął się w powietrzu, jakby sam był powietrzem! Wściekły miotasz się jeszcze przez jakiś czas po polanie, po czym ruszasz wgłąb lasu. By całkowicie spalić ludzkie ciało potrzeba dużo drewn i czasu. Kursujesz do i od lasu licząc, że wysiłek włożony w budowę stosu pogrzebowego odegna od Ciebie rozpacz i poczucie winy. Jednak nie możesz nic poradzić na to, że w Twojej głowie echem odbijają się słowa Maureen: "Jesteś taki słaby, Anzelmie...".

Fosth'ka, omijając wzrokiem towarzyszy ruszyłaś do posłania kobiety. W zasadzie spodziewałaś się tego, co zastaniesz. Bez leków, bez eliksiów, bez modlitw jej stan nie mógł się poprawić.Oczyszczenie rany sprawiło, że gorączka zelżała nieco, lecz nadal jest. Tei'nerka oddycha nieco spokojniej, możliwe, że nie jest już nieprzytomna, a głęboko śpi, regenerując organizm. Wydaje Ci się, że człowiek byłby w gorszym stanie, ale i tak na konia wsiądzie najwcześniej za tydzień. Zastanawiasz się jednak jaki jest sens brania jej ze sobą w dalszą podróż. "Codzienna" Foth'ka by tak nie pomyślała, teraz jednak, przesiąknięta żalem i wściekłością myślisz inaczej. Jaki sens jest wlec ranną w dzicz, w której możecie spodziewać się tylko dalszych wrogów. Zginie przy pierwszej potyczce, gdyż nie będzie jej miał kto chronić. Nie ma gwarancji, że dotrzecie bezpiecznie do zamieszkałych terenów, gdzie będzie ją można zostawić. Westchnęłaś. Masz wrażenie, że jesteście w sytuacji bez wyjścia. Macie ranną, z którą niewiadomo co zrobić. Łowczyni została zabita w jakiś niepojęty dla Was sposób - co oznacza, że każdy z Was może stać się następną ofiarą. Podróżujecie na ślepo licząc, że tei'ner nie zostali wybici przez nieumarłych. A na końcu tej drogi czeka ktoś na tyle potężny, żeby sterroryzowac pół wyspy. W obliczu tego wszystkiego wręcz niepojętym jest, że nikt nie chce wracać do cywilizacji. Czyżby etykieta "tchórz" była gorsza niż śmierć?

Nathiel, Phaere, stoicie naprzeciw siebie, mierząc się wzrokiem. Dla Was obojga sytuacja jest relatywnie nowa. Phaere, nie zdarzyło Ci się, by mężczyzna - a zwłaszcza prosty wojownik - ci się sprzeciwił, o groźbach nie wspominając. Ty z kolei, Nathielu, przywykły do bezwzględnego posłuszeństwa wobez kobiet, ze dziwnym zdumieniem obserujesz swoją dłoń spoczywającą na rękojeści miecza. Czy sprawił to czas spędzony poza siedzibami drowów, gdzie kobiety innych ras traktowały Cię jak równego sobie (o ile w ogóle jakoś), czy też ta wyspa ma na Was wszystkich jakiś dziwny wpływ, zmieniając dotychczasowe nawyki i poglądy? Stoicie naprzeciw siebie, podczas gdy inni odpuścili sobie bezsensowną kłotnie. Czekacie na ruch przeciwnika, podejrzany ruch, który pozwoli Wam wyrzucić z siebie nagromadzone w Was napięcie.
 
Sayane jest offline  
Stary 08-12-2008, 23:56   #518
 
Glyph's Avatar
 
Reputacja: 1 Glyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwu
Anzlem
Żadnych śladów, żadnej krwi, niczego nie zdołał znaleźć. Fakt ten tylko potęgował rozgoryczenie i niepokój w sercu kapłana. Jako zabójca potrafił wypatrywać ślady, drobne detale pozornie niezwiązane, niezauważalne. Wiedza wzięta z praktyki, sam nieraz złożywszy ofiarę zmuszony był je zacierać. Zawsze przykładał się do zadania, ale nawet on wiedział, że nigdy nie da się przewidzieć rozwoju wydarzeń, pozostać niezauważonym, wreszcie zatrzeć wszelkie ślady. Tak myślał do dzisiaj, a teraz zmuszony był przyznać się do błędu. Błędu, którego ceną stało się życie.

