Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-11-2008, 21:19   #53
alathriel
 
alathriel's Avatar
 
Reputacja: 1 alathriel nie jest za bardzo znanyalathriel nie jest za bardzo znanyalathriel nie jest za bardzo znanyalathriel nie jest za bardzo znanyalathriel nie jest za bardzo znany
- wy nie macie żadnego głosu. Robicie za balast. To tyle. Chcecie koniki? - powiedziała przesłodzonym głosem

Nathalie w duchu przewróciła oczami. Cyganka mogła sobie mówić, co chciała, dla eisenki nie miało to dla niej najmniejszego znaczenia. Właściwie wypowiedzi dziewczyny jednym uchem wpadały, a drugim wypadały. Nathalie rejestrowała tylko informacje przydatne, innymi nie zawracała sobie głowy. Krótko mówiąc, fochy Azy nie robiły na niej najmniejszego wrażenia. Irytowało ją jedynie to przedłużanie. Niech wreszcie da im te konie a co za tym idzie - święty spokój. Jeśli przydzielą jej jakieś zajęcie - dobrze, wywiąże się z niego bez mrugnięcia okiem. W końcu zapewniają jej schronienie. Może nie do końca dobrowolnie, ale jednak. Nie będzie niewdzięczna, (choć mała ochotę, oj miała) po prostu zignoruje zachowanie "łasicy", tak ją wołali?

Westchnęła, skrzyżowała ręce na piersi i odparła równie przesłodzonym głosem
- Myślisz, że słuchalibyśmy twoich wywodów gdybyśmy nie chcieli? - Uśmiechnęła się równie słodko, choć lekko poirytowana. Nathalie miała przed sobą, perspektywę spotkania z madame Leną, a na samą myśl o tym zdarzeniu ciarki urządzały sobie paradę na jej plecach. Nie miała czasu użerać się z humorzastą cyganeczką.
Choroba. Jak ona sobie poradzi z tą przeklętą "DAMĄ". Przecież nie powie jej, „niestety podróż nie przewiduje pani obecności”. Niby nie miałaby oporów jej tego powiedzieć… a jednak wolała tego uniknąć. Dziwnie czuła się w jej towarzystwie i to naprawdę ją to wkurzało.
Zamyśliła się na chwile. Nawet, jeśli cyganka rzuciła jakąś ripostę i tak je nie dosłyszała. Zresztą nie zawracała tym sobie teraz głowy.
- to gdzie te konie?

