Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-11-2008, 21:08   #56
Lost
 
Lost's Avatar
 
Reputacja: 1 Lost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwu
Biały Królik. Ten z "Alicji w krainie czarów". Czytałeś kiedyś tą książkę?



Błysk warczał. Warczał z nienawiścią do kolejnego człowieka.
Wrocław.
Ludzie.
Zwierzęta.
Trela celował ze swojego karabinu, przestawionego na ciągłą serie. Lufa wodziła, po małej, znieruchomiałej sylwetce.


Zrób to.
Mały chłopczyk wpatrywał się swoimi wielkimi oczami w karabin porucznika.
Strzelaj.
Stał pomiędzy walającymi się kawałkami betonu.
Naciśnij na spust.
W ręku ściskał kawałek zniszczonej zabawki.
Rozerwij go serią na pół.
Błysk ciągle warczał u nogi Treli.
To tylko jeden nabój.
Dziecko, wystraszone otwierało usta.
Zduś jego krzyk.
Palec Treli powoli głaskał spust.
To tylko dziecko.
Muszka rozdzielała twarz na pół.
Niegroźne.
Przeraźliwy krzyk wydarł się z piersi chłopca.
Ono nie jest jeszcze człowiekiem.
- TATA!
Nie powinno umierać.
Chłopaczek rzucił się do ucieczki. Jednym skokiem był za drzwiami.
Biały królik zniknął w swojej dziurze.
Trela opuścił broń.
- Muszę odpocząć, muszę odpocząć. Wyszeptał do siebie.
Za drzwiami słychać było hałas. Krzyk dziecka, przerwany w jednej sekundzie. Dźwięk zatrzaskiwanej klapy.
Trela powoli przeszedł do następnego pomieszczenia.


Podłoga zawalona gruzem, wybite okno, przez które sączyło się zimno. I drzwi. Dawno zniszczone, z odłażącą zieloną farbą, drzwi.
Trela wciąż trzymając palec na spuście, nacisnął na klamkę. Zawiasy głośno zaskrzypiały.
Kilka kroków.
Brecha lecąca wprost w twarz.
Zasłonięcie się karabinem.
Ciężki odgłos uderzenia w metal.
Zardzewiały gwóźdź wbity w deskę, na wysokości szeroko otwartego oka.
Brudna, wychudzona twarz 50 letniego mężczyzny.
Pełna zawziętości. Nienawiści.
Człowiek.
Wrocław.
Trela wyszkolonym ruchem odepchnął od siebie atakującego. Ten wylądował na gruzie, odbił się od niego i z furią zamachnął się jeszcze raz deską.
Błysk szczekał.
Porucznik momentalnie uchylił się i zwinnym uderzeniem przewrócił szabrownika. Ten uderzył głową w futrynę drzwi. Leżąc na brzuchu próbował się jeszcze podnieść, gdy doskoczył do niego pies i zaczął szarpać zniszczone szmaty.
- Błysk! Zostaw! Zostaw! Błysk! Do nogi!
Pies niechętnie wycofał się cały czas krążąc dookoła ofiary.
Krajewski dobrze go przyuczył.
Krajewski.
Szabrownik doczołgał się do ściany i ciężko się o nią oparł.
Strużka krwi spływała mu po twarzy, wpadając w długą brodę.
- Błagam, nie zabijaj mnie. Stary wypluł z siebie słowa.
A co miał z nim zrobić?
Co miał zrobić z człowiekiem, który jeszcze kilka sekund temu chciał pozbawić go życia?
Co miał zrobić w tym pieprzonym świecie, w którym ludzie zabijali się o przegniły chleb?
Michał spojrzał zza okno. Zamieć nieuchronnie się zbliżała. Czuć już było przenikliwe zimno.
Nagle usłyszał za sobą hałas.
Instynkt momentalnie rzucił go na ziemię i odwrócił w stronę kolejnego przeciwnika.
Z dziury w betonie wyskoczył mały chłopczyk, biały Królik i z płaczem pobiegł w kierunku rannego szabrownika.
Pękające szkło znaczyło każdy jego krok.
- Tatusiu, tatusiu..
Mały wtulał się w szmaty ojca, cały czas płacząc. Ten obejmował, swoje dziecko zakrwawionymi rękami, niepewnie spoglądając, to na chłopca, to na Porucznika.
Trela, podszedł do dziury w ziemi. Obok leżała owinięta szmatami, metalowa płyta. Dziw, że mały ją udźwignął.
Spojrzał wgłąb dziury. Był to szeroki tunel, z drabiną wgłąb. W środku było ciemno.
Obrócił się w kierunku rodziny.
- Zamieć. Zaraz przyjdzie zamieć. Musimy się ukryć. Nie mam zamiaru robić wam krzywdy, choć mógłbym.
Ojciec nie odpowiadał, mały wciąż płakał.
Trela wyciągnął z plecaka konserwę i koc. Zrobił z niego coś na kształt nosidełka, które przywiązał do plecaka. Zawołał Błyska, wziął go na ręce i włożył do koca. Przez sekundę nie spuścił wzroku z rodziny.
Założył plecak, wstał i, aż jęknął pod ciężarem. Pies skomlił cicho.
Trela wziął konserwę i podał ją szabrownikowi.
- Te tunele to jakaś kryjówka, tak? Wprowadź mnie tam na czas zamieci. Idziesz pierwszy, dzieciak idzie ze mną. Bez sztuczek. Nie chce by komuś stała się krzywda. Zaufaj mi.

A cóż znaczyło zaufanie w tym świecie.
 
__________________
Spacer Polami Nienawiści Drogą ku nadziei.

Ostatnio edytowane przez Lost : 22-11-2008 o 22:07.
Lost jest offline