Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-11-2008, 09:42   #1
 
wojto16's Avatar
 
Reputacja: 1 wojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumny
Kolejna sesja rpg

Więzienie w Loren znane było na całym świecie z panujących tam rygorystycznych i akustycznych warunków. Rygor polegał przede wszystkim na ciągłym trzymaniu więźniach w celach i załatwianie im darmowych oraz obowiązkowych koncertów słynnego barda Mateja z Zielonych Wzgórz, którego muzykę powszechnie posądzano o wywołanie erupcji wulkanu na Półwyspie Ipeńskim i trzęsienia ziemi na ziemi burdunkiejskiej. Akustyka polegała zaś na szerokim polu rozchodzenia się dźwięków. Niejeden więzień zbudził się, gdy ktoś z celi obok właśnie podrapał się po zarośniętym policzku. Równie słynna była ichnia kuchnia, której składniki pozyskiwano z okolicznych wychodków. Toteż nikogo nie dziwił absolutny brak szczurów w tym miejscu. Najstarszy więzień oszacował, że ostatni został zjedzony przed dziesięcioma laty. Reszta szczurów wyniosła się z racji klaustrofobii odczuwanej w celach. Drużyna przyszłych bohaterów otrzymała największą celę, ale i tak mocno uwierało ich po bokach. Nie przeszkadzało im to tak jak niewiedza. Obudzili się z samego rana w tej celi z ogromnym bólem głowy i nie pamiętając nic z ostatnich dni. Strażnicy na większość pytań burczeli tylko coś pod nosem o wyrzutkach społeczeństwa albo kazali się zamknąć. Pozbawieni byli, więc zarówno wolności jak i punktu orientacyjnego w kwestii czasu. Szybko odkryli, że wszyscy zostali wynajęci przez młodego najemnika i umówieni na spotkanie z nim. Nie żeby jakoś im to poprawiało nastrój, ale przynajmniej coś ich łączyło poza głupią sytuacją, w jakiej się znaleźli.
Byli to przedstawiciele różnych ras i klas społecznych. Jednym z nich był białowłosy ludzki mężczyzna Markus Storm. Kolejnym ludzkim mężczyzną w tym zacnym gronie był Tirg Wspaniały (choć nie był taki wspaniały skoro się tu znalazł). Znajdował się tu jeszcze jeden tajemniczy mężczyzna Hughes Vetinari o nie do końca sprecyzowanej rasie. Przynajmniej sam jej dokładnie nie sprecyzował. Wyglądał na człowieka, ale kto go tam wie. Mimo wszystko lepsza nie sprecyzowana rasa niż niesprecyzowane preferencje seksualne jak u dwójki elfów, Ith'iliana Sargatlina oraz Aidena. Reszta ekipy na wszelki wypadek planowała wystawiać warty, których celem było obserwowanie elfów, gdy pozostali śpią. Do więzienia trafiły wraz z nimi dwa niziołki. Niezbyt dobrze im z oczu patrzyło, ale ten Rufus Kartoszek w porównaniu z tym Vladimirem Pumpernikielem jawił się jako anioł miłosierdzia.
Tego dnia mieli równie dużo szczęścia jak i pecha. Wyraźnie dało się słyszeć uderzenia o podłogę ciężkich buciorów strażnika. Te kroki zmierzały ku ich celi. Słuch, przytępiony pierdami i beknięciami dochodzącymi z sąsiednich cel, nie zawiódł ich tym razem. Strażnik podszedł do ich celi i otworzył celę kluczem.
- W porządku. Wyłazić.
Uradowani towarzysze niedoli wybiegli z celi i zaraz stanęli jak wryci. Przed nimi stał cały oddział zbrojnej straży dzierżący miecze i kusze wycelowane w ich kierunku.
- Idziemy – powiedział strażnik zamykając celę za ich plecami.

*

Wreszcie zostali wyprowadzeni na świeże powietrze, ale wcale się z tego nie cieszyli. Byli prowadzeni wprost ma dziedziniec oblężony tłumami wieśniaków i straży. Dobrze wiedzieli, że byli prowadzeni prosto na szubienicę mieszczącej się na dziedzińcu właśnie. Przechodząc koło tłumu ludzi zostali obrzuceni wyzwiskami i zgniłymi warzywami. Pewien dzieciak z bliska trafił Vladimira zgniłym pomidorem w twarz. Wprowadzono ich na szubienicę, postawiono na stołkach (dla niziołków przygotowano dwa), założono im pętelki na szyje. Rozwrzeszczany tłum umilkł, gdy na szubienicę wstąpił strażnik i rozwinął pergamin. Wpatrywał się w niego intensywnie przez chwilę aż wreszcie schował z powrotem.
- Zebraliśmy się dziś tutaj – zaczął przemowę – by tych oto osobników zjednoczyć z bogami świętym węzłem śmierci. A to z racji dokonanych licznych zbrodni. W większości to rzeczy błahe jak choćby gwałty, morderstwa, kradzieże, niszczenie mienia publicznego. Jednak nazwanie mnie, kapitana straży, chujem złamanym to zbrodnia niesłychana, za którą dziś owi panowie odpłacą swoimi szyjami. Jeśli w tym miejscu jest ktoś, kto wie, dlaczego ta egzekucja odbyć się nie może niech przemówi teraz bądź zamilknie na wieki.
Nikt nie miał nic przeciwko.
- W takim razie jeszcze tylko prawo do ostatniego życzenia i już przystępujemy do rzeczy. No panowie. Czego sobie życzycie?
 
wojto16 jest offline  
Stary 16-11-2008, 12:09   #2
 
Gadul's Avatar
 
Reputacja: 1 Gadul jest na bardzo dobrej drodzeGadul jest na bardzo dobrej drodzeGadul jest na bardzo dobrej drodzeGadul jest na bardzo dobrej drodzeGadul jest na bardzo dobrej drodzeGadul jest na bardzo dobrej drodzeGadul jest na bardzo dobrej drodzeGadul jest na bardzo dobrej drodzeGadul jest na bardzo dobrej drodzeGadul jest na bardzo dobrej drodzeGadul jest na bardzo dobrej drodze
Wiezienie W Loren. Aiden podniósł się z ziemi i rozglądnął się do o koła był w malej celi z 6 osobami, jeśli tak ich można nazwać, Wygląd Aidena mówił sam za siebie
był on dobrze Urodzonym elfem chodź widać, że nie za bardzo skoro jest w tej celi, Nie wiadomo, czemu towarzysze patrzą dziwnie na niego i drugiego Elfa, nie dają im robić warty w nocy jak by się czegoś bali, hm... Dziwne pomyślał Aiden. Nie wiem, za jakie grzechy się tu znalazłem, ach mój los, siedzę w malej celi z tymi wszystkimi kolesiami tylko jeden elf wygląda jakoś zjadliwie a reszta to Nie wiem kilku ludzi i gnomy, Gdy tak stękał usłyszał kroki strażnika. O Wreszcie idzie może mnie wypuści, Strażnik Otworzył Cele i wypuścił wszystkich kazał iść za sobą niewiele miałem do powiedzenia gdyż wymierzono w nas łuki i mieliśmy niezłą Obstawę, Aiden wiedział ze czeka go śmierć chodź do końca nie wiedział, za co nie był święty zabijał, Kradł i gwałcił wszystko, co popadło, ale kto tego nie robił, wchodząc na dziedziniec poczuł świeże powietrze, co go uradowało, lecz zobaczył Szubienice, na której pewnie zginie w koło wielka publiczność jak by czekali na darmowe jedzenie, strażnik ich ustawił każdy miał swoje miejsce, nawet gnomy miały swoje specjalne. W tej chwili przez myśl przeszły mu obrazy przeszłości, lecz Ocknął się, gdy usłyszał:

- Zebraliśmy się dziś tutaj – zaczął przemowę – by tych oto osobników zjednoczyć z bogami świętym węzłem śmierci. A to z Racji dokonanych licznych zbrodni. W większości to rzeczy błahe jak choćby gwałty,morderstwa, kradzieże, niszczenie mienia Publicznego. Jednak nazwanie mnie, kapitana straży, chujem złamanym to zbrodnia niesłychana, za którą dziś owi panowie Odpłacą swoimi szyjami. Jeśli w tym miejscu jest ktoś, kto wie, dlaczego ta egzekucja odbyć się nie może niech przemówi teraz Bądź zamilknie na wieki.

Ja Mam coś przeciwko, Rzekł Aiden, lecz nikt go nie słuchał pomyślał,pewnie wszyscy mażą o tym by zobaczyć jak umieramy
Spróbował w głowie wymyślić jakieś szybkie zaklęcie, które pozwoli mu się uwolnić z tych więzów i uciec albo zrobić zamieszania, ale miał za dużo na głowie by coś sobie przypomnieć, wtedy usłyszał ciąg dalszy:

- W takim razie jeszcze tylko prawo do ostatniego życzenia i już przystępujemy do rzeczy. No panowie. Czego sobie życzycie?

Strażnik spojrzał na nich wszystkich, Aiden się odezwał. Życzenie Hm pewnie jak bym poprosił o puszczenie nas wolno to nie podziałałoby, co??. Aiden uśmiechnął się głupkowato. Mówił Dalej, Ale żeby obrażać się za słowa Chuj Złamany. Nie wiem, co tam Masz w spodniach, ale jeśli się obraziłeś to znaczy ze naprawdę jest złamany lub taki mały ze go sam nie widzisz. No Dobra bez Głupkowatych Tekstów Proszę, chociaż o Jeden porządny Posiłek, Bo Te jedzenie więzienne Jest Okropne. Powiedział Aiden myśląc ze to da mu Troszkę Czasu Więcej i wolna szyja, bo będzie musiał jakoś zjeść. Czekając Na Reakcje Strażnika spojrzał na Swoich towarzyszy chodź ich nie znal łączył ich ten sam los. Ach trzeba coś wymyślić, pomyślał.
 
Gadul jest offline  
Stary 16-11-2008, 16:17   #3
 
Lord Vetinari's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Vetinari nie jest za bardzo znany
O, ja... . Jak, ja wyglądam. Tak jak zwykle szczerze powiedziawszy tylko strasznie zakurzony, a włosy w nieładzie. Po za tym efekty kaca to, przy mnie wariują cały się, żółty zrobiłem, a potem znów biały, a z bólu tak się skuliłem, że dumne metr dziewięćdziesiąt, zmieniło wygląd na taki, że wyglądam jak pająk. To siedzenie w celi mi nie służy. Ale kojarzy mi się ona coś. Sądząc po ciasnocie musieliśmy zajść, za skórę jakiemuś komesowi. O, ja... . przydałoby się lustro i trochę wody.
Już w celi suszyło jakbym miał całą pustynię w gardle. Pomyślał idąc. No, cóż. Ten człowiek powiedział, że ma zasobną winnice , a mnie ktoś właśnie ukradł torbę. Trzeba to było powiązać. No, cóż i po co opuszczałem karczmę? Pomyślał trochę i sobie przypomniał. Natychmiast przestał roztrząsać sprawę. Wprowadzono ich na szubienicę. Mnie to robi małą różnicę. Ha Ha. Muszę jeszcze popracować nad żartami. Mnie to w końcu boli tak samo niezależnie od skutków. A potem ta mowa. Zrozumiałem tylko to o życzeniu. No to ja znikam - rzekł po czym zbladł, wydawało się jakby się na chwilę rozmazał, sapnął i powiedział - Cholera nie działa. No,cóż w takim razie wodki.
 
__________________
Jam jest Hermes,
własne skrzydła pożerając oswojon zostałem.

Ostatnio edytowane przez Lord Vetinari : 16-11-2008 o 16:30.
Lord Vetinari jest offline  
Stary 17-11-2008, 13:45   #4
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację


Vlad śnił. Wiedział, że śni, ponieważ dowodził największą armią nieumarłych, jaką widział świat. Na jawie nie było to możliwe (jeszcze!), a tu na każde skinienie jego pulchnej rączki był regiment kościotrupów, albo zastęp zjaw. A więc dyrygował nimi, każąc niszczyć ludzkie miasta, wsie, palić lasy i pola, aż wszystko wokół było zniszczone przez wojenną pożogę.
- Muahaha! Muahahaha! Zzłłłoooo! Zabić! Niszczyć! Gwałcić!... - aż się zapluł w tym wszystkim. Coś jednak nie dawało mu spokoju. "Co to może być?" - myślał śniąc.
"Aha!" - wykombinował w końcu - i Jeść! - miał rację, ponieważ to, co najpierw wziął za wytwór jego umarłych doboszów wygrywających na werblach marsza, okazało się być burczeniem jego okrągłego brzuszka. Coraz głośniej i głośniej, aż... się obudził.

- Jeść... - powtórzył półgłosem, oblizując spragnione jadła usta. Swoimi klimatycznymi, pozbawionymi tęczówek i źrenic oczami rozejrzał się po celi.
- Jeść!... - powtórzył głośniej, wybuchając na chwilę nerwowym chichotem. - Zjadłbym coś... - dodał z naciskiem, patrząc wymownie na obecnych w celi. Ponownie zachichotał, pokazując ostre jak igły ząbki.

Jego bystry wzrok wypatrzył wyjątkowo tłustego strażnika przechadzajacego się po korytarzu. Przełknął nerwowo ślinę, która wylewała się z jego ślinianek na samą myśl o posiłku. "Kici, kici" - wabił w myślach swą ofiarę. "Cholera, jak się woła na strażnika?" - zasępił się.

Nie zwracał zbytnio uwagi na współosadzonych, chociaż już zaczynał rozpatrywać ich obecność w perspektywie kulinariów, na przykłąd tatara. Potrafił przyrządzić posiłek z dowolnej istoty - był w końcu niziołkiem, mimo że Mrocznym.

Wreszcie się doczekał. Zbliżające się kroki strażnika i słowa "W porządku. Wyłazić." jawiły mu się niczym obietnica obiadu.
- Papuuu! - wrzasnął na całe gardło i wybiegł z celi. Na widok oddziału zbrojnych mierzących z kusz zarył owłosionymi stopami w miejscu.
- To ja mogę jeszcze poczekać... - dodał cichutkim głosikiem, który sugerował, że jego właściciela właściwie tutaj nie ma. Zniknął gdzieś.

- Idziemy -strażnik jednak nie dał się przechytrzyć i po wyjściu wszystkich zatrzasnął kratę za ich plecami.

Wyprowadzono ich na zewnątrz. Tłum zebrany na dziedzińcu powitał ich entuzjastycznie, wiwatując, potrząsając wyciągniętymi w górę pięściami i wyrzucając konfetti z nadpsutych warzyw i owoców. Włodek z radością zauważył, że strażnicy też brali udział w zabawie, łapiąc warzywa na szpice hełmów. Jeden miał na nim nawet trzy. "Zręczna bestia" - z podziwem zauważył Vlad. Chwilę później dostał soczystym, zgniłym pomidorem w ryja. "Przystawki podano!" - z zadowoleniem oblizał usta i okolice długim jęzorem.
Wprowadzono ich na scenę. Na niej w rzędzie stały drewniane stołki. Tyle, ilu było prowadzonych przez straż przyjezdnych. "Pewnie mamy gościnnie występować..." - domyślił się Mroczny Niziołek. Zaczął przypominać sobie najlepsze dowcipy, jakie znał. Zaaferowany nawet nie zauważył, jak został postawiony na dwóch stołkach, stojących jeden na drugim, a na szyję założono mu pętlę. Tłum, pewnie dla dodania wędrownej trupie animuszu, rozwrzeszczał się jeszcze bardziej.

Wszyscy ucichli, gdy na podwyższenie wstąpił strażnik i rozwinął pergamin. Wpatrywał się w niego intensywnie przez chwilę aż wreszcie schował z powrotem.

- Zebraliśmy się dziś tutaj – zaczął przemowę – by tych oto osobników zjednoczyć z bogami świętym węzłem śmierci. A to z racji dokonanych licznych zbrodni. W większości to rzeczy błahe jak choćby gwałty, morderstwa, kradzieże, niszczenie mienia publicznego. Jednak nazwanie mnie, kapitana straży, chujem złamanym to zbrodnia niesłychana, za którą dziś owi panowie odpłacą swoimi szyjami. Jeśli w tym miejscu jest ktoś, kto wie, dlaczego ta egzekucja odbyć się nie może niech przemówi teraz bądź zamilknie na wieki.
Nikt nie miał nic przeciwko. Nawet muchy kręcące się wokół Vlada jakby ciszej brzęczały.

- W takim razie jeszcze tylko prawo do ostatniego życzenia i już przystępujemy do rzeczy. No panowie. Czego sobie życzycie?

Jeden z ugoszczonych podobnie jak Vlad osobników rzucił coś o żarciu, drugi o wódce.
"Hmmm..." - zastanowił się niziołek.
- Już wiem! Dla mnie torcik z wisienką! I zasmażka! I pajdę chleba ze smalcem! I koszyczek malin! I szarlotkę! Kawy z mlekiem! Piwa! Zsiadłego mleka! Pieczonego prosiaka! Ogon jaszczurki!... - "Na co mi ten ogon?" - I kilo jabłek, tylko świeżych - pogroził paluchem chętnemu do rzucenia zgniłkiem wieśniakowi - Zimowe mają być. Jak nie macie, to ja chętnie poczekam do zimy. Mi się nie śpieszy... - dodał wyjaśniająco.

Zadowolony z siebie wypiął pierś, o mało nie przewracając przy tym piramidy stołków, na których stał jego niewysoki majestat.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 17-11-2008, 15:55   #5
 
Bishop's Avatar
 
Reputacja: 1 Bishop ma wyłączoną reputację
Tirg Wspaniały spojrzał w górę...

Błękitne niebo nie znalazło odpowiedzi na proste pytanie

"Co ja właściwie tu robię"

Mag odwrócił głowę spoglądając na stojących obok "towarzyszy niedoli"

Przez chwile zastanawiał się co mogło sprowadzić go do obecnej sytuacji i który z nich mógł nazwać kapitana straży złamanym chujem. Sam był na to zbyt dostojny więc na pewno musiał zrobić to ktoś z pozostałych więźniów.

Mag postąpił krok do przodu i zwrócił się do kapitana straży

-Nie ulega wątpliwości że nasz los spoczywa w Twoich rękach panie a fakt udzielenia nam ostatniej posługi potwierdza twój majestat i władzę.
Jako człowiek o nieposzlakowanej opinii, co prawda cierpiący chwilowo na amnezje, proszę o spełnienie aż dwóch próśb.
Pierwszą zaproponowaną przez pański majestat a drugą zależnie od pańskiej woli. Moim pierwszym życzeniem jest wyspowiadanie się z grzechów przed osobą duchowną, posiadającą status kapłański.
Drugim życzeniem jest dokonanie żywota jako ostatni ze względu na to że posiadam czyste sumienie i na pewno nie nazwałem tu obecnego pana złamanym chujem.
-

Tirg ukłonił się i spojrzał w twarz kapitana czekając na reakcje.

Przez całe życie wierzył w swoje szczęście. Jeżeli coś miało się stać to musiał kupić sobie jak najwięcej czasu...Wiadomym było że ewentualna pomoc przybędzie w ostatnim momencie lub najmniej odpowiednim, dlatego należało kupić sobie jak najwięcej czasu.
 
Bishop jest offline  
Stary 17-11-2008, 18:48   #6
 
Whiter's Avatar
 
Reputacja: 1 Whiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnie
Markus siedział pod zimną i wilgotną ścianą w celi. Starał sobie przypomnieć jak to się stało… ale nic z tego. Pustka. Z pożałowania godnym spojrzeniem pociągnął wzrok po celi. Siedziało tam z nim jeszcze kilku innych więźniów. Cała reszta to nawet spoko ludzie tylko z podejrzeniami raz na jakiś czas zerkał na elfów. Najbardziej rozbawił go mały ludek który mamrotał coś o jedzeniu. Nagle w korytarzu rozległo się echo kroków.

Pewnie idą po nas… Co tam… Co będzie to będzie.

Mały „stworek” pokicał pod drzwi. Nagle wymamrotał. "Kici, kici" a potem "Cholera, jak się woła na strażnika?" . Markus zastanowił się chwile i od niechcenia rzekł:

-Zawołaj go po imieniu… Najlepiej złamany ch**u.

Nagle przez myśl przeleciała mu wizja. Może to tyczyło się tych kilku ostatnich dni. Ale tylko może, bo to co starał sobie przypomnieć, nie miało spójnej całości. Kroki ucichły przy ich celi. Drzwi się otworzyły a zza nich dało się usłyszeć gruby głos klawisza:

- W porządku. Wyłazić.

