Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-11-2008, 11:13   #193
Arango
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Karczma Moszko


Żyd trzasł się płakał, na żonę i dziatki powoływał (których jako żywo nigdy nie miał) błagając litości, w końcu padł jak długi do nóg szlachciców.

- Ja niewinny panie ! Gdzieby biedny Moszko miał kogo truć ? To ten przekletnik pan Pogorzelski, oby mu trąd oczy wyżarł, on kazał biednemu Żydowi ludzi miodem częstować. Oj, aj waj, Moszko nie chciał, to go kańczugiem bił i kopał jak psa. Biedny Moszko niewinny, niewinny ...

Tarzał się po brudnej polepie, smarkał i płakał, za pejsy chwytał jakby je wyrwać chciał.

- Moszko nie wie czyja karczma, pan Pogorzelski go tu przywiózł i kazali karczmować, Moszko nie wie, nie wie...

I może uwierzyli by Panowie Bracia przecherze, gdyby nie pan Ligęza. Ten do żyda podszedł i pochylił ku niemu.

- Moszko, a może raczej Stepanie popatrz na mnie !

Gdy ten zrobił co kazał, w jego oczach odbił się wyraz potwornego przerażenia.

- Nie !!! Nie !!! ...

Zaczął pełznąć w stronę szynkwasu jak pies na czworakach.

- Litości !!! Oddam wszystko !!! Wszystko !!! Przy studni garnek z talarami zakopany jest !!! Bierzcie !!! Litości...!!!

Wył jak potępiony, szlochał, raz zaczynał mówić składnie, przerywał, wzywał kogoś, prosił o przebaczenie.
Głos mu się zmienił, nie przemawiał już jak żyd, lecz raczej człek bardziej z bracławskiego czy kijowskiego województwa.
Nagle usiadł i płacząc i kiwając się jak dziecko zaczął śpiewać :

Za riczkoju wohni horjat
Tam Tatary połon dilat'
Sieło nasze zapalyły
I bahactwo rozhrabyły
Staru nieńku zarubały
A mileńku w połon wzały
A w dołyni bubny hudut
Bo na zariz ljudet wiedut
Koło szyji arkan wijotsja
I po nogach łańcuch bijotsa

Spojrzeli na niego jeszcze raz Panowie Bracia i zdumieli. Moszko, czy też Stepan był cały siwy.

Pan Ligęza objaśnił zadziwionych szlachciców.

- To Stepan Hładki. Tatarzy go schwytali, nie wiadomo czemu od razu nie wieszając, a ten by życie uratować drogę do swej wsi wskazał. Ujrzał co go za czyn jego spotka.

- No panowie Bracia nam w drogę. Pani Dębska wracać musi. Miecz ukarany, teraz rękę co go dzierżyła ukarać trzeba. Ale powiem waszmościom.
Rosiński z zamku się nie ruszy jeno ludzi wyśle. Niech napadną oni na karetę i skarby, ale "pułkownika" sami musicie jak wściekłego zwierza w jego leżu ubić. Sami waszmościowie -
wyciągnął ku nim prawicę i mocno potrząsnął.

- Potem może w daleka drogę ruszycie, kto wie..., kto wie... - uśmiechnął się pod wąsem, w karczmie jakby ciemniej się na chwilę zrobiło, a gdy pojaśniało znów, nikogo poza Kompaniją już w niej nie było.

- A o garncu nie zapomnijcie przy studni... - dobiegło jakby z daleka.

W karczmie pozostała tylko Kompanija i bełkoczący coś bez ładu i składu Moszko, czy tez Stepan.
 

Ostatnio edytowane przez Arango : 16-11-2008 o 13:44.
Arango jest offline