Dariel odwrócił się na pięcie i wyszedł. Był niskim, wychudzonym człeczyną o ciemnoszarej cerze i posiwiałych włosach. Mocno łysiejące czoło miał pokryte zmarszczkami i resztkami kudłów, zaś na długiej brodzie porobiły się kołtuny. Jako okrycie służyły mu łachmany, brudne i śmierdzące niczym najniższe kanały roju. Wciąż nie wypuszczał z ręki białej laski, którą dokładnie badał otoczenie przed sobą. Każdy, kto miał okazję go spotkać, mógł zauważyć, że jego oczy były całkowicie białe. Takie zachowanie i aparycja pomagała mu w pracy, jaką musiał wykonywać dla Inkwizycji. Wychodząc z biura Śledczego Veriasa zastanawiał się, w jaki sposób wydostać się z planety, a najlepiej z podsektora, w możliwie natychmiastowy i bezpieczny sposób. Gadka Veriasa należała do tych, jakimi raczyli słuchaczy inkwizytorzy nazywani radykałami. Cieszyli się oni złą sławą nawet wśród innych członków inkwizycji. Wielu z nich zakończyło swą karierę jako wyklęci przestępcy, pogardzani i nienawidzeni nie mniej, niż plugawi poplecznicy Horusa. Dariel był przerażony treściami, z jakimi oficjalnie zdradził się przed nim Verias. "Dopuścić do buntu? Skontaktować z rebeliantami? Toż to zdrada!" Dariel starał się z całych sił przypomnieć kogoś z Ordo Hereticus, komu mógłby przekazać tą delikatną, ale jakże ważną wiadomość. Podejrzewał też, że może to być próba lojalności względem Inkwizycji. Niepokoił go jednak fakt, że ktoś w randze śledczego dostał uprawnienia obejmujące planetę tej klasy, co Cantus. Na podstawie uzyskanych informacji mógł przewidywać, że niedługo może zrobić się gorąco, a nie chciał spłonąć na stosie wraz z Veriasem. Gdyby nie fakt, że musiałby zacząć się bać o swe życie w przypadku odmowy, nigdy nie zgodziłby się na wykonanie takiego zadania. Za długo jednak był zmuszony pracować dla Inkwizycji, by nie zdawać sobie sprawy z rządzących tą organizacją pokrętnych prawideł. Puki co postanowił udać się do asystenta śledczego po odbiór sprzętu. Prócz rzeczy, które miały mu zostać przydzielone, zażądał jeszcze szat lokalnego Administratum i odpowiednich dokumentów potwierdzających jego przynależność do tej organizacji. Przydałby się także zwykły pistolet laserowy. Swój stary, kompaktowy laser lepiej mieć ukryty w połach szaty, albo w bucie. Tak na wszelki wypadek. W myślach konstruował już informacje, które przedstawi ekipie poszukującej Straganova. Po otrzymaniu wszystkich tych rzeczy miał zamiar udać się do swych kwater, by w końcu porządnie się umyć, ogolić głowę i skrócić tą przeklętą brodę. "Przyda się trochę odmiany przed śmiercią..." Pomyślał ponuro wpatrując się w niewielki mosiężny medalik uwiązany do dłoni za pomocą rzemienia. Jego ojciec dostał go pośmiertnie w nagrodę za kilkadziesiąt lat przykładnej pracy w fabryce. Darielowi zaś przedmiot ten pomagał się skupić, kiedy już naprawdę musiał użyć mocy psionicznych.
__________________ "Hope is the first step on the road to disappointment" |