Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-11-2008, 15:47   #8
Crassus
 
Crassus's Avatar
 
Reputacja: 1 Crassus jest jak niezastąpione światło przewodnieCrassus jest jak niezastąpione światło przewodnieCrassus jest jak niezastąpione światło przewodnieCrassus jest jak niezastąpione światło przewodnieCrassus jest jak niezastąpione światło przewodnieCrassus jest jak niezastąpione światło przewodnieCrassus jest jak niezastąpione światło przewodnieCrassus jest jak niezastąpione światło przewodnieCrassus jest jak niezastąpione światło przewodnieCrassus jest jak niezastąpione światło przewodnieCrassus jest jak niezastąpione światło przewodnie
Borys wraz ze swoim synem gnał galopem nie zważając na przechodniów w stronę bramy. Zatrzymał się przed nią, by zwolnić konia i minąwszy bramę znowu doprowadził konia do galopu. Tutejsze drogi były twarde i nie przeszkadzały zbytnio w podróży, tym bardziej na koniu wzbogaconym wampirzym pierwiastkiem... Koń taki potrafił gnać ile sił w nogach przez ponad 2 godziny!
Wampie w końcu musiał zrobić przystanek. Koniowi z pyska już piana ciekła więc lord zwolnił tempa i zatrzymał się na przydrożnej polanie. Zszedłszy z konia posłał swego syna po chrust a koniowi posłał telepatyczny rozkaz: "paś się..." Koń odszedł kilka kroków od swego pana i zaczął zajadać soczystą, zieloną trawę. Borys wyjął z juków 2 porcje sucharów podróżniczych i bukłak z winem. Pociągnął głęboki łyk i przegryzając sucharem spostrzegł powracającego z chrustem na rękach następce.
- Dobrze. A teraz weź hubkę i krzesiwo i rozpal pomniejsze ognisko. Odpoczniemy tutaj z pół godziny. Weź sobie też te suchary. - mówiąc ostatnie zdanie rzucił w stronę Feothora paczkę sucharów. Feothor złapał ją upuszczając na ziemię chrust. Wyjął kilka sucharów, zjadł jeden a resztę położył na leżącej na ziemi paczce z resztą sucharów. Ukląkł na jedno kolano i zaczął układać ognisko. Borys w tym czasie poszedł załatwić fizjologiczną potrzebę w brzozowym zagajniku. Kiedy wrócił zobaczył siedzącego przy palącym się ognisku i zajadającego się sucharami następce.
- Hah, już niedługo, mój syyynuuu... Staniesz się moim prawowitym następcą... Ale teraz już ruszajmy, musimy dotrzeć do zamku przed zmrokiem... - i wypowiedziawszy te słowa przywołał myślami swego wierzchowca, koń po chwili pojawił się między drzewami i przybiegł do swego władcy parskając po drodze. Feothor w tym czasie zagasał ognisko. Borys wskoczył na konia i podał rękę swemu następcy. Ten skorzystał z pomocy i po wdrapaniu się na konia, jego pan musiał przekazać telepatyczny rozkaz dla wierzchowca, ponieważ ten od razu ruszył bez żadnego ściśnięcia ostrogami zaraz po tym jak Feothor wdrapał się na konia. Podróżowali główną drogą więc dotarli do zamku równo z zachodem słońca. Przy bramie stało dwóch Cyganów z halabardami, którzy pokłonili się przejeżdżającemu lordowi. Na dziedzińcu odbywało się życie małego zamku. Mieszkali tam bardziej zaufani Cyganie i służba. Reszta klanu Dragosni mieszkała w wiosce położonej niedaleko. Borys zeskoczył z konia, jego następca zaraz po nim, i rozkazał przygotować Salę... Stajenny od razu wziął konia do stajni, a za nim poszło jeszcze kilku pachołków. Borys otwierając drzwi rzucił wzrokiem na wielki stół zastawiony potrawami z dalekich krain, chwycił tylko obraną pomarańczę i ruszył do swojej komnaty. Następcy pozwolił się posilić i odpocząć przed zbliżającym się rytuałem. Wszedłszy na najwyższe piętro do swojej komnaty zdjął lekką zbroję i padł zmęczony na łóżko.