Rozsądny człowiek począł by się zastanawiać z jaką siłą ma do czynienia. Bogiem? Potężną magią? I myśl ta napawała by go trwogą, lecz Anzelm nie czuł strachu. W jednej chwili stracił wszystko co miało znaczenie, więc teraz nawet śmierć wydawała się drobną przeszkodą na drodze do zemsty. Bo czym jest śmierć dla człowieka który stracił sens życia.

Żal i smutek skutecznie utrudniały logiczne myślenie. Stąd też pierwsza wyprawa do lasu okazała się krótka i skromna. Problemu nastręczało przeniesienie w rękach większej ilości drew, a czas uciekał. Nie mieli wszak zamiaru zostawać tu dłużej, czy to kierowani strachem, czy pragnieniem pościgu za nieznanym zabójcą. Tymczasem jak ze złością stwierdził z oddali nikt nie kwapił się do pomocy. Fosth'ka zajęta ranną, drowy rozmową, pozostało zdać się na własne mięśnie i spryt.
Nim wyruszył drugim razem, zabrał ze swego plecaka jedna z lin i nóż. Okolice obozowiska zostały dość mocno przetrzebione przez ostatnie dwa dni. Udał się więc dalej w głąb lasu. Zebrane drwa układał w stos i wiązał liną tworząc rodzaj stabilnego pakunku, który mógł przenieść na plecach.

Nie tylko opadłe, uschnięte gałęzie stały się łupem kapłana. Drzewostan lasu miał przekonać się na własnej korze o bólu jaki toczył mężczyznę. Każda sucha gałąź została zebrana, każda zdrowa, dość cienka, złamana lub odcięta. Niewielkie drzzewka wyrwane z korzeniami. Czy była to potrzebna ofiara, czy próba odreagowania, tego nawet kapłan nie potrafił powiedzieć. Mimo, że żywiczne, świeże drzewo było słabo palne i tak potrzebowali wielkiej ilości. Prędzej czy później musiałby tak postąpić. Z drugiej strony, czemu nie zaczekał, aż taka potrzeba wystąpi?

W końcu, gdy sterta była gotowa, związał ją porządnie i ugięty pod ciężarem ruszył w drogę powrotną.




 

Ostatnio edytowane przez Glyph : 09-12-2008 o 00:07.
Glyph jest offline  
Stary 12-12-2008, 11:34   #519
 
Krakov's Avatar
 
Reputacja: 1 Krakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputację
- Nie rób niczego, czego mógłbyś w przyszłości żałować, wojowniku.

Żałować? Mógłby żałować tego, że w jakiś niezrozumiały dla siebie sposób nie dopilnował swoich obowiązków. Mógł żałować, że stracili towarzyszkę i ich "drużyna" po raz kolejny została osłabiona. Mógł wreszcie odczuwać żal z powodu Anzelma, którego stanowisko najlepiej rozumiał. Czy jednak naprawdę żałowałby, gdyby posunął się teraz o krok dalej i trzeba by było tworzyć dwa stosy pogrzebowe zamiast jednego?

Ani Fosht'ka ani tym bardziej kapłan nie zamierzali go powstrzymywać. Decyzja o życiu drowki należała do niego i żadne z jej słów ani wściekłych, niedowierzających spojrzeń nie były w stanie tego zmienić. Nathiel wiedział, że jest to dla niego coś zupełnie nowego - mieć kobietę ze swego ludu na wyciągnięcie miecza i móc ją zabić nie ponosząc absolutnie żadnych konsekwencji. Może nawet byłby to czyn w pewien sposób godny pochwały...

Na krótką chwilę zapomniał o całym swoim pragmatyzmie. W końcu wiedźma mogła się jeszcze przydać i zabijając ją uczyni przyszłe walki jeszcze trudniejszymi. W tym momencie było to jednak zupełnie bez znaczenia. Wszystko wydawało się tak banalnie proste.... Jak szybkie proste cięcie sejmitarem po gardle. Być może gdyby coś wtedy popchnęło go do działania... choćby najprostszy gest Phaere lub rzucone przez kogoś z pozostałych "zabij" nie zdołałby się opanować. Pozostawiony jednak sam sobie i swoim z sekundy na sekundę uspokajającym się myślą postanowił zaniechać rozlewu krwi. Mieli teraz na głowie ważniejsze sprawy i wrogów, w obliczu których będą musieli zapomnieć o wzajemnej niechęci. Przynajmniej tymczasowo...

