Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-11-2008, 15:27   #103
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Dżungla była mokra, jak to po deszczu. Zresztą, zawsze była mokra w dorzeczu Kongo. Ale szedł śpiewając sobie po cichutku Animal Instinct :

Don't ever take tour eyes off me
Not even for a minute
'cause like a panther I might pounce
And that will be the limit


I can be sneaky, fast as a snake
I strike like a cobra, make no mistake
And baby you'll be trapped, quick as a wink
It's animal instinct


Don't think that I won't pin you down
No matter how you plead it
I'm like a lion who's been caged
And you are gonna meet it


Watch out I'll warn ya', sharp as a hawk
I'm wild as a tiger, I prowl and I stalk
'cause when a man feels thirst, he takes a drink
It's animal instinct


You better not be caught off guard
This wolf is on the search now
A leopard just can't change it's spots
And I'm about to lurch now
I roar like the jungle, I fight tooth and nail
I just gotta get you, you'll fall without fail
I'm ready for the kill, I'm right on the brink
It's animal instinct

It's animal instinct, animal instinct.”



Elvis, jak zwykle Elvis. Animal instinct podpowiadał mu, że czekają ich kłopoty jak stąd do Kairu. Póki co szedł jednak, puszczając od czasu do czasu po cichutku bąki, poprzedni posiłek, choć niezbyt obfity, jakimś cudem zabawiał się z jego kiszkami. Nawet pasowało, Paddy był z przodu, Tim z Simone, Padewsky próbował dyskutować z Africą, a on sam mógł swobodnie iść i pierdzieć.

Potem wrócił Paddy z całkiem dobrą informacją na temat polany, która jednak była fragmentem bardzo złej informacji, ze mimo przewidywań, nie złapali mieszkańców nadbrzeżnej wioski. W tym momencie usłyszeli kanonadę. Strzelano z kilku karabinów szturmowych, ale dżungla utrudniała dokładną ocenę. Mogło ich być 4 albo i 24. Odległość ? Może kilometr, może 5. Na pewno dobiegały z kierunku dokąd prowadził szlak.

Padewsky pytał, co robić. Doskonale pytanie, na które nikt nie znał odpowiedzi, każda zaś podjęta decyzja niosła ryzyko. Raczej liczył, że doświadczony żołnierz będzie coś proponować, rzucać sugestiami. Przecież miał za sobą tyle kampanii. To nie była standardowa wyprawa, gdzie spełniało się rozkazy, ale cos w stylu XIX-owiecznych podróżników, gdzie grupka białych przedzierała się przez afrykański dzicz niczym w kompletnie nieznaną krainę. Tutaj liczyła się każda inicjatywa, bo każdy pomyśl mógł być na wagę sukcesu.
- Paddy – zwrócił się do Irlandczyka. – Weź sierżanta Padewsky’ego i idźcie na godzinę do przodu w kierunku strzałów. Jeżeli to nadrzeczne plemię, to możliwe, że je złapiecie. Nie wiemy, czy tylko Simba mają broń palną. Nawet zresztą, jeżeli tak, to nadrzeczne plemię mogło zrobić na nich zasadzkę i wniej po prosru wybić. Dlatego, jeżeli to nasi to doskonale. Wtedy nawiążecie kontakt i jeden z was przyjdzie po nas. Będziemy czekać na wspomnianej przez ciebie polanie rozbijając obóz. Jeżeli nikogo nie znajdziecie, to po godzinie wracajcie obydwaj. Jeżeli natkniecie się na Simba, to wiesz, co masz robić. Jeżeli możesz, zabij, jak się da, weź języka, jeżeli będzie zbyt dużo, zobacz, co się da, oraz wracajcie. Zresztą, na miejscu będziecie wiedzieć, jak postąpić. Tak czy siak, bez informacji od was, czekamy na polance.
 

Ostatnio edytowane przez Kelly : 16-11-2008 o 15:29.
Kelly jest offline