"Czy on wie, o czym myślę? Czy przejrzał mnie na wskroś? Ostrzeżenie dla Zdrajcy? Oby nie."
I patrzył jak zaczarowany za Asmodeuszem. Lot, który jest ekstazą wolności. Wiatr i powietrze, które ochładzają ciało i umysł. Śpiew piór jak kołysanka, jak pieśń pochwalna dla Pana.
I brutalność Azazela. Archanioł, który nie doceniał piękna i ulotności. A może on tylko był racjonalny? Wszyscy bracia, a każdy inny. "Czy Pan myślał o tym, kiedy nas tworzył? Aby każdy z nas był indywidualny? W takim wypadku co z Tronami?
I głos Uzjela. Czy mówił do mnie? Ja czy nie ja mam pamiętać? Jeśli ja to o czym? O Jahwe, o cierpieniu, dobru czy i naszej rozmowie? Ale ta rozmowa ma odbyć się w przyszłości. Teraźniejszy Uzjel nie może wiedzieć tego, co Przyszły Uzjel. Chyba że on też ruszył w przeszłość."
I już już byli na miejscu. Ambu ledwo utrzymał równowagę stojąc, kiedy Azazel puścił jego rękę. Zbyt szybko złożył skrzydła, a nigdy wcześniej tu nie był. Nie pamiętał, żeby się tu znalazł. On maluczki prawie na samej górze nieba? Zrobił kilka kroków i napotkał spojrzenie Doumy. Zawahał się. To już bez znaczenia, nie ma, nie ma nic. Cierpienie i żałość powoli zmieniało się w pustkę w jego duszy.
Choć za każdym krzykiem kolejnego pojmanego, czuł jakby ktoś go przebił mieczem. Kiedy bito buntowników, jakby urywano mu skrzydła. Kiedy wydano wyrok, jakby podrzynano mu gardło.
Nieświadomie ruszył w stronę Doumy, coraz szybciej i szybciej. I już biegł. - Azazelu! - starał się krzyknąć, ale nie wiedział czy był usłyszany.
Nie wiedział też co zrobi, kiedy go zauważy go Zakfariel, czy kiedy dojdzie oprawcę i ofiarę.
Teraz biegł, a ból zdawał się narastać w duszy.
__________________ "Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein |