-Zapewne... Maurycy nie rozumie, że ten on jest zły, nie widzi obłudy i perwersji, nie wie nawet jakie rzeczy szepcze mi nocami.
Opuści łeb na dół, pokręcił głową spokojnie. Nie-burza która trwała lecz jej nie było właśnie minęła jakby pogodził się ze swym losem, nic już nie mąciło Twych zmysłów świata. Ksiądz rozmawiał zadowolony z Asmodeusem, chyba faktycznie nie widział go tamki jakim jest. Lecz upadły anioł wszystko dostrzegł i nie kryjąc się, łypał oczyma na Ciebie, na wtulonego w są sierść Morfa i na człowieka. Zniecierpliwienie objawiało się na obliczu, przygryzanie pomalowanej szminka wargi, chwytanie za guzik. -Czego odemnie chcesz? Mów albo idź precz.
Zadarł łeb do góry, ostatni wyraz rozpaczy na twarz, na serce. I niewiedza, zagubienie które podpaliło.. gniew? Gniew pochłaniający całą wole i upór? Stukał palcami w ławkę. Stuk... stuk...
Rozstaj dróg.
__________________ Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura. |