Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-11-2008, 14:19   #33
Gwena
 
Gwena's Avatar
 
Reputacja: 1 Gwena to imię znane każdemuGwena to imię znane każdemuGwena to imię znane każdemuGwena to imię znane każdemuGwena to imię znane każdemuGwena to imię znane każdemuGwena to imię znane każdemuGwena to imię znane każdemuGwena to imię znane każdemuGwena to imię znane każdemuGwena to imię znane każdemu
Ulrika odesłała chorego braciszka do wsi. Na pożegnanie dała mu paczkę ziół i kazała przez dwa dni jeszcze na czczo popijać, ale że nic mu już nie groziło mógł wrócić do domu. Od razu jak się pozbyła księżulka poczuła się lepiej.
Zelda poszła spać, a stara nadal siedziała przy ogniu. Gdy północ się zbliżała, wyjęła szczura z klatki, wyszła przed dom i zaczęła gwiazd wypatrywać.
Zabiła szczura jednym ruchem ręki, wypatroszyła mu wątrobę, obejrzała ją. Była zdrowa.
Spojrzała jeszcze raz w gwiazdy tym razem wyraźnie formułując pytanie.
- Czy kobiety i dzieci dotrą bezpiecznie do Eischendorff?
Przyszła wizja - tak mocna, że się zachwiała - walka, krew, śmierć jednego z mężów, ale widzi też wszystkie kobiety i dzieci bezpieczne pod świątynią Shallyi w miasteczku.
Wizja zniknęła, ale poczuła od strony wioski emanację czegoś, z czymś się nigdy nie spotkała. Nie była dobra w dostrzeganiu wiatrów magii, ale to wydało jej się dostrzegalne nawet dla nieobdarzonych - wiatry zostały splątane, zgniecione, zmieszane z potworną mocą.
Przez głowę przemknęły jej domysły... - Rhyio, oby to był tylko artefakt podrzucony przez bestie. Z biernym artefaktem może sobie poradzi. Jednak wydawało się jej, że za tym wbrew jej nadziejom jest jakaś obecność.
Nie wiedziała co robić. Uciekać? Przed tym nie było ucieczki... może to jednak tylko artefakt. Uczepiła się tej nadziei.

Wróciła do domu, wyciągnęła zza krokwi mieszek z resztą złota, położyła na stole, szybko napisała kilka słów - Cokolwiek się stanie jedź rano z uchodźcami. To pieniądze na żołd dla żołnierzy z Saldorfu, jeśli będzie jeszcze po co ich wzywać. Niech Cię Rhyia strzeże!

Ruszyła w kierunku palisady, chwilę trwało nim ją strażnicy wpuścili. W tym czasie zidentyfikowała miejsce skąd moc promieniowała. Spichlerz.
- Coś złego w spichlerzu się dzieje, jakby który za mną poszedł, ale do spichlerza się nie zbliżał, ot z daleka patrzył czy z niego coś nie wyjdzie. I pamiętajcie rano niewiasty mają wyruszyć. - Jej głos był pełen zwykłej pewności siebie. Była zdziwiona, że nie drży.

Ktoś za nią ruszył, nie patrzyła już za siebie skupiona na celu. Straciła też wątpliwości, to nie był artefakt. Ktoś bardzo potężny chciał by go zobaczyła. Przemknęła jej jeszcze raz myśl o ucieczce, odegnała ją. To coś mogło jedną myślą zniszczyć wioskę wraz z nią. Jeśli ucieknie to i tak ją dopadnie, a wioskę na pewno zniszczy.
Przed budynkiem wyczarowała światło. Mocy było tyle, że zamiast świeczki zajaśniała jak lampa. Usłyszała zdumione O! gdzieś z tyłu i jakiś okrzyk z czatowni. Nie pora na ukrywanie się.

Rozwarła szeroko drzwi do spichlerza. W środku zobaczyła kilka płonących świec, pomiędzy nimi demona, pięć łokci rogów, mutacji i mięśni, klęczącego przed nim mężczyznę w wiejskim ubraniu i wspaniale ubranego młodzieńca opierającego się na bogato zdobionej lasce. Koło wieśniaka leżała kusza.
- Co robisz idioto - zaczęła mówić, równocześnie demon pazurem wskazał na kuszę i coś wymamrotał w dziwnym języku. Wieśniak nie wstając sięgnął po kusze i obrócił się w jej kierunku, poznała go. Cisnęła w niego magiczne żądło w momencie kiedy naciskał spust.
Bełt ją trafił w serce, ale nie upadła, nie poczuła bólu. Wręcz przeciwnie poczuła się silna i młoda. Spojrzała na swoją dłoń - zmarszczki znikły. Młodzieniec podszedł do niej skłonił się dwornie i podał ramię. Oszołomiona przemianą przyjęła je. - Pani, masz na pewno dużo pytań. Zadawaj.
Pytań miała wiele, ale zadała tylko jedno - Czy dzieci dotrą bezpiecznie? Uśmiechnął się i potwierdził - Tak będą bezpieczne, Twoja wróżba się spełni.
- To tylko się liczy Panie, na poznanie innych odpowiedzi będę miała wieczność.
 
Gwena jest offline