Nathiel wpatrywał się jeszcze przez chwilę w oczy drowki po czym uśmiechnął się i odwrócił by odejść. Zachowując wzmożoną czujność na wypadek gdyby wiedźma okazała się mniej rozsądna niż on, rozejrzał się po obozowisku. Fosht'ka zajmowała się ranną, zaś Anzelma dostrzegł w dalszej części lasu, najwyraźniej w poszukiwaniu opału. Uznając, że jego pomoc bardziej przyda się kapłanowi ruszył w jego kierunku.
 
__________________
Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój.
Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze.
Krakov jest offline  
Stary 14-12-2008, 12:02   #520
 
Aurora Borealis's Avatar
 
Reputacja: 1 Aurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwuAurora Borealis jest godny podziwu
Fosht'ka

Klęczała nad ranną, siedząc sobie na piętach i trzymając dłonie na kolanach. Co robić?..
Maureen nie żyje. Jest gdzie indziej, został zimny kawałek mięsa, włosów i kości. Wydostała się z wyspy.. A może została na trochę by zobaczyć i naszą śmierć?
"Nie, nie dam się. Nie mogę tak myśleć. Maureen nie była taka. Życzyłaby nam szczęścia."
Tei'ner jest wciąż na wpół martwa. Nie można jej ruszać. Lepiej ją zostawić, albo rzucić Phaere na pożarcie, niech ją rozszarpie. Nie przeżyje podróży, więc co za różnica? Słowom wykrzyczanym w przedśmiertnym bólu i tak nie można zawierzyć.
"Lecz może jutro otworzy oczy. Lepiej przesiedzieć z nią do wieczora i jeszcze jedną noc. Jej słowa mogą nas uratować. Prześpię dzień, będę czuwać w nocy, może przeżyję.."
A potem dogonię resztę.. Czy drużyna zgodzi się zostać z nią jeszcze jeden dzień? Obejrzała się na resztę. Nathiel wciąż milczy i wygląda, jakby mu było wszystko jedno. Phaere nie wiadomo, gdzie chce iść, ale pójdzie właśnie tam. Anzelm znajdzie trop mordercy Maureen i zabije go lub zginie, lub nie znajdzie, i zginie.
"Cholera, nie można tak myśleć!.."
- Calcifer.
Kruk spojrzał na nią przepraszająco. Wstała i podeszła do niego dwa kroki. Więź, która ich łączyła, była wciąż niezbadana w znanym jej środowisku magiczno-naukowym; byłą też cudowna i czasem bardzo pomocna. - Mój ty kawałku dobrego serca - mruknęła, przytulając go czule do siebie. - Dawno bym bez tych "rozmów" z tobą oszalała i zaczęła mordować wszytko dookoła.
- Cała przyjemność po mojej stronie - charknął. - Co zrobisz?
- Pozbieram trochę drewna - odparła. - Pilnuj chorej. Nie próbuj, czy smaczna - dodała, kładąc go przy Tei'ner, po czym ruszyła przyłączyć się do mężczyzn w zbieraniu chrustu, przy okazji zwiedzając las. A nóż widelec znajdzie się jakieś ciekawe ziółko? Ale drewno przede wszystkim.
Wciąż czuła smutek z powodu śmierci towarzyszki, lecz nie pozwalała się już nim owładnąć. A złość na Phaere chwilowo przygasła. Ona już tak ma, co poradzić..
 
__________________
- Dlaczego nie wolno mi kłamać? (..) Dlaczego tylko ja mam być prawdomówna? Wujek nie myśli, że to jest wystawianie się na cel? Jasne jest chyba, że jeśli ktoś tu oberwie, to nie ci, którzy kłamią, tylko ja.
- (..) Tu nie o to chodzi, kto oberwie. Tu chodzi o to, żebyś nie dołączyła do ich stada.
Aurora Borealis jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:12.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172