Wątek: Viva Allracja!
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-11-2008, 16:32   #26
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
1 Mondeus Crudusa 5466 CK, Allracja


Targowisko, Karczma „Szczurza Nora”


- Nie wiem na co się porywam? Może i tak... Dlatego właśnie pytam! Hmm... Ale jednak mógłbyś mi powiedzieć, jeżeli oczywiście wiesz... Czy my dwaj - chłopak wskazał na Groka śledzącego wzrokiem wyjątkowo tłustego szczura - możemy ot tak sobie wejść do Portu? Nie pytam już o bagna, tylko o sam Port.-
- Nie wiem, nie obchodzi mnie nic co dotyczy Portu. Dla mnie, nie ma tam nic interesującego.- odparł Ratkin dając wyraźnie do zrozumienia, że nic więcej nie powie.
Krisowi pozostało więc wędrowanie po Targowisku w celu sprzedania węża, a potem klatki...Na samego węża chętnych nie było. Zwierzę było zbyt ryzykowne by go hodować i zbyt mały był na niego popyt. Również klatka była trudnym do sprzedania towarem. Owszem, znaleźli się chętni, ale ich oferty były dużo poniżej oczekiwań Krisa. Sprzedając klatkę Kris mógł liczyć na spore straty w stosunku do inwestycji jakie w nią włożył.
- Słuchaj... mógłbyś złapać parę tych szczurów w karczmie półelfa, jak wrócimy tam z powrotem? Chodzi mi o żywe szczury. - spytał Kris.
- Nie Grok załatwiać posiłek dla Kris, tylko Kris dla Grok.- odparł dumnie goblin.- Ja klient, ty usługodwawca... usługodówca, usługodawca.-
- A tak w ogóle... Czemu potrzebujesz kogoś, kto doprowadzi cię do obozu na bagnach? Coś ty zrobił tym jaszczurom, że aż tak się ich boisz, co? - dopytywał się dalej Kris.- I dlaczego uważasz, że źle zrobiłem, mówiąc Ratkinowi po co tu jesteś. To była uczciwa gra, musiałem odpowiedzieć. A poza tym, nie dowiedział się niczego ważnego. Jak już dotrzemy na bagna... Naprawdę będzie tam aż tak ciężko? Mam nadzieję, że dobrze wiesz, jak dojść do tego obozu... I że mnie, jako twojego towarzysza, towarzysza goblina, przynajmniej zielonoskórzy nie będą chcieli zastrzelić z ukrycia!-
Twarz goblina spochmurniała, Grok wysyczał tylko gniewnie.-Ty nie być godny zaufania, za wścibski, za wiele gadać...Niegodny tajemnic goblinów. Gobliny prowadzić wojna z jaszczurzy lud. Wie to każdy w Allracja...Ty nie musieć wiedzieć więcej. Ty nie umieć trzymać język za zębami. Ja nie ufać półelf od szczury i tobie radzić, by czynić tak samo. A może wtedy...pożyć dłużej.-

Targowisko, Karczma „Pod Pijanym Kozłem”, pokój siva

-...tego, znaczy się, o czym mówiłeś? Że niby szukasz jakichś ruin w Bagiennym Lesie?
- Ruin lub osad mojej rasy.- rzekł Maahr.
-Znaczy się takich żaboludzi, jak ty?- dopytywał się starzec. A Maahr powoli tracił cierpliwość.- Sivów! Sivów! Nie jestem żaboludziem, tylko sivem!-
-Siv...jasne. Niech ci będzie żab...-rzekł starzec gramoląc się z łoża. Wstał, podszedł do okna i otworzył je na oścież. Wykonał parę głębokich oddechów. Następnie pozbawionym nadziei głosem spytał.- Nie masz przypadkiem trochę opium, albo innego ziela?-
-Nie.-rzekł Maahr, powoli tracąc nadzieję, na uzyskanie czegokolwiek od starego narkomana.
- Szkoda, po paru dymkach lepiej mi się myśli...Widziałem...Wiesz, za goblinami i dzikimi jaszczuroludami są ruiny, mnóstwo ruin zapomnianych miast...Metropolii przy których Allracja wyda ci się prowincjonalnym miasteczkiem. Są też ruiny ozdobione obrazkami stworów takich jak ty.-rzekł w końcu Morgan.
-Zaprowadzisz mnie tam?- spytał siv.
-O nie! Za żadne pieniądze nie wrócę do Ss’elkt Ars’cg! Radź sobie sam!- rzekł zaskakująco energicznie i głośno Szajbus Morgan.
- Ss’elkt Ars’cg?- spytal Maahr.
-Z jaszczurzego, Zielone Piekło. -rzekł Morgan.- Tak jaszczury nazywają Wielki Bagienny Las. Według mnie, trafna nazwa.-

Dzielnica Reprezentacyjna , Restauracja „Pod Złotym Lotosem”


Alkohol krążył w żyłach Vanyreda. Z każdą radą za którą musiał zapłacić, wychylił też kieliszek trunku satyra, trunku dość dużej mocy. Nic dziwnego,że umysł elfa nie pracował na najwyższych obrotach i dopiero podczas rozmowy z draewem Vertigo zdołał poukładać zdobyte informacje w jakieś sensowne wnioski. Z tego co pamiętał z rozmowy z Kraxusem, satyr doradzał aby żywność i stroje kupować na targowisku, a broń i magicznej przedmioty w dzielnicy alchemików, zwłaszcza eliksiry stamtąd polecał. Dziwnym trafem losu zapamiętał wypowiedź satyra dotyczącą wyprawy do Wielkiego Bagiennego Lasu słowo w słowo.
- Wyprawa na gobliny. Taaa...nic nowego, co kilka tygodni jaszczuroludzie ją organizują. Gobliny przeszkadzają im w zbieraniu roślin, atakują tragarzy. Więc gdy te ataki stają się nieznośne, zbierają bandy frajerów i wysyłają na wojenne obozy tych istot. Naiwni najemnicy otrzymują obietnicę tak hojnej zapłaty, że nie zauważają haczyka ukrytego pod złotem. Na bagnach gobliny są u siebie i znają trucizny nie gorzej od miejscowych alchemików. A dla jaszczuroludzi liczy się zniszczenie obozów za wszelką cenę. Życie najemników nie ma dla nich znaczenia. Nawet lepiej jak zginą w walce. Nie trzeba będzie im płacić. Zresztą gobliny to najmniejszy z problemów, są jeszcze wywerny, krokodyle oraz inne potwory. No i likantropy, tworzone przez skrywający się na bagnach druidzki krąg Furii Lasu. Nic więc dziwnego, że z każdej wyprawy wraca nie więcej niż połowa najemników.
Alkohol który płynął w żyłach szlachetnego elfa utrudniał nieco myślenie. Lecz Vanyred nie był pijany. W karczmie pilnował się by nie pić zbyt wiele. Niemniej to wystarczyło, by w rozmowie to draew początkowo przejął inicjatywę.

***

Kobieta albo była tak naiwna albo tylko udawała. Bowiem przyjęła udawaną troskę Vertigo za prawdziwe uczucia. Draew uznał, że jest naiwna, samice były w końcu istotami niższego rzędu, pozbawionymi przenikliwości.
-Milady, jeśli więc pozwolisz chciałbym spytać jak dawno zaginęło to szlachetne zwierze, czy kogoś pani podejrzewa? Jeśli łaska to byłbym zaszczycony mogą porozmawiać z pani bliskim przyjacielem, może zdołał zauważyć to co umknęło pani delikatnemu spojrzeniu. Jeśli to człowiek tak mądry jak pani twierdzi wstydem by było nie spytać go i nie udać się do niego po radę! –dodał po chwili.
-O tak! Bandytów! Ci okrutnicy przysłali list z żądaniem okupu za mego pieszczoszka. Wraz z jego obrożą i kagańcem. -rzekła kobieta szlochając.- Spełniłam ich żądania, umieściłam pieniądze tam gdzie chcieli, ale nie zjawili się po nie. Nie oddali też mego Pimpusia i przestali się ze mną kontaktować.-
Po tych słowach podała obu elfom list do przeczytania.

MAMY TWEGO PIESZCZOSZKA. JEŻELI JESZCZE CHCESZ ZOBACZYĆ SWEGO KRENSHARA ŻYWEGO, TO ZROBISZ CO NASTĘPUJE. ZAWIESISZ WOREK Z 20 RUBINAMI O WARTOŚCI CONAJMNIEJ 1000 SZ W WORKU, NA DREWNIANYM PALU W OGRODACH SWEJ POSIADŁOŚCI 25 WUALENA. NIE PRÓBUJ NAS OSZUKAĆ, ALBO POSZUKIWAĆ, BO TWÓJ PIMPUŚ ZGINIE.

Gdy elfka spojrzała w kierunku bliskiego przyjaciela, ten skinął przecząco głową. Widać nie chciał się w to angażować...A może był inny powód?
Vertigo spojrzał na list, 25 Wualena, czyli kilka dni temu. Skoro porywacze chcieli okupu, czego go nie odebrali?

Allracja, Port, wrota celne


Jaszuroludź w spokoju wysłuchał bełkotliwej wypowiedzi Somka. Zbliżył pysk w kierunku twarzy kapłana. Jego nozdrza wciągnęły powietrze. Pysk wygiął się w wyrazie irytacji.- Wy pijani! Przyjść jutro, trzeźwi! Udacie się do Sesslitha, on zbiera chętnych do walki z goblinami.-
-A możemy się... przekimać w którymś z tych... niezamieszkanych budynków?- spytał Somek.
- Tylko jaszczuroludzie mogą przebywać na ziemiach jaszczuroludzi. Port należy do Czterech Pazurów, ty spać na swojej ziemi ssaku! A skoro nie masz innych interesów w Porcie, zaprowadzimy cię do wyjścia.- rzekł strażnik i wraz pomocnikami ostrożnie, acz stanowczo wyrzucili obu „dzielnych wojaków” z Portu do Targowiska.

Allracja, Targowisko


Wyrzucony poza granice Portu Somek mógł jedynie rozejrzeć się za mułem...A gdzie on jest?! Kapłan skupił resztki swej pamięci. Te resztki które nie były zamglone alkoholem. I przypomniawszy sobie , gdzie zostawił muła udał się w tamtym kierunku...I zobaczył dwóch obszarpańców kłócących się o jego zwierzaka. Każdy z nich ciągnął muła w swoją stronę, krzycząc głośno o tym że to do niego należy Somkowy wierzchowiec. Powoli zaczynał się gromadzić wokół nich tłumek gapiów. Somek ocenił obu pretendentów do swego muła. Obaj byli ludźmi, niższymi od Somka czy na wpół przytomnego Thokka. Obaj byli uzbrojeni w zakrzywione noże, spory arsenał obelg i przekleństw, a także piskliwe głosiki.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 16-11-2008 o 19:21.
abishai jest offline