Wierszułł
A na deser cytacik: "Ale zaledwie zasnęli snem smacznym po długiej drodze, zbudził ich alarm i straże dały znać, że jakiś konny oddział się zbliża. Wnet jednak przyszła wieść, że to Wierszułłowa tatarska chorągiew, zatem swoi. Zagłoba, pan Longinus i mały Wołodyjowski natychmiast zebrali się w izbie Skrzetuskiego, a w ślad za nimi wpadł jak wicher oficer spod lekkiego znaku, zziajany, cały pokryty błotem, na którego spojrzawszy Skrzetuski wykrzyknął: - Wierszułł! - Jam... jest! - mówił przybyły nie mogąc oddechu złapać. - Od księcia? - Tak!... O tchu! tchu!... - Jakie wieści? Już po Chmielnickim? - Już... po... Rzeczypospolitej!.. - Na rany Chrystusa! co waść gadasz? Klęska? - Klęska, hańba, sromota!... bez bitwy... Popłoch!... O!o! - Uszom się nie chce wierzyć. Mówże! mów, na Boga żywego!... Regimentarze?... - Uciekli. - Gdzie nasz książę? - Uchodzi... bez wojska... ja tu od księcia... rozkaz... do Lwowa natychmiast... idą za nami! - Kto? Wierszułł, Wierszułł! Opamiętaj się, człowieku! kto? - Chmielnicki, Tatarzy. - W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego! - zawołał Zagłoba. - Ziemia się rozstępuje. Ale Skrzetuski zrozumiał już, o co chodzi. - Na potem pytania - rzekł - teraz na koń! - Na koń, na koń!"
__________________ Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451 |