Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-11-2008, 22:23   #55
g_o_l_d
 
g_o_l_d's Avatar
 
Reputacja: 1 g_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znany
Acheont minąwszy kolejny załom betonowej ściany, zatrzymał się spostrzegłszy, że jest jedynym członkiem peletonu.

- Que pasa? Gdzie podziały się te obdartusy? Pewne te cieniasy nie wytrzymały tępa ucieczki. Od razu było po nich widać, ze to amatorzy…

Wyjrzawszy za róg Świetlisty dostrzegł kolosalne monstrum, które w niebywałym tempie zbliżało się w jego kierunku. Nieopodal trzej mężczyźni nerwowo rozgrzebywali stos kartonów. Jako, że Acheont czuł się niebywale nieswojo bezczynie patrząc, jak z marnym skutkiem trzech łachmaniarzy próbuje się schować pod kartonowymi płachtami na tle szarżującego kolosa, więc postanowił się do nich przyłączyć, w charakterze wzoru do naśladowania.

- Karton, tektura, karton, tektura, właz, karto….zaraz! Właz! O i gazeta! Ej słuchajcie w "Pulsie" reklamują knajpę z wyśmienitymi łazankami! Ten adres na pewno się przyda!

W chwili, gdy Świetlisty podniósł wzrok znad gazety spostrzegł, jak okryta hełmem głowa Thimotego niknie w odmętach studzienki. Spostrzegłszy, w jakiej znalazł się sytuacji, wpadł pod zasuwane, stalowe wieko zupełnie jak wystrzelony z procy. Acheont niczym kometa przeciął swoją aurą mroczny strop kanału, kończąc z nie lada chlupnięciem w zawiesinie wypełniającej dno ścieków. Pewnie niejeden z towarzyszy spostrzegłszy spadającą gwiazdkę pomyślało życzenie: „Niech, chociaż ciupkę się przytopi i straci głos”

***

Mała, lewitująca kula światła wyrwawszy się z odmętów ścieku, zaczęła zwiedzać otoczenie z gracją pijanej muchy.

- To już koniec! Ciemność, ciemność widzę… A nawet otchłań pełną ciemności! Cholera trochę powagi! Ona do mnie macha!
- mężczyzna ze zwisającą z ramienia bronią pochylił się nad Świetlistym.

- Szefie oni odzyskali przytomność!
- Aua moja głowa... Co się stało? Pamiętam tylko jak całe życie szybko przeleciało mi przed oczami. Nie wiem czy to przez ten smród, czy przez impet upadku, ale obiad to mi tylko śmignął.
- A co mamy zrobić z tym świecącym czymś?
- Wymyślcie coś, nie każcie mi myśleć Rojek, że mam zastępcę debila. –
zadrwił i dopiero teraz zauważył, że dziwni goście obudzili się.
- Świecącym czymś?! –
wykrzyknął jak zwykle wielce oburzony Acheont. Słowa rebelianta zadziałały na Pana Świetlika lepiej niż sole trzeźwiące. Bez namysłu mała kulka światła podleciała do dowódcy oddziału i wzleciawszy na wysokość jego oczu wpatrywała się w niego świdrującym spojrzeniem. Widząc to rebeliant załadował broń. Wtem w rozbłysku światła Acheont rozpłynął się w powietrzu, pojawiając się za plecami Thimotiego

- Dzień dobry ptaszynki. Nie wiem, kim jesteście, co też później skrupulatnie ustalimy, ale wiem, że macie przejebane. Chcąc nie chcąc właśnie dołączyliście do rebelii. Witamy w oddziale.
- Hej Timi On uraził moją dumę i przeklina w obecności dziecka! Pokaż mu, kto tu wydaje rozkazy! Pofatygowałbym się sam, ale widzę, że cię ręka swędzi.–
widząc brak jakiekolwiek reakcji u kolegi Acheont spróbował ponownie:

- No widzę, że potrzebujesz motywacji. Weź mu jebinj, a ja Ci oddam.

