Kolejne 8 minut życia uleciało wraz z nikotynowym dymem wypuszczanym z płuc.
Olivier, klęcząc oparty o omszoną ścianę zniszczonego bunkru zaciągał się swoim marlboro.
Z daleka przyglądał się towarzyszom, kręcącym się po pobojowisku. Co jakiś czas, ktoś zatrzymywał się obok trupa
Starego, przyklękał i odprawiał swoją magię.
Disparu przeczesał ręką włosy.
Kurwa, hełm.
Wstał i powoli ruszył w kierunku traw, gdzie spodziewał się ko znaleźć. Po drodze kopnął skorupę własnego granatu dymnego. Przyglądał mu się
Legionista.
I co się, kurwa gapisz? Myślisz, że to moja wina?
Otaksował zimnym spojrzeniem
Ray'a,
Bill'a czy jak tam na niego wołali i dalej szukał swojej zguby.
W końcu znalazł go kilka metrów od miejsca, w którym dosięgła go kula. Kawałek metalu został rozerwany przez nadlatując pocisk.
To mogła być moja czaszka. To mogła być czaszka.. Olivier szybko założył hełm na głowę i podszedł do towarzyszy. Stał chwilę oparty o drzewo przyglądając się jak
Biały rozpieprza łeb leżącemu trupowi, śmiejąc się przy tym jak zarzynana świnia.
Popieprzony, kurwa Hitler. Potrzebna mi fajka.
Po kilku sekundach szamotania się z zapalniczką odpalił papierosa.
Głęboko się zaciągnął, a dym ponownie znalazł się w płucach. Powoli czuł się lepiej.
Wszyscy dookoła szabrowali ciała zabitych brudasów.
Rumun z wielkim uśmiechem szedł z nowymi ciuchami.
Kurwa, przecież zdjął je z trupa. - Najpierw zakopmy, Starego. Odezwał się przerywając zbieranie gwiazdkowych prezentów.
- Później pomyślimy. Disparu odszedł kilka metrów od drużyny, położył się w miękkiej trawie i obserwował przewalające się nad nim niebo.
Iść za resztą.. Dalej stąd.. Bliżej Francji..
Zaciągnął się mocniej papierosem.