Borys zastanawiał się nad tym co powiedziała zjawa jego dawnego przyjaciela. * Hah... Co on miał na myśli ? Po co mi jakiś zmurszały zwój elfów? I jechać następnie do Zakonu ? I... I co potem? Narażę życie swoje i moich, wszakże potrzebnych do egzystencji, Cyganów na długie, trwające nawet latami bolesne tortury, a następnie zostaną spaleni Świętym Ogniem... I co mi z tego... Jak zjawa pojawi się po raz drugi to wtedy się zastanowię... *
Po czym odszedł od okna, przy którym zawsze stał gdy jego głowę targały zmagania i rozterki podziwiając krajobrazy i ingerencję w ów krajobraz stworzoną przez Rasy Wyższe, w szczególności w jego najbliższym otoczeniu Stolicy Amandoru. Usiadł na dębowym krześle przy żarzącym się kominku i wpatrując się w szaro czerwoną kłodę drwa nagle usłyszał pukanie do drzwi...
- Wejść ! - rzucił jakby od niechcenia.
Do pokoju wszedł majordomus i po "kodeksowym" pokłonie powiedział:
- Panie, stajenny mówi, że koń jest w świetnej formie i proponuje jego Lordowskiej Mości polowanie. Twierdzi, że taka rozrywka przyda się na rozerwanie, wyćwiczy konia, a i jeszcze mięsa dla dworu przyniesie... Więc co Lord na to ?
- Ahh... Ramonesie, powinienem chyba nauczyć tego stajennego szacunku i wszechobecnej dworskiej etykiety, ale czasami takie nie zaprzątanie sobie głowy tymi wszelkimi zasadami zachowania są przydatne... Powiedz mu żeby przygotował konia dla mnie, mojego syna i dla siebie. Powiedz także Wielkiemu Łowczemu, żeby także przygotował swojego konia na wymarsz. A i zawiadom zbrojownie, że pożyczamy sprzęt, żeby znowu nie bali się mi pokazać, że nie odliczyły im się miecze pożyczone przeze mnie. Myślę, że to wszytko.
- Dobrze, Lordzie... - pokłonił się, i kiedy już miał zamykać drzwi wampirzy Lord krzyknął za nim:
- Poczekaj! - Borys szybko wstał i jednym skokiem dopadł do drzwi - Powiedz też, że wpadniemy po krew...
Sługa najwidoczniej wiedział co Lord ma na myśli, kiwnął tylko głową i zszedł na dół. Zbiórka na polowanie przed zamkiem Borys odziany w pancerz skórzany z futrzanymi elementami wybiegł na koniu przez zamkową bramę, zakręcił w miejscu koniem i zobaczył trzy sylwetki na koniach wyłaniające się z mroku.
- Panie - zaczął Feothor - jesteśmy gotowi.
- Dobrze, bardzo dobrze. - powiedział po czym wyjął zza pazuchy starą mapę narysowaną na pożółkłym papierze. Machnął ręką, aby zebrani zbliżyli się do niego po czym wskazując palcem na wielki las na mapie powiedział:
- Jedziemy tutaj. Są tam z cztery chaty drwala, maksymalnie siedmiu chłopa. Po drodze zabijemy z dwa jelenie. Wszytko zrozumiane ?
Zebrani kiwnęli głową.
- To dobrze... A więc? Ruszamy! - ponownie zakręcił koniem i po chwili cwałem wszyscy czterej zbiegli z zamkowego wzgórza i kierowali się do oddalonego o jedną staje od zamku ciemnego lasu. Na łąkach umykały od nich króliki i inna polna zwierzyna. W końcu wkroczyli w mroczny las. Jeleni jest tam pod dostatkiem, a nawet można by rzec, że jest ich nadwyżka, więc po dziesięciominutowej cichej jeździe małą, leśną dróżką zobaczyli pierwsze stado zwierzyny. Stado ich nie zauważyło więc myśliwi wykorzystali to i po chwili dwóch z nich było wzbogaconych o nadbagaż w postaci dorodnej sarny i masywnego jelenia. Następnie ruszyli w stronę małego obozu drwali. Opuścili koński grzbiet sto metrów przed obozem i od teraz trzymali w rękach krótkie miecze oraz po cichu skradali się rozdzieleni. Podczas takich akcji wszyscy wiedzieli, że znak do ataku daje dowódca, w tym przypadku sam wampirzy Lord, przez zaatakowanie jednego z celi. Tym razem tak też się stało. Borys tracąc swój urok rzucił się z mieczem w ręku na jednego z karczujących las drwali, który wzięty z zaskoczenia nie zdążył się nawet obronić. Wampir powalił go na ziemię odcinając mu głowę i spijając z siebie tryskającą krew. Wielki Łowczy dostał jednego więcej drwala niż zakładał (zakładał, że dostanie dwóch) co sprawiło mu nie lada problem. Następca Dragosaniego spijał już krew z żył jednego zabitego i drugiego nadal żywego. Stajenny wparował w sam środek obozu gdzie zastał dwóch kolejnych. Popisywał się swoim fechtunkiem nie tylko jako konny, ale także i piechur. W tanecznych sekwencjach powalił swoich przeciwników i pobiegł na pomoc Wielkiemu Łowczemu, który zabiwszy już jednego, nie mógł poradzić sobie z pozostałymi dwoma. Zaszedł ich od tyłu i jednego kopnął w plecy, a drugiego ciachnął mieczem. Ten kopnięty dostał także żelazem po plecach od Wielkiego Łowczego i wykrwawiając się padł na trawę. Wampiry opijały się krwią pokonanych, a stajenny i Wielki Łowczy zabierali co ważniejsze i cenniejsze. Potem usiedli przy palącym się jeszcze ognisku i czekali, aż wampiry zechcą skończyć ucztę. Czekali cierpliwie przez ponad pół godziny i kiedy przyszedł Borys z Feothorem bez słowa zapakowali się wszyscy na przyprowadzone wcześniej konie. W lesie poruszali się jak najszybciej, by wydostać się z niego przed zachodem słońca. Nie było w tym strachu, nie chcieli po prostu szukać drogi powrotnej po ciemku. Po następnej pół godzinnej jeździe dotarli do zamku. Na dziedzińcu Borys pogratulował udanych łowów w każdym znaczeniu. Zeskoczył z konia, oddał lejce pachołkowi i przechodząc przez główną salę zrzucił z siebie ubranie, by praczki wyprały je z krwi i nagi odszedł do swojej komnaty. Był teraz w pełni sił, ale inteligentny wampir potrafił stłumić rządzę rozrywki w postaci zabicia kogoś i przeniósł ją na rządzę seksu. Nie wszedł jeszcze na piętro gdzie mieściła się jego komnata, więc w przypływie seksualnej żądzy zapukał w pierwsze lepsze drzwi i rozkazał, by przygotowano mu łoże z dwiema kobietami. Następnie wszedł na swoje piętro, poszedł do łaźni, szybko obmył ciało z "lżejszego" brudu i ruszył do swojej komnaty. Tam czekały już na niego dwie nagie kobiety z rozchylonymi zapraszająco udami, dużym biustem i sterczącymi sutkami. * Ahh... Cała noc przede mną... * - pomyślał.
__________________ Wolność gospodarcza: 63 Tradycjonalizm:-37 Wolności obywatelskie:54 Najbliższa Ci ideologia to: Libertarianizm
Ostatnio edytowane przez Crassus : 24-11-2008 o 20:31.
|