„Kłamał kundel jeden” Mariusz ze zdziwieniem obserwował jednak wszystkie zajścia, które niechybnie plotki o charakternikostwie Ligenzy potwierdzały. Nie przeszkadzał jednak nie chcąc mieć diabła za wroga, szlachetnego diabła jeszcze należało by dodać. Mariusz pożegnał się z Ligęzą ,i jął za uszy wytargać Stepana aby szubrawiec ręcami swemi skarb wykopał. Mariusz krzyż odczynił jako obronę przed złym. Rzekł przy tym pradawną formułę której jeszcze od księdza z parafii pamiętał. – Bóg jest w niebie, Bóg jest na ziemi
- Stepanie ty nam tera garniec wykopiesz, potem połowę prowiantu i trunku co masz w zapasie przyniesiesz a na koniec Cie tu zostawimy a ty służyć mi będziesz, darmo nocleg nam i jadła zawsze szykować będziesz. Wybieraj, to albo natychmiast prawicę odrąbię za to żeś nią miodu z trucizną szlachetnym polewał a potem cie oddam staroście. Co wolisz?
Potem zaś zwrócił się do towarzyszy
- No Panowie Bracia, chodźmy talarów przy studni poszukać, potem prowiant spakujemy i powrócimy do naszych, trza nam będzie zasadzkę na ludzi Rosińskiego przygotować a i na niego samego przyszykować nowy plan. Dobrze, żem kazał zamek otoczyć i posiłków psubratowi nie dostarczać…
Rana była już opatrzona przynajmniej na tyle na ile Pan Mariusz po żołniersku radzić się z nimi naumiał. Broń palną jeszcze nabił nim gdziekolwiek się ruszył. „ Strzeżonego Pan Bóg strzeże”
Ostatnio edytowane przez Eliasz : 16-11-2008 o 14:51.
|