Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-11-2008, 13:12   #94
Johan Watherman
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Asmodeusz spojrzał na rozkruszony miecz Azazela i jego niebiańską dłoń która sięgała po ostrze Fanuela. Czymże była śmierć? Aniołowie byli nieśmiertelni, sam Satanael nawołując do wielkiego buntu wołał o wrzuceniu w Otchłań. Już nie było cierpienia ran.

-Kochany...

W srebrzystym pancerzu Asmodeusza odbijała się Twa twarz, twarz anioła. Podał Ci nie sta wijącego oporu Fanuela, sama wraz z Azazelem wyszedł, podleciał ku najwyższemu niebu.
Boski Ogień milczał, trzymanie archanioła nie sprawiającego oporu – to było dziecinie proste. Lecz nadszedł pierwszy mocarny zryw, cała Twa wola przeciw jego woli, zderzenie w echu grzmotów. Cisza.

-Wszyscy tacy sami, wszyscy tchórze bojący się sądu.

Wyryczał szarpiąc swą świadomością, odbijaliście się jak piłeczka pingpongowa, raz, drugi trzeci, rachuba czasu była tak zachwiana. Tylko nieskończona praca Syzyfa, kiedy myślałeś , że masz go w pełni – starał się wyślizgnąć, a Ty musiałeś go trzymać jak Atlas ziemię. To było straszne. Szarpałeś się z archaniołem.
Przestaliście, melodia miliardów harf zabrzmiała po niebiosach, Serfainowie wylecieli chwaląc pan. Cóż to znaczyło? Jakby otworzono sam pałac Jehowy, jakby któryś z dwóch aniołów, Stanael lub Metatron przyszedł przed oblicze Jahwe. Śpiewy i gra instrumentów zagłuszała mocarne uderzenia Ciebie i Twego więźnia o salę. Wola puściła, coś niezależnie Ciebie, coś jakby zewnątrz, zewnętrzne znużenie walką. Fanuel nawet nie spojrzał na Ciebie, ostateczna pogarda i bez miecza wyruszył najwyżej.
Leżałeś bez sił, podobnie wyczerpany jak wtedy Azazael. Lecz Ty, chociaż odzyskiwałeś siły, to nie tak szybko. Przez kopułę widziałeś Serfaina który unosił się na wszystkich parach skrzydeł, nie zakrywał stóp i oczu, wrzucił harfę, jego imię brzmiało Lewiatan. Leciał i leciał, jakby błądził po niebie, lecz nie szukał nikogo – poszukiwał straconego siebie.
Formidiel, ukochana myśl targnęła Tobą. Gdzie iść? Za Asmodeuszem i Azazelem? Ścigać Fanuela? Poszukać Uzjela? Czy cokolwiek...
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline