Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-11-2008, 13:45   #4
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację


Vlad śnił. Wiedział, że śni, ponieważ dowodził największą armią nieumarłych, jaką widział świat. Na jawie nie było to możliwe (jeszcze!), a tu na każde skinienie jego pulchnej rączki był regiment kościotrupów, albo zastęp zjaw. A więc dyrygował nimi, każąc niszczyć ludzkie miasta, wsie, palić lasy i pola, aż wszystko wokół było zniszczone przez wojenną pożogę.
- Muahaha! Muahahaha! Zzłłłoooo! Zabić! Niszczyć! Gwałcić!... - aż się zapluł w tym wszystkim. Coś jednak nie dawało mu spokoju. "Co to może być?" - myślał śniąc.
"Aha!" - wykombinował w końcu - i Jeść! - miał rację, ponieważ to, co najpierw wziął za wytwór jego umarłych doboszów wygrywających na werblach marsza, okazało się być burczeniem jego okrągłego brzuszka. Coraz głośniej i głośniej, aż... się obudził.

- Jeść... - powtórzył półgłosem, oblizując spragnione jadła usta. Swoimi klimatycznymi, pozbawionymi tęczówek i źrenic oczami rozejrzał się po celi.
- Jeść!... - powtórzył głośniej, wybuchając na chwilę nerwowym chichotem. - Zjadłbym coś... - dodał z naciskiem, patrząc wymownie na obecnych w celi. Ponownie zachichotał, pokazując ostre jak igły ząbki.

Jego bystry wzrok wypatrzył wyjątkowo tłustego strażnika przechadzajacego się po korytarzu. Przełknął nerwowo ślinę, która wylewała się z jego ślinianek na samą myśl o posiłku. "Kici, kici" - wabił w myślach swą ofiarę. "Cholera, jak się woła na strażnika?" - zasępił się.

Nie zwracał zbytnio uwagi na współosadzonych, chociaż już zaczynał rozpatrywać ich obecność w perspektywie kulinariów, na przykłąd tatara. Potrafił przyrządzić posiłek z dowolnej istoty - był w końcu niziołkiem, mimo że Mrocznym.

Wreszcie się doczekał. Zbliżające się kroki strażnika i słowa "W porządku. Wyłazić." jawiły mu się niczym obietnica obiadu.
- Papuuu! - wrzasnął na całe gardło i wybiegł z celi. Na widok oddziału zbrojnych mierzących z kusz zarył owłosionymi stopami w miejscu.
- To ja mogę jeszcze poczekać... - dodał cichutkim głosikiem, który sugerował, że jego właściciela właściwie tutaj nie ma. Zniknął gdzieś.

- Idziemy -strażnik jednak nie dał się przechytrzyć i po wyjściu wszystkich zatrzasnął kratę za ich plecami.

Wyprowadzono ich na zewnątrz. Tłum zebrany na dziedzińcu powitał ich entuzjastycznie, wiwatując, potrząsając wyciągniętymi w górę pięściami i wyrzucając konfetti z nadpsutych warzyw i owoców. Włodek z radością zauważył, że strażnicy też brali udział w zabawie, łapiąc warzywa na szpice hełmów. Jeden miał na nim nawet trzy. "Zręczna bestia" - z podziwem zauważył Vlad. Chwilę później dostał soczystym, zgniłym pomidorem w ryja. "Przystawki podano!" - z zadowoleniem oblizał usta i okolice długim jęzorem.
Wprowadzono ich na scenę. Na niej w rzędzie stały drewniane stołki. Tyle, ilu było prowadzonych przez straż przyjezdnych. "Pewnie mamy gościnnie występować..." - domyślił się Mroczny Niziołek. Zaczął przypominać sobie najlepsze dowcipy, jakie znał. Zaaferowany nawet nie zauważył, jak został postawiony na dwóch stołkach, stojących jeden na drugim, a na szyję założono mu pętlę. Tłum, pewnie dla dodania wędrownej trupie animuszu, rozwrzeszczał się jeszcze bardziej.

Wszyscy ucichli, gdy na podwyższenie wstąpił strażnik i rozwinął pergamin. Wpatrywał się w niego intensywnie przez chwilę aż wreszcie schował z powrotem.

- Zebraliśmy się dziś tutaj – zaczął przemowę – by tych oto osobników zjednoczyć z bogami świętym węzłem śmierci. A to z racji dokonanych licznych zbrodni. W większości to rzeczy błahe jak choćby gwałty, morderstwa, kradzieże, niszczenie mienia publicznego. Jednak nazwanie mnie, kapitana straży, chujem złamanym to zbrodnia niesłychana, za którą dziś owi panowie odpłacą swoimi szyjami. Jeśli w tym miejscu jest ktoś, kto wie, dlaczego ta egzekucja odbyć się nie może niech przemówi teraz bądź zamilknie na wieki.
Nikt nie miał nic przeciwko. Nawet muchy kręcące się wokół Vlada jakby ciszej brzęczały.

- W takim razie jeszcze tylko prawo do ostatniego życzenia i już przystępujemy do rzeczy. No panowie. Czego sobie życzycie?

Jeden z ugoszczonych podobnie jak Vlad osobników rzucił coś o żarciu, drugi o wódce.
"Hmmm..." - zastanowił się niziołek.
- Już wiem! Dla mnie torcik z wisienką! I zasmażka! I pajdę chleba ze smalcem! I koszyczek malin! I szarlotkę! Kawy z mlekiem! Piwa! Zsiadłego mleka! Pieczonego prosiaka! Ogon jaszczurki!... - "Na co mi ten ogon?" - I kilo jabłek, tylko świeżych - pogroził paluchem chętnemu do rzucenia zgniłkiem wieśniakowi - Zimowe mają być. Jak nie macie, to ja chętnie poczekam do zimy. Mi się nie śpieszy... - dodał wyjaśniająco.

Zadowolony z siebie wypiął pierś, o mało nie przewracając przy tym piramidy stołków, na których stał jego niewysoki majestat.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline