- Pomóc przy opatrunku? - spytał Pan Jaksa. - Gorzałką by polać. Przednia jest... - He he, pewnie Panie bracie, samemu ciężko jest nawet bandaż przełożyć. Mariusz skorzystał z pomocy kamrata. Gdy zaś Pani Dębska zniknęła, Pan Jaksa rzekł: - Piękna to niewiasta, ale mężem onej być bym nie chciał, choćbym i wiedział, że mścić mnie będzie.
Mariusz pokiwał jeno głową zgadzając się z panem Jaksą. Na głos nic nie powiedział bo w sumie sam pewien nie był czy nie zadurzyłby się w Pani Dębskiej, może przy innych okolicznościach… Z kolei może i była nad wyraz osobliwa, ale czyż nie w tym urok dam? Jaki szlachcic szuka żonki przeciętnej? Chyba tylko nijaki. - Wolę sam garniec ów wykopać, żeby go ów Żyd nie Żyd do studni w szale jakowymś nie wrzucił.(…)
Żyd nie wyglądał na zdolnego do czegokolwiek. Tak więc Pan Mariusz zostawił go na chwilę i wraz z kamratami skarbu poszedł szukać. Wyglądało na to, że Panowie bracie sami zająć się trupami będą musieli. Nie uśmiechało się to jednak Panu Mariuszowi, tym bardziej że do swoich z wieściami wrócić im było trzeba, z drugiej strony nocleg i tak tu mieli spędzić, mogli wiec do wieczora martwych pochować. Gdyby do tego doszło nie brzydził się Mariusz pobieżnie szlachtę przeszukać, sakiewkę odciąć czy dobrej jakości oręż przygarnąć. W wojsku jak pamiętał z własnego doświadczenia łupy często musiały żołd zastąpić, bo z kasą państwa kiepsko a szlachta skora do płacenia podatków nie była. Miarkował przy tym by zrobić to możliwie najprzyzwoiciej jak było można, a jak się dało to niezauważalnie, by ujmy na honorze wśród kompanów nie mieć. |