***

Pędziła prosto przed siebie.
Voddaccianina zgubiła jeszcze na początku. Z całego zamieszania sprzed piętnastu minut pamiętała już tylko niezbyt zadowoloną minę cyganki, siodłanie konia (które to poszło jej nadzwyczajnie szybko. Heh. Wprawa) lekkie zdziwienie na twarzach pozostałych i kłus szybko przechodzący do galopu.
Teraz była daleko. Nogi mocno zaparte na wędzidłach, pod nią silne, kasztanowej maści zwierze pędzące równym cwałem i wiatr targający jej włosy. O Theusie jakże jej tego brakowało. Była tak zaganiana w ciągu ostatniego miesiąca, że nawet nie zdawała sobie sprawy. Wiatr zatykał jej uszy jednak ciche parsknięcia wierzchowca nadal słyszała. Przymknęła oczy. To było to. Na chwilę zapomniała, po co i gdzie tak pędziła.
Madame Lena Tedous.
Otworzyła oczy.
- szlag - syknęła do siebie i przyspieszyła, bo koń prawie wrócił do galopu. Chciała to załatwić jak najszybciej. Mieć ją wreszcie z głowy. Tylko, co ona jej powie? Przygryzła wargi. Przydałaby się Maike. Ona i te jej uprzejmości. A jednak czasem się przydawały.
- Maike? - Spróbowała.
Bez odpowiedzi
- niech to szlag!- Syknęła do siebie
- MAIKE! - Warknęła - wstawaj, łajzo jedna!
- mpf - usłyszała w odpowiedzi - czego chcesz - zaskomlał w jej głowie delikatniejszy głos - dopiero zasnęłam
- nie dopiero, śpisz już od dobrych czterech godzin - odparła zirytowana Nathalie
Ziewnięcie
- To, co? Daj mi jeszcze pospać - zamruczał cicho głos i znowu zamilkł.
Cisza.
Cisza nie trwała długo
- k.. - dało się słyszeć po chwili - i.. - Natalie odruchowo chciała zasłonić uszy, ale się powstrzymała. I tak by to nic nie dało - aaaaaaaaaaaaaaaaaa!
- Cicho! - Warknęła zielonooka - przez ciebie dostaje migreny!
- Zamieniłyśmy się! - Zaskomlała zupełnie już wybudzona Maike
- I co Cię tak dziwi? To i tak już trwało nienaturalnie długo...
Chwila konsternacji
- Chyba masz racje - odpowiedział cicho głos i ziewnął - to dlaczego mnie obudziłaś?
- Tch - parsknęła Nathalie - miałam taka ochotę - odpowiedziała odruchowo.
- Jesteś okropna - mruknęła pod nosem Maike - idę spać. Nie wpakuj nas w kłopoty
Cisza
Nathalie przez chwile walczyła ze sobą. Jasna cholera!
Nie cierpiała prosić Maike o pomoc. Przygryzła wargi tak mocno, że prawie poczuła krew.
- wracaj - burknęła - potrzebuje Cię na chwilę
Znowu cisza. Jednak tym razem było to raczej nieme zaskoczenie
- Może się łaskawie odezwiesz? - Rzuciła zirytowana dziewczyna
- Ty.. – Dostrzeżenie szoku w głosie Maike nie sprawiało trudności - ty mnie prosisz o pomoc?
- Tch, oczywiście, że nie. Ja ci tylko subtelnie uświadamiam, że właśnie zmierzam..y do madame Leny - uśmiechnęła się wrednie - a wiesz doskonale że jeśli ja się wpakuję w kłopoty to ..
- konsekwencje dosięgną również mnie - skończyła Maike naburmuszonym tonem - tak wiem
Nathalie uśmiechnęła się szerzej
- Więc jeśli chcesz spać to spij ale za chwile i tak będziesz musiała się obudzić
Cisza
Złośliwy uśmieszek u jednej
Westchnięcie u drugiej
- Dobra - padła wreszcie odpowiedź - jak coś to mnie zawołaj- dodał obrażony, cichnący głos.
- Oczywiście, jak sobie życzysz - zaśmiała się Nathalie.
Teraz miała wsparcie, ale i tak nie chciała się zbliżać do Leny Tedous. Chociaż dalej nie mogła rozszyfrować, dlaczego.

***

Wjechała spokojnym stępem do miasta. Całe szczęście, że koń przywykł do tłoku, bo mogłoby być nieciekawie. Kuro zawsze się denerwował. 2 Lata zajęło jej przyzwyczajenie go do ludzi. Westchnęła i poklepała kasztanowe zwierze po karku. Wiedziała, że to tylko substytut, ale i tak poczuła się lepiej. Kiedy wróci porządnie się zajmie swoim czarnym przyjacielem.
Pogrążona w myślach jakoś automatycznie dojechała do celu.
Willa madame Leny.
Ciarki przeparadowały po plecach. No nic, przedstawienie czas zacząć.
Przekazała konia w ręce witającego ją w bramie mężczyzny i skierowała się do budynku. Lokaj doprowadził ja do niezbyt sympatycznego celu. I co teraz?

****

Pokój z wyjście na ogród. Przez okna i drzwi wypadało świeże powietrze, śpiew ptaków, zapach kwiatów przystrzyżonych w piękne klomby. Na środku pokoju w starym, acz zadbanym fotelu siedziała Madame Lena.

Spojrzała na ciebie jakimś zamyślonym wzrokiem.
- A to ty. I czego się dowiedziałaś? - Zapytała zimno, opuszczając książkę na kolana.

Tak. To była ona. Niestety.
Nathalie która trzymała ręce za sobą zacisnęła dłonie tak mocno że skóra na kostkach pobielała.
-Nathalie , spokonjnie ... - Odezwał się uspokajający głos Maike.
Z jednej strony, wiedząc, że ma za sobą to ckliwe stworzenie, zielonooka czuła się lepiej. Z drugiej jednak strony jeszcze bardziej ją to denerwowało.
- weź głęboki oddech i uśmiechnij się - poinstruowała ją niebieskooka. Mówiła spokojnie jednak ją również nerwy zjadały od środka.
Nathalie Wzięła głęboki wdech i uśmiechnęła się tak szczerze i przyjaźnie jak tylko potrafiła. Ukłoniła się.
- powtarzaj za mną
- nie przeginaj - warknęła ta aktywna
Krótkie milczenie i.. Maike ją zignorowała.
- Na spotkaniu przekazano nam listy. Każdemu z osobna. Był również list od wszystkich zgromadzonych. Uzyskaliśmy informacje, iż z taborem cygańskim mamy się udać do Castille, tam czekać ma statek, który zabierze nas na wyspę Therę. Oczywiście celem jest zebranie artefaktów i dostarczenie ich tajemniczemu „starcowi”.
Nathalie niechętnie ale powtórzyła. Starała się być przy tym tak uprzejma jak tylko irytacja jej na to pozwalała.
Irytacja i .. Strach?
Jaki strach do Theusa?
Irytacja wzrastała
Przekazała madame Lenie jeszcze kilka informacji, które najpierw przeszły przez "usta" Maike. Ani razu nie wspominała, że sprawa zupełnie nie przewiduje obecności pani Tedous. Właściwie to chciałaby zobaczyć jak „dama” wykonuje codzienne obowiązki u cyganerii. Uśmiechnęła się do tej myśli.

Lena w milczeniu wysłuchała relacji.
- Świetnie, w końcu będziesz do czegoś przydatna. - Wzruszyła ramionami. - Kiedy już dotrzesz do Castille zgłoś się do siedziby Towarzystwa.
Lokaj podaje kartkę papieru, na której zamaszystym pismem zapisany widniał adres.
- Jeśli będziesz czegoś potrzebować, możesz prosić ich o pomoc. - Odrzuciła włosy do tyłu. - Powiedz wtedy, że jesteś moją protegowaną. Spełnią każdą prośbę.
Powróciła do lektury. Po chwili znów na ciebie spojrzała.
- No, na co czekasz? Możesz odejść.

Nathalie aż chciała jej odpowiedzieć, jednak milczała. Znowu zacisnęła pięści.
- tylko spokojnie - rzuciła przerażona Maike. Wytrzymaj jeszcze chwilę
- za kogo ty mnie masz? - Syknęła zielonooka
- za .. ciebie? - Padła niepewna odpowiedź
- myślisz ze nie potrafię nad sobą zapanować? - Spytała z przekorą - panuje nad emocjami lepiej niż ty - uśmiechnęła się złośliwie w duchu
Coś w tym było
- nie chcesz mojej pomocy, to nie, idę spać – mruknęła obrażona Maike
- kolorowych koszmarów – padła zadowolona odpowiedź
Maike zamilkła
Nathalie uśmiechnęła się przymilnie, choć odrobinę cierpko.
- już mnie nie ma - odpowiedziała PRAWIE uprzejmie na retoryczne pytanie madame i wyszła z ledwo dosłyszalnym "tch"

***

Znowu wiatr we włosach. Świeże powietrze.
Nathalie czuła się teraz lżejsza o jakieś 20 ton.
Załatwiła wszelkie sprawy, jakie tylko wymagały załatwienia. Przegrała ze dwa, gildiery w karty. Kupiła odrobinę jedzenia o dłuższej żywotności i teraz kierowała się w pobliże wielkiego namiotu.
Po drodze zboczyła z trasy. Chciała się jeszcze nacieszyć tą odrobiną przyjemności, jaką sprawiała jej jazda konna. Przejechała przez pobliskie łąki, posiedziała przez kilkanaście minut na słońcu, pozwalając koniowi odpocząć i wreszcie zebrała się do powrotu.
Maike nie odzywała się ani słowem. Spała jak zabita. Zielonooka wreszcie czuła się naprawdę dobrze.
 
__________________
Pióro mocniejsze jest od miecza (...) wyłącznie jeśli miecz jest bardzo mały, a pióro bardzo ostre. - Terry Pratchett
alathriel jest offline