Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-11-2008, 14:57   #5
Aschaar
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Aaron Huesmann - Zieloni

Miasto nie zrobiło jakiegoś piorunującego wrażenia na Aaronie. Chaotyczna zabudowa, setki niewielkich, krętych uliczek faktycznie przypominały węże wijące się pośród budynków. Budynki również nie powalały swoim ogromem czy architektoniczną perfekcją… Również mieszkańcy miasta, przynajmniej w tej dzielnicy, przypominali bardziej żyjące w brudzie zwierzęta niż mieszkańców cywilizowanego miasta. Choć może to właśnie była tutejsza cywilizacja? Miasto miało jednak swoją niezaprzeczalną pozytywną cechę – zabudowa znacznie zmniejszała wpływ zimy i zdecydowanie prościej było przeżyć w zabudowanym terenie niż w dziczy. Aaronowi zima wydawała się dziwnie ostra, ale może tutejszy klimat był taki…
Propozycja, czy może raczej należy powiedzieć plotka, usłyszana od barmana zawierała dostatecznie dużą ilość słów mających coś wspólnego z pieniędzmi, że Aaron postanowił się nią zainteresować. Jego zasoby kończyły się dość szybko, a bezczynne siedzenie w karczmie nie wpływało pozytywnie ani na jego kondycję, ani na ciężar sakiewki. W sumie nie było to zadanie, o jakim by marzył, ale – samo miasto działało na niego przygnębiająco i była to dobra okazja, aby się z niego wyrwać. Uregulował należności w karczmie, unikając przy okazji zapłacenia za „usługi dodatkowe”. Sprawdził zawartość plecaka, ubrał się, przewiązał włosy tak, aby osłoniły uszy i wyszedł.
Zrujnowana świątynia Sybilli – miejsce jak każde inne, aby umówić się z najemnikami. Choć można było wybrać coś znacznie bliższego miasta… Tak jak podejrzewał nie był tutaj sam. Piec innych postaci zebrało się na dziedzińcu świątyni. Aaron zwyczajowo pojawił się zaledwie kilka chwil przed wyznaczoną godzina spotkania – nie miał, więc wiele czasu na obejrzenie reszty towarzyszy, lub konkurentów, ale również oni nie mieli czasu na obejrzenie jego.
Zaskoczeniem było pojawienie się posłańca zamiast zleceniodawcy. Chłopaczek oddał kopertę od jak powiedział „pani Serafin” i zniknął w zimnym mroku. Słuch Huesmanna wyłowił zarówno słowa Białego Kruka, jak i kolejnego mężczyzny, który zabrał głos – Isebrina. Pierwszy sam stwierdził, że jest łowcą nagród, Drugi... sądząc po runach i sposobie ubierania mógł byc kapłanem lub magiem, choc czaszka... ten problem męzczyzna zostawił sobie na później...

„Fantastycznie” – pomyślał Aaron – „jeszcze nie zaczęliśmy zadania, a już zaczyna się walka o przywództwo. Jakby to miało jakiekolwiek znaczenie. Nie możemy działać, jako jednostki – wtedy zarówno nie uwolnimy Wyszemira, ale również nie wygramy tych swoistych zawodów. Jedyną możliwością i szansą jest działanie drużynowe… To obojętne, kto będzie przywódcą, ważne jak szybko i precyzyjnie będziemy działać.”

Zimny wiatr smagał jego twarz i rozwiewał poły płaszcza. Nie chodziło o to, że jest mu zimno, bardziej o to, że kryształki lodu niesionego przez wiatr były nieprzyjemne. Jeżeli w tych fatalnych warunkach poprawnie ocenił wysokość pozostałych – jego prawie dwumetrowy wzrost dawał mu miano najwyższego członka tego zgromadzenia. Jego ciemnoszary, skórzany płaszcz podbity kilkoma warstwami sukna doskonale zabezpieczał przed nawet taką „nieciekawą” pogodą. Idealnie dopasowana góra płaszcza z wąskimi rękawami i wysoką stójką była ciekawą opozycją do dolnej części – dokładnie w pasie płaszcz poszerzał się i rozpadał na cztery niezależne części nakładające się na kilkucentymetrową zakładkę. Kolejny podmuch poderwał połę płaszcza i ukazał wysokie wiązane buty podróżne i pochwę noża przymocowaną do pasa i nogawki. Co bardziej spostrzegawczy dostrzegli zapewne górę twardego, wojskowego plecaka, która wystawała spoza barków i w jakimś tam stopniu osłaniała kark przed przykrymi niespodziankami. Szelki plecaka spięte na piersi były jedyną ozdobą, czy zaburzeniem stroju. No tak. Kij. Aaron traktował go jak coś oczywistego, ale dla innych mógł być zaskoczeniem – za długi i za wąski jak na pałkę; za krótki jak na kostur czy kij podróżny. Dziwny, może półtorametrowy, okrągły kawałek drewna trzymany był przez mężczyznę w lewej ręce dokładnie w połowie jego długości.

Wiatr trochę przycichł i spokojny głos mężczyzny wypełnił zrujnowany dziedziniec świątyni.

- Nazywam się Aaron Houesmann. Jeżeli wszystkim jest równie ciepło jak mnie to możemy stać tutaj dalej i debatować o tak mało istotnej rzeczy jak kwestia przywództwa. Jakie ktokolwiek z nas ma kwalifikacje, aby je objąć? Nie znamy się, nie wiemy nic o swojej przeszłości, możliwościach, planach… Mamy głosować w ciemno? Czy może popatrzeć, kto ma najlepszy płaszcz i jemu oddać przywództwo? Ślepy los, albo, jak kto woli, dzieciak, który przyniósł wiadomość wyznaczył przywódcę – była to najbardziej sprawiedliwa forma wyboru – losowanie.
Mamy dwa dni czasu na uwolnienie Wyszemira i mamy drugą drużynę, która też chce go uwolnić i uda się na dalszą wyprawę. Zamierzamy, więc tkwić tutaj, czy może zajmiemy się ustaleniem planu działania w jakimś cieplejszym miejscu; kwestię przywództwa zostawiając na później?
 
Aschaar jest offline