Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-11-2008, 17:54   #5
Johan Watherman
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Szczupła postać Anthel siedział przy stole. Był to młody chłopak, nie mający więcej niżeli trzydzieści lat, twarz o cygańskich rysach. Czoło zdobi dziwne znamię, niby blizna, niby tatuaż.. Przykryte długimi, kruczoczarnymi włosami pozostającymi w prawdziwie artystycznym nieładzie. Przystojny, najpiękniejsze wyjdą się błękitne oczy, nie blade lecz pełne do bary, wydając się drogocennym naczyniem na ducha i obserwując świat. Ciemne, wysokie i niezmiernie ubłocone buty, powyżej nich czarne, ciepłe spodnie. To wszystko przytrzymywał skórzany pas sprawiający wrażenie nader solidnego, po jego lewej stronie tkwią dwie pochwy, w jednej prosty miecz, zaś w drugiej, bliższej – srebrny sztylet. Prócz tego dokoła znajdują się różnorakie mieszki i woreczki małymi przedmiotami. Dalej jest dość zwyczajnie – lekka torba na ramię, srebrno-szklany flakonik na łańcuszku dyndający u szyi, chłopska koszula na torsie oraz obszerny płaszcz na dłuższe wędrówki, czarny , przyozdobiony srebrnym wyszywaniem. Tuż obok krzesła Anthela stał podparty o stół prosty, metalowy kij podróżnika.
Dotychczas bawił się dwoma kostkami, toczyły się po jego dłoni, przeskakiwały pomiędzy kostkami czy były odbijane w powietrzu. Kiedy Serafin rzuciła mu pierścień, pochwycił go. Ledwo minęła chwilą, schował kostki do woreczka przy pasie, a pierścień znalazł się na palcu. Chwilę oglądał go niczym sroka, która upatruje nowy łup. Wreszcie upił łyk cierpkiego wina.

-Jestem Anthel, kuglarz. Albo i nie.

Swe własne sztuczki dawały mu niemałą radość, tym razem bawił się miedzianą monetą. Owy miedziak podczas płynnych ruchów dłoni i dotykania koniuszków palców znajdował się raz w jednej, raz w drugiej ręce. Uśmiechnął się, a w morskich oczach pośród niepokojącego mroku tlił się żar pasji. Wrzucił miedziaka do swego kaptura, rzucił szybkie spojrzenie ekipie.

-Ładny pierścień? Kto z ty obecnych założy się, że to do kontrolowania nas?

Widać dobra zabawa i humor trzymały się jego. Lecz nie pił tak wiele wina. Rozsiadł się na krześle, założył ręce. Pierścień wciąż pozostawał na widoku, sam Anthel przyglądał się mu łapczywie. Oblizał wargę.

-W mieście panuje chaos sprzyjający naszym działaniom. Jakże milo od losu. Przydałby się plany wierzy i to jest nagląca potrzeba. Prócz tego... Kto ma ochotę przejść się do konkurencji i postawić im kolejkę po przyjacielsku, zabawić i zająć?

Zamilkł na chwile. Wpatrywał się bez mrugnięcia okiem w ciemny kąt karczmy. Jego oczy zdawały się go świdrować na wylot, odnajdywać kształt w czerni, sięgać duszą poza to co miało prawo tam być. Roześmiał się do siebie samego, po chwili wpatrzył się w księżniczkę Vassenar dalej nie mogąc przestać śmieć się. Owy śmiech był tak przyjacielski i szczery, że niemalże zrazu wydał się sympatyczną osobą. Z drugiej zaś strony oczy miały taki sam wyraz jak przy sztuczkach, tak samo trudny do wyłowienia. Uspokoił się kręcąc przecząco głową, wypił do końca swe wino. Nie zamierzał jednak wołać karczmarza. Myślał.

-Jak sobie kupię dom, to wiem kto będzie mi rozpalał w piecu... Faktycznie, możemy już teraz załatwić sprawę lecz nie ma gwarancji przeżycia więźnia. Plany miasta, potem wywołamy jakieś zamieszki zajmując straż. Chyba, że macie lepsze propozycje?

Z niedawnego śmiechu Anthela nie pozostało nic. Wydał się zimny jak gad, o w pełni opanowanej mowie, zatarciu granic między prawdą i fałszem, a co najgorsze – jakoś niepokojąco bystry. Osobnicy co bardziej wrażliwi na ludzi mogli wyczuć pewne zamieszanie i niepewność mu towarzysząca, nic nie dało się wyczytać z jego zachowani. Nic prócz tej nicości.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline