Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-11-2008, 17:15   #10
woltron
 
woltron's Avatar
 
Reputacja: 1 woltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumny
Woltron - Zieloni
-------------------

„Nareszcie” - powiedział sam do siebie Morgan gdy w końcu dotarł do ruin świątyni Sylibi, która znajdowała się jakieś trzy uderzenia Wielkiego Dzwonu od Wschodniej Bramy miasta Ośmiu Węży. Sam budynek był ukryty za lasem stojącym tuż obok