- Ahh... Nawet wampir się zmęczy po całym dniu pracy.
Po jakimś czasie odpoczynku wstał, założył rytualne szaty i zszedł na dół do głównej komnaty. Na zewnątrz zbliżała się północ. Wampir chwycił ciepłe udko kurczaka, szybko je zjadł, popił czerwonym winem i skinął na następcę.
- Chodź. Zaraz staniesz się Feothorem de Dragosani... Mój syyynuu... - I zeszli do komnaty...
W komnacie było dość ciemno, by nie mógł nic widzieć normalny człowiek. Borys widział doskonale, ale następca nie za bardzo. Nagle Feothor poczuł, że Borys go puścił i, że zmieniło się podłoże po którym stąpał. Nagle zobaczył, że znajduje się w wysokiej sali wspartej kolumnami zakończonymi kościanym fryzem. Nagle z otworów wielkości głowy znajdujących się w posadzce trysnęły płomienie. Feothor znajdywał się w centrum tych płomieni, nie widział, że płomienie układają się w pentagram - najbardziej znanym ze znaków piekielnych. Z góry zjeżdżała drewniana winda z zakutym w ciężkie łańcuchy Cyganem. Kiedy winda zjechała na dół Borys wyjął nóż, złapał za rękę cygana i zaprowadził go pod jeden z ołtarzy w sali. Ołtarz pod, który go zaprowadził był najpiękniej zdobionym w sali. Nagle rozbrzmiały chóralne głosy i wampirzy lord zadał cios prosto w aortę szyjną, krew bryzgała na wszystkie strony, a splamiony nią Borys śmiał się wniebogłosy. Feothor przeraził się całym przedstawieniem i chciał uciec, niestety ognie go powstrzymały. Borys przelał krew Cygana do rynienki prowadzącej z ołtarza do pentagramu. Krew popłynęła wartkim strumieniem, a Borys przeszedł przez ogień do swego następcy przerażonego jak małe dziecię. Poparzone ciało Borysa wzmogło wymioty w Feothorze, powstrzymał je jednak, a sam wampirzy lord ugryzł go w szyję wypijając trochę krwi. Przekazał przez to ugryzienie cząstkę swego wampirzego JA, z którego rozwinie się nowy wampir w ciele Feothora. Następcą wstrząsnęły spazmatyczne ruchy, stracił siły, padł na ziemie nadal się trzęsąc. Ognie przestały już płonąć, poparzone usta Borys rozkazały jednemu z pachołków zanieść młodego wampira do swojej komnaty. Jego wampir pracował już nad odnową poparzonego ciała, wampir ustał i obrócił się w stronę ołtarza i niedawnego pentagramu. Teraz dopiero widać było jego prawdziwy wygląd... Ma pochyłe czoło i wygoloną głowę, z wyjątkiem kosmyka włosów pośrodku, który wygląda jak gruby czarny pasek na blado szarej skórze. Włosy zaczesane do tyłu, niby grzywa i związane w węzeł, opadają mu na plecy. Małe i osadzone blisko siebie oczy napawają lękiem. Patrzą z pogardą znad gęstych, czarnych brwi. Duże, spiczaste uszy lekko przyciśnięte do głowy i zapadnięte policzki robią wrażenie wymizerowanych. Usta ma mięsiste i blade i przekrzywione w lewą stronę, co nadaje wyraz szyderczego uśmiechu. Ma spiczasty podbródek, ale najbardziej uderzające w jego twarzy są owe małe, płonące oczy, czerwone jak krew, patrzące z głębi czarnych oczodołów. Ubrany w czarne szaty ze srebrnymi haftami czaszek u dołu i wielkim, czarnym tatuażem pentagramu na plecach oraz tatuaż ze skrzyżowanymi piszczelami na nodze - znak jego rodu - tworzy z niego iście mroczną istotę zrodzoną z krwi...
- Kurwa. - I odszedł do swojej komnaty...
 
__________________
Wolność gospodarcza: 63
Tradycjonalizm:-37
Wolności obywatelskie:54
Najbliższa Ci ideologia to: Libertarianizm
Crassus jest offline