Wtem Świetlisty dostrzegł lekceważące spojrzenie dowódcy oddziału. Nie mógł puścić tego płazem, więc zrobił to, co wydawało mu się, że robi najlepiej, choć jak zwykle się mylił.

- Stary, żal mi ciebie. Nie chcę. Ba! Nie mogę znów na to patrzeć. Jak on cię dorwie, to ja wychodzę i biorę małą, bo to nie sceny dla dzieci. Stary ratuj się! Próbuj uciekać. Błagaj na kolanach o litość. Ja nie wiem. Gdzie twój instynkt samozachowawczy? Ty w ogóle zdajesz sobie sprawę z jego potencjału? Ludzi, których zidentyfikowano po tym jak weszli mu w drogę można zliczyć używając palców jednej dłoni, no może i dwóch, ale to wieloletniego pracownika tartaku. My dwaj jesteśmy jak bracia, ale podobieństwo zewnętrzne jest całkowicie przypadkowe. Może i on jest okrutnym i bezlitosnym człowiekiem, ale szanuje się ludzi za zalety, kocha za wady. Do jego zalet zaliczam: podnoszenie konia jednorącz, całodzienne bieganie bez zmęczenia i umiejętność podkradania się do zwierzyny tak, blisko, że często umierała ona na zawał wywołany szokiem, zanim zdążył użyć broni albo chociażby przyłożyć pięścią. Wiesz, co? Jak on chwyci kartkę papieru, to ona się sama zwija w kulkę, bo boi się, że on zrobi to za mocno. Gdy rzuca nią do kosza nigdy nie chybia. Czasem kosz się przesuwał, by nie chybił, ale to wszystko z szacunku! A na pewno nie zgadniesz, kto nauczył prąd kopać. Właśnie, że nie on, tylko ja. Także sobie uważaj. I wiesz, co ci powiem „ptaszku” żyję już trochę na tym świecie i zauważyłam, że, jak kto ma w sobie dar by błyszczeć, to będzie błyszczeć nawet przez sześć warstw brudu, a ci, co błysku nie mają, błyszczeć nie będą, choćby ich nie wiem jak polerować. Przyczepiłeś się do mnie, bo po prostu mi zazdrościsz. Tobie by nawet froterowanie tyłka nie pomogło w ustaleniu koloru skóry! Wiesz, co ci powiem panie rebelianciku? Dla was ludzi to takie typowe, tak bardzo lubicie oszukiwać się wzajemnie, że wymyśliliście rząd, by robił to za was. I tu nagle, jeden z drugim się obudził i myśli sobie, że coś jest „nie halo”. „Ten świat nie wygląda tak, jak nam obiecywali”. Wtem czas ludzie zakładają rebelię. We wszystkich światach wygląda to tak samo. Chowacie się pod ziemie, jak karaluchy i trwacie konspirując we wspaniałym oczekiwaniu na nic specjalnego. No to się doczekaliście. Tadam! O to jesteśmy! I znów wyniesiemy kolejny uciskany lód z podziemi do samych gwiazd! W taki przypadkach najważniejsza jest praca u podstaw. I to macie sobie zapamiętać! Nie wolno przeklinać przy dzieciach! Jasne?

- Kim wy do diaska jesteście? –
odparł niepewnym głosem dowódca.

- Należymy do najtajniejszego związku, jaki możesz sobie wyobrazić.
- Naprawdę? A jak was zwą?
- Strażnikami Wszechporządku, Emisariuszami Woli Kreatora, Opiekunami Serca Wieloświata, to tylko kilka z nazwy, którymi określano nas poprzez eony odkąd Twórca skończył swe dzieło.
- Co?-
wykrzywił się zdziwiony mężczyzna.- Nigdy o was nie słyszałem!
- Sam widzisz, jacy jesteśmy dobrzy.
 
__________________
Nie wierzę w cuda, ja na nie liczę...

Dreamfall by Markus & g_o_l_d
g_o_l_d jest offline