Pośród grupy stojącej w ruinach świątyni, czekając na pojawienie się Serafin, stał oparty o ścianę białowłosy mężczyzna o niezwykle jasnych, choć podkrążonych i lekko posiniałych od zmęczenia i mrozu oczach. Jego śnieżnobiałe, rozczochrane włosy powiewały swobodnie, przy każdym podmuchu mroźnego powietrza.
Odziany był w długi, sięgający ziemi, ciemny płaszcz, z postawionym kołnierzem, tak, aby choć trochę osłaniał twarz przed zimnem. Pod nim widniała solidna skórzana zbroja, z elementami kolczugi w kilku miejscach. Na korpusie mężczyzny widniał pas biegnący od prawego ranienia, na którym widniały różnej wielkości buteleczki, z szarawą substancją. Na nogach nosił wysokie bytu, zdradzające wiele kilometrów przebytych przez właściciela. Szerokie, czarne spodnie, przy których na wysokości ud widniało po 5 noży, były wpuszczone w buty oraz przytrzymywane przez pas, z dużą, zdobioną klamrą. Nie nosił plecaka, zamiast niego na plecach widniały dwa krótkie miecze, w każdej chwili gotowe do dobycia. Przez lewe ramię miał przewieszoną torbę, w której prawdopodobnie trzymał resztę ekwipunku. Na skrzyżowanych przy piersi rękach założone były skórzane rękawice, nabijane przy kostkach ćwiekami.
Stojąc tak i patrząc na prawdopodobnie przyszłych towarzyszy, Kruk zaczął się zastanawiać, co ich skłoniło, żeby odpowiedzieć na wezwanie Serafin… On sam dokładnie nie wiedział, dlaczego wpakował się w tą całą sytuację. No cóż, nie było sensu szukać winy. Ważne jest to, że jest tutaj i jeżeli chce przeżyć nie może odstąpić od tego zadania.
Zimny powiew spowodował dreszcz na całym ciele mężczyzny. -„Pieprzona zima… Dawno takiej nie było, a jak przyszła to akurat teraz, kiedy szykuje się przed nami długa wędrówka”.
Narzekając w myślach wyciągnął z torby butelkę wina i pociągnął z niej solidny łyk.
Z rozmyślań wyrwał go dźwięk zbliżających się kroków, które dochodziły zza wyważonych drzwi. Zadowolony, że pracodawca nareszcie się pojawił wyprostował się i podszedł kilka kroków do przejścia. Widok małego chłopca, owiniętego w stare szmaty zamurował go. Spodziewał się kogoś innego. - Piękna pani Serafin kazała wam to oddać.- powiedział dzieciak, przekazując kopertę Krukowi, którego zdziwienie rosło z każdą chwilą.
Zanim mężczyzna otworzył kopertę, chłopaka już niebyło. - Co my tu mamy…- powiedział głośno, poczym przeczytał list tak, aby każdy mógł go wyraźnie usłyszeć.
Wzmianka o rywalizującej drużynie zmartwiła go nie na żarty. Teraz powodzenie misji i jego interes zależy od tego, czy on i zgromadzeni towarzysze będą szybsi od innych.
Gdy skończył czytać, wyłożył pierścień na otwartą dłoń i spojrzał na niego. -„No ładnie, teraz zostałem liderem z przypadku”- pomyślał, po czym zabrał głos- Jak widać zostaliśmy wciągnięci w grę Serafin, w której stawka jest naprawdę wysoka. Zwą mnie Białym Krukiem i jestem łowcą nagród.- przerwał na chwilę, aby złapać oddech- Na początek powinniśmy ustalić kwestię lidera. Jeżeli ktoś czuje, że lepiej sprawdzi się w tej roli niż ja to niech się zgłosi. Uważam, że lepiej rozwiązać to głosowaniem niż później borykać się z problemami i kłótniami- dokończył i rozejrzał się po wszystkich- następnie powinniśmy pomyśleć nad jakiś planem uwolnienia Wyszemira i jak najszybciej go zrealizować. Nie wiem jak wy, ale ja nie mam zamiaru dać się pokonać innej grupie i zapomnieć o dalszej wyprawie. |