Markus wstał, otrzepał szatę z wszelkich nieczystości i ruszył w stronę strażnika. Po przekroczeniu progu drzwi światło będące za nimi oślepiło go trochę ale tylko na chwile. Gdy odzyskał pełnie wzroku zauważył zbrojnych… kilku zbrojnych… Odruchowo wyciągnął dłonie na wysokość głowy i uraczył strażnika standardowym tekstem:

-Jestem nie winny. Nie zrobiłem tego… czegoś… chyba.

Strażnik zignorował Markusa co wprawiło go w lekkie podenerwowanie. Nie lubił aż tak chamskiego zachowania w stosunku do niego. Klawisz zamknął cele i rzekł:

- Idziemy

To poszliśmy. Co było innego do roboty. Owszem można było walczyć itp. Ale po co. I tak by ich zabili. Prowadzono ich przez tłum domagający się krwi i zabawy. W powietrzu latały pomidory i inne rzeczy niewiadomego pochodzenia.
Doprowadzono ich wreszcie na podest na którym było kilka szubienic.

Ku**a wiedziałem. Wiedziałem że aż tak pięknie nie może być!

Po doprowadzeniu ich pod stryczek i założeniu pętelki strażnik wyciągnął pergamin i udawał że umie czytać. Spojrzał na niego, i zdał sobie sprawę że jest tam za dużo literek. Zwinął go i rzekł:

- Zebraliśmy się dziś tutaj – zaczął przemowę – by tych oto osobników zjednoczyć z bogami świętym węzłem śmierci. A to z racji dokonanych
licznych zbrodni. W większości to rzeczy błahe jak choćby gwałty, morderstwa, kradzieże, niszczenie mienia publicznego. Jednak nazwanie mnie, kapitana straży, chujem złamanym to zbrodnia niesłychana, za którą dziś owi panowie odpłacą swoimi szyjami. Jeśli w tym miejscu jest ktoś, kto wie, dlaczego ta egzekucja odbyć się nie może niech przemówi teraz bądź zamilknie na wieki.


Odczekano chwile, ale nikt nie był taki głupi by zabrać tłumowi cenny czas rozrywki. Strażnik kontynuował:

- W takim razie jeszcze tylko prawo do ostatniego życzenia i już przystępujemy do rzeczy. No panowie. Czego sobie życzycie?


Odpowiadać zaczęli „współlokatorzy” z celi. Markus zaczekał aż każdy powie co ma do powiedzenia.
Elf mówił coś o posiłku. Głupota, ale dobre. Zawsze coś. Kolejny chciał wódki. To już są konkrety. Mały człowieczek przebił wszystkich. Omal Markus ze śmiechu nie spadł ze stołka. Następny był najlepszy ze wszystkich. Zaczął mówić dosłownie jak święty. Mówił coś o spowiedzi itp. Prawie jak by znalazł się tu przez przypadek. W końcu strażnik spojrzał na Markusa.

-Moje ostatnie życzenie powiadasz… Hmm… Chciałbym się dowiedzieć jak się tu znalazłem i za co. Chwilowo mogę podejrzewać, lecz przed zgonem wole być pewny.
 
__________________
"Znaj siebie i znaj przeciwnika, a możesz stoczyć 100 bitew nie odnosząc porażki"
Sztuka Wojny

Ostatnio edytowane przez Whiter : 19-11-2008 o 17:17.
Whiter jest offline  
Stary 18-11-2008, 20:16   #7
 
Maciekafc's Avatar
 
Reputacja: 1 Maciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znany
Elf siedział skulony przy ścianie. Nie spał za dużo tej nocy, nie odczuwał tego komfortu jaki daje sen. To, co działo się w celi jest nie do opisania. Bałagan, smród i wielka ciasnota. Jeszcze głośne chrapanie większości skazanych...

"Głupi pająku...Loth znaczy... uwolnij mnie od tego.."

Kolejnym dziwnym elementem była ta podejrzliwość głupich strażników. Co noc stali przed celą i dziwnie patrzyli się na elfa. Oczywiście nie musimy dodawać, ze byli to najbardziej nietolerancyjni przedstawiciele ras żyjących na powierzchni - krasnoludki. Drow.. próbował chwytać spojrzenie tych głupoli, ciemność jego oczu, ten mrok i otchłań straszyła wszystkie dzieci w okolicy Niedużego Pagórka, Ith'ilian myślał, że i tym razem jego 'przeciwnik' ucieknie z krzykiem potykając się trzy razy.

Już teraz nic go nie dziwiło, nawet zachowania takie, jakie prezentował niziołek. Dostanie obłędu w takich warunkach nie jest niczym dziwnym..chyba. Elf bardzo lubił te sympatyczne stworzenia, a ten hobbit wyglądał na jeszcze sympatyczniejszego. Sam pomysł zjedzenia tego strażnika wydawał się Ith'ilianowi nie głupi. Jako, że był to ohydny khazad, to zgładzenie tego przykurcza stałoby się istną przyjemnością, a i malec by się najadł.

Gdy drow błądził w swoich fantazjach, do krat celi podszedł ten plugawy wytwór natury z długą brodą i jednym, krótkim idziemy zmusił wszystkich do opuszczenia tego śmiesznego pomieszczenia. Szli w milczeniu, prowadził krasnolud. Po przekroczeniu progu, promienie słoneczne oślepiły wszystkich więźniów, teraz skazańców było widać jak na dłoni. Właśnie, skazańców. Oczom elfa ukazał się wielki drewniany podest, platforma, a na niej kilka stołków i szubienic.

Kilka chwil później wszyscy byli na 'swoich miejscach' z pętlami na szyi. Musiało to być niezłą rozrywką dla tutejszych, bo zebrały się dość duże tłumy wieśniaków, ba, nawet zaczęli rzucać jedzeniem. Podobało im się to.

Czas na oskarżenia. Krasnolud, że niby jakiś kapitan, zaczął wygłaszać swą przemowę, pewnie siedział nad nią nie jeden dzień.. tak mówił:

- Zebraliśmy się dziś tutaj – zaczął przemowę – by tych oto osobników zjednoczyć z bogami świętym węzłem śmierci. A to z racji dokonanych
licznych zbrodni. W większości to rzeczy błahe jak choćby gwałty, morderstwa, kradzieże, niszczenie mienia publicznego. Jednak nazwanie mnie, kapitana straży, chujem złamanym to zbrodnia niesłychana, za którą dziś owi panowie odpłacą swoimi szyjami. Jeśli w tym miejscu jest ktoś, kto wie, dlaczego ta egzekucja odbyć się nie może niech przemówi teraz bądź zamilknie na wieki. W takim razie jeszcze tylko prawo do ostatniego życzenia i już przystępujemy do rzeczy. No panowie. Czego sobie życzycie?


Z każdym słowem elf robił coraz większe oczy, aż przerwał krasnoludowi:

- O nie, wypraszam sobie. Nikogo nie nazwałem 'złamanym chujem'. Głuchy zawsze sobie dopowie. W języku mrocz....eee elfów, dość legendarnym, trudnym i nieco zapomnianym sformułowanie 'sal'amnny kuju' jest powitaniem, oddaniem szacunku.- elf westchnął i popatrzył z nadzieją na krasnoluda - Dlatego proszę sobie wybaczyć... i zakończyć to przedstawienie. A co do życzenia... to ja sobie nic nie życzę, bo jeszcze nie umieram, nie, absolutnie.
 
Maciekafc jest offline  
Stary 28-11-2008, 17:51   #8
 
wojto16's Avatar
 
Reputacja: 1 wojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumny
Strażnik wysłuchał życzenia Aidena z należytą cierpliwością., Pozorną. Gdy ten skończył strażnik splunął na szubienicę.

- Wprowadzono również prawo odmówienia spełnienia życzenia. I z tego prawa właśnie korzystam. Nie dość, że publicznie obraża to jeszcze o posiłek prosi. Chamstwo w najczystszej postaci. Nie toleruję tutaj chamstwa.
Vetinari miał niewiele więcej szczęścia.

- Nie będziemy wódki na takich łachmaniarzy jak ty marnować. To samo tyczy się ciebie karle. Po co mamy marnować czas na szukanie tych wszystkich specjałów dla jednej jeno osoby?

Następnie zwrócił się do Tirga.

- Wszyscy mieszkańcy dawno wyrzekli się wiary, więc kapłani nie mieli tu, czego szukać. Przykro mi. Taka już wasza psia dola. Skoro pytacie się jak i dlaczego się tu znaleźliście to chyba nie mogę wam pomóc. Chyba słyszeliście, za jakie zbrodnie tu trafiliście. A jak? Złapali was moi ludzie w ich trakcie. Nic więcej na ten temat nie wiem.

Wreszcie przyszła pora na mrocznego elfa.

- Taaak? A wychędoż się sam i możesz mnie pocałować w rzyć to zapewne hymn pochwalny wnoszony ku bogom. Cieszę się, że wy panowie nie macie już żadnych życzeń.

Żadnego życzenia nie wyraził również Rufus Kartoszek. Kapitan starł pot z czoła i westchnął.

- Co roku coraz więcej wymagają. Całe szczęście, że wszystko już odbębnione. Teraz możemy wreszcie przejść do kulminacyjnego punktu dzisiejszego dnia. Oto stoją przed wami groźni przestępcy gotowi odpokutować za swe grzechy swoimi własnymi szyjami. Najpierw jednak ogłoszenia…

Tłum wydał jęk zawodu. Skazańcy chcieli wydać krzyk radości. Nie tylko dlatego, że wykonanie wyroku się opóźniło, ale również na widok osoby nadjeżdżającej na koniu. Był nią młody najemnik, który ich wynajął. Jego pojawienie się zwiastowało rychły ratunek. Kapitan straży na jego widok przerwał odczytywanie ogłoszeń. Jeździec zeskoczył zręcznie z konia i podszedł do kapitana. Powiedział mu coś szeptem wymachując jednocześnie przed nosem jakiś papier. Kapitan straży nie wyglądał na szczęśliwego, ale pokiwał głową. Już chciał się odwrócić, ale jego wzrok padł prosto na zniecierpliwiony tłum. Przemówił do Garreta, na co w odpowiedzi ten zaklął szpetnie. Po chwili ponownie przemówił i zszedł z szubienicy skrywając się wśród tłumu. Kapitan podszedł do skazańców.

- Przepraszam za krótka przerwę. Teraz możemy kontynuować…
Kat znudzony już czekaniem szybko wykopał stołki spod stóp zaskoczonych skazańców. Kapitan patrzył na to. Jego twarz nie wyrażała absolutnie niczego. Powoli powiedział:
- Właśnie miałem ich uniewinnić na rozkaz burmistrza.
- Ups.

***

Obudził ich zapach moczu i porywisty wiatr wbijający do środka przez szpary w ścianach. Ujrzeli ubranego na biało człowieka wychodzącego z pokoju. Ujrzeli Garreta kręcącego się po pokoju. Ujrzeli gwiazdy zaraz po jego ciosach, gdy spostrzegł, że już się obudzili.

- Niech was cholera. Na znachora musiałem wydać ostatnie pieniądze. Prawie nic mi nie zostało. W ostatniej chwili sprowadził wasze dusze do ciała nim całkiem odeszły na tamten świat. Życie zawdzięczacie temu, że tak taniej wyszło niż jakbym musiał szukać nowych ludzi. Co was opętało żeby tak się rozszaleć? Córkę młynarza zbiorowo zgwałcić i kapitana od chujów złamanych zwyzywać. Nawiasem mówiąc to nie przeczę, że nim jest, ale nie winno się mówić mu tego prosto w twarz. Tak czy inaczej żeby was wyciągnąć z tej kabały zdrowych i całych musiałem pewne postanowienia przedsięwziąć. I w ich spełnieniu musicie mi pomóc. Chyba, że wolicie wrócić na stryczek. Przy okazji. Odzyskałem wasz ekwipunek. Pieniędzy waszych nie znalazłem. Strażnicy twierdzą, że zniknęły w tajemniczych okolicznościach.
Wskazał na pobliski stolik, na którym leżały niedbale rzucone rzeczy. Rozpoznaliście bez trudu swój ekwipunek. Garret ciągnął dalej swoją wypowiedź:

- Podjąłem się dla was ważnego zadania. Żeby wywalczyć ułaskawienie u burmistrza zgodziłem się zabić smoka z pobliskich gór napastującego okolicę ostatnimi czasy. W zamian za zabicie go dostaniemy nagrodę pieniężną i możliwość opuszczenia miasta. Na razie jesteśmy ograniczeni do ich okolic. Burmistrz ma nas wszystkich wprowadzić w szczegóły. Jeśli czujecie się dobrze to idziemy. Widzę, że macie jakieś pytania. Postaram się na nie odpowiedzieć.
 
wojto16 jest offline  
Stary 28-11-2008, 22:11   #9
 
Whiter's Avatar
 
Reputacja: 1 Whiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnie
Markus stał sztywno, jakby wiedział co się za chwile wydarzy. Kapitan zaczął coś mamrotać po czym zwrócił się do tłumu z „ogłoszeniami”. Chwila ulgi jest lepsza od nagłego zgonu. Mętnie pociągał wzrokiem po mieszkańcach tego miasta szukając jakby pocieszenia lub ratunku. Nagle jego wzrok wrył się w młodzieńca na koniu który jechał w stronę szubienic.

-Skądś go znam… Aaa pamiętam.

Mamrocząc pod nosem starał się wyswobodzić skrępowane ręce, lecz to było na nic. Były solidnie przywiązane. Młodzieniec podleciał szybko do kapitana i zaczęli o czymś rozmawiać miedzy sobą. Młody machał mu jakimś papierem przed oczyma. Markus zaśmiał się z lekka pod nosem i powiedział półgłosem niby do samego siebie, niby do osób stojących niedaleko.

-Haha… Ten palant i tak nie potrafi czytać.


Nagle kapitan odwrócił się, jak by zareagował na obrazę z strony Markusa. Wypiło bęben i powiedział:

- Przepraszam za krótka przerwę. Teraz możemy kontynuować…

To mogło znaczyć tylko jedno

-Żegnaj świecie…

Nagle monolog pożegnalny gwałtownie został przerwany przez kata który wykopał taboret z pod nóg.

**

Markus zerwał się nagle, oblany zimnym potem jak by obudził się z koszmaru. Zdezorientowany rozejrzał się po pomieszczeniu w którym się znajdował. Nerwowo spojrzał w prawo… nic ,spojrzał w lewo.. pięść?! Po otrzymaniu ciosu” na otrzeźwienie” który był niemal konieczny by odzyskać rozeznanie. Mag spojrzał na niego z wyrzutem.” Bicie maga, to zniewaga!” jak mawiał jego mistrz. Ale był w stanie mu to darować. W końcu ten młodzieniec o imieniu Garret uratował ich od rychłej śmierci. Garret po obiciu pozostałych zaczął mówić, a niemal wykrzykiwać:

- Niech was cholera. Na znachora musiałem wydać ostatnie pieniądze. Prawie nic mi nie zostało. W ostatniej chwili sprowadził wasze dusze do ciała nim całkiem odeszły na tamten świat. Życie zawdzięczacie temu, że tak taniej wyszło niż jakbym musiał szukać nowych ludzi. Co was opętało żeby tak się rozszaleć? Córkę młynarza zbiorowo zgwałcić i kapitana od chujów złamanych wyzywać. Nawiasem mówiąc to nie przeczę, że nim jest, ale nie winno się mówić mu tego prosto w twarz. Tak czy inaczej żeby was wyciągnąć z tej kabały zdrowych i całych musiałem pewne postanowienia przedsięwziąć. I w ich spełnieniu musicie mi pomóc. Chyba, że wolicie wrócić na stryczek. Przy okazji. Odzyskałem wasz ekwipunek. Pieniędzy waszych nie znalazłem. Strażnicy twierdzą, że zniknęły w tajemniczych okolicznościach.

Młodzian wskazał na stolik, na którym leżała całą sterta wyekwipowania. Markus dojrzał tam nawet jego rzeczy. Garret kontynuował:

- Podjąłem się dla was ważnego zadania. Żeby wywalczyć ułaskawienie u burmistrza zgodziłem się zabić smoka z pobliskich gór napastującego okolicę ostatnimi czasy. W zamian za zabicie go dostaniemy nagrodę pieniężną i możliwość opuszczenia miasta. Na razie jesteśmy ograniczeni do ich okolic. Burmistrz ma nas wszystkich wprowadzić w szczegóły. Jeśli czujecie się dobrze to idziemy. Widzę, że macie jakieś pytania. Postaram się na nie odpowiedzieć.

-Smoka? Takie bydle co zieje ogniem? Hmmm… w sumie z tego co wiem smoki ponoć posiadają skarby. Ale z legend które znam od mojego mistrza wole na nie uważać. Ponoć jeden rycerz kiedyś ruszył na smoka by odbić córkę swego pana. Rycerz posiadał proporcjonalnie taki sam mózg jak jego koń, ale to szczegół. Gdy zajechał pod grotę gada, zsiadł z konia i wlazł do tej jaskini. Zobaczył tam dwa smoki. I teraz to on miał problem… dostał rozkaz zabić smoka i za nagrodę dziewictwo księżniczki. No to postanowił zarąbać obydwa gady, a potem oby dwóm zabrał dziewictwo…
Potem się okazało że w umowie nie było urodziwej księżniczki.

Markus przerwał przemowę drapiąc się w zamyśleniu po głowię.

-Przejdźmy do interesów. Mam następujące pytania. Jak potężny jest ten smok? Co dostaniemy w zamian? Posiadamy polisę na życie? I najważniejsze… dostaniemy jedzenie, nocleg i kąpiel ?!

Markus szybkim Ruchem podbiegł do stołu. Wstrzymał ręką starającego się odpowiedzieć mu Garreta. Zabrał cały własny ekwipunek. Po przywdzianiu jego szaty z przyszytymi do niej płytkami z miedzi wrócił przed oblicze wybawcy ,skłonił się przepraszając i poprosił o wyjaśnienia.
 
__________________
"Znaj siebie i znaj przeciwnika, a możesz stoczyć 100 bitew nie odnosząc porażki"
Sztuka Wojny
Whiter jest offline  
Stary 29-11-2008, 18:22   #10
 
Gadul's Avatar
 
Reputacja: 1 Gadul jest na bardzo dobrej drodzeGadul jest na bardzo dobrej drodzeGadul jest na bardzo dobrej drodzeGadul jest na bardzo dobrej drodzeGadul jest na bardzo dobrej drodzeGadul jest na bardzo dobrej drodzeGadul jest na bardzo dobrej drodzeGadul jest na bardzo dobrej drodzeGadul jest na bardzo dobrej drodzeGadul jest na bardzo dobrej drodzeGadul jest na bardzo dobrej drodze
Aiden po wysłuchaniu próśb każdego z Kamratów, a potem gdy strażnik odmówił spełnienia ich pomyślał:

-No Jednak jest hujem złamanym i do tego w dwie strony, to już pewnie mój koniec,

Nagle zobaczył kogoś na koniu gnającego do nich, popatrzał chwile i zamyślił się:

-Kto to może byc aha no jo to ten co mnie wynajoł, moze nas uwolni,

Facet Wszedł na szubienice wyjął świstek papieru zwinięty i pokazał strażnikowi, ten po przeczytaniu zwrócił się do tłumu mówiąc:

- Przepraszam za krótka przerwę. Teraz możemy kontynuować…

Aiden zdziwił się i pomyślał, no to koniec a miałem jednak troszkę nadziei, i jedynie co potem zobaczył to białe światło do którego szedł czy leciał nie był pewny, lecz w jednej chwili coś go ściągnęło na duł, obudził się i wstał szybko, kolejne co zobaczył to lecąca pieść prosto w jego twarz, po uderzeniu otrząsnął się wstał i powiedział:

-No super najpierw siedziałem w więżeniu potem, umarłem teraz żyje ale mnie leja i śmierdzę jak szczur, jeszcze brakuje by mnie okradli.

Słysząc co mówi ich wybawca z ekwipunkiem i złotem, Jedynie co pozostało Aidenowi do powiedzenia to dobrze ze chociaż ciuchy mam. Wziął ekwipunek ze stołu ubrał wszystko na siebie i podszedł do stołu, i powiedział:

- Mówisz panie o smoku jak dobrze mi wiadomo to coś ma 40 m wysokości z 100m długości plus skrzydła, ogień, pazury i łuski, które chronią go doskonale, plus minus ok załatwię go zanim powiesz "A nie mówiłem"

Uśmiechnął się Aiden, kontynuacja:

-Ok Bez żartów jak my mamy tego gada ubić???

Wsłuchując się w to co jego towarzysz powiedział w pytaniach i prośbach, z namysłem odpowiedział:

-Podpisuje się po tym co mówi Markus a najbardziej pod kąpielom bo czuje jak by mnie ciągnięto po ściekach kilometr.

Aiden kończąc wpatrywał się w Wybawiciela i czekał na reakcje.
 
Gadul jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:37.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172