Bratobójcza walka. Nie widział tego wszystkiego wcześniej, gdyż spadł. Pożoga i smutek. Cierpienie i żal. Zagubienie. Niebo, choć tak piękne, wypełniło się goryczą i bólem.
"Dlaczego Boże pozostawiłeś nas samych sobie? Dlaczego pozwoliłeś nam na coś takiego?"
Przemoc. Rozwiązanie siłowe, kto pierwszy powali cię na ziemię. Formidielu, gdzieżeś jest?
Widok Lewiatana uderzył prosto w serce Ambu. Prawie go powalił. Żałość i współczucie wypełniło duszę. Powinien uciekać. Odejść i nie patrzeć, szukać dalej. Ale te łzy... Ambu podszedł do Upadłego Serafina, klęknął przed nim i objął go. Jak brat brata. Tak, jak obejmuje się płaczące dziecko, aby ulżyć mu żalu. Aby odsunąć myśl o tym stłuczonym kolanie, które krwawi. Aby dodać mu choć trochę otuchy.
Sam czuł się zgubiony. Zachowywał się jak szaleniec. Pchał się pomiędzy młot a kowadło. Cierpienie, które tak emanowało od Serafina wypełniło jego duszę. Nie mógł oddychać. Chciał, żeby przestali. Żeby wszyscy przestali!
- Dość! Już wystarczy, dość...- szeptał.
Gdzie wszyscy zatracili swój rozsądek? Nie jesteśmy wcale lepsi od ludzi. Ani o ksztę.
__________________ "Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein |