Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-11-2008, 13:36   #110
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Stał obok Strachwitza, opierali się obaj o potężne tropikalne drzewo, którego nazwy Tim nie znał. Ich dowódca obserwował ścieżkę, którą wyruszyli sierżanci na zwiad. Strzały w ciemnościach raz intensywniały, raz przycichały by wreszcie zamilknąć. Napięcie wisiało w powietrzu, bardzo chcieli wiedzieć, co się tam do cholery dzieje w ciemnościach.

Póki co żaden ze zwiadowców nie wracał, oboje z Erykiem trzymali w rękach broń gotową do strzału. Tim spojrzał w kierunku śpiących kobiet…obie były zmęczone wrażeniami dzisiejszego dnia, a musiał przyznać, że było ich dość sporo i to więcej tych negatywnych.

Simone zerwała się z posłania zlana potem i oddychając ciężko. „Koszmar…” – pomyślał Tim… jednak coś innego przykuło jego uwagę. Jego bystre oczy zarejestrowały jakiś podejrzany cień, przemykający kilka metrów od kobiet. Szybko odwrócił wzrok, nie dając po sobie poznać, że cokolwiek zauważył. Schylił się by zerwać źdźbło trawy i wyszeptał do Strachwitza:

- Panie von Strachwitz ktoś skrada się w stronę dziewczyn - szepnął.
- Wiem, obserwuje nas od kilku minut, teraz się ruszył - równie cicho odparł porucznik.

On także to zauważył… Prawie nie poruszając wargami wyszeptał do dowódcy: - Uważaj Eryk… spróbuję go dorwać…

Potem głośno już zapytał:

- Zapalisz? Skoczę po papierosy do plecaka… - rzucił do Elvisa, odstawiając odbezpieczonego HK przy drzewie. Ruszył jakby od niechcenia, przez polankę w kierunku swojego plecaka, który leżał tuż przy posłaniu Simone. Nie patrzył w stronę cienia, kryjącego się w zaroślach… to mogłoby wzbudzić podejrzenia u przeciwnika.

Schylił się powoli ku plecakowi… niepostrzeżenie wyciągając nóż Fairbaine z pochwy na udzie… wsunął sobie gołą stal w rękaw, ściskając żłobkowaną rękojeść jednego z najlepszych noży bojowych świata. Simone spojrzała na niego nieco nieobecnym wzrokiem… ich oczy się spotkały, a potem z całą szybkością na jaką mógł się zdobyć rzucił się w kierunku tajemniczego cienia. Dwa metry dzielące go od celu przebył błyskawicznie, przedzierając się przez rosnące liściaste krzewy. Zderzył się z napastnikiem, nóż śmignął w powietrzu, niestety chybiając celu. Przeciwnik wyrwał mu się, wykorzystując chwilową utratę równowagi z powodu chybionego ciosu.

Adwersarz wyskoczył i ruszył przedzierając się przez zarośla wzdłuż polanki w stronę parowu. Tim rzucił się w pogoń za uciekającym… zdążył tylko krzyknąć w stronę porucznika:

- Biegnie w twoją stronę Elvis!!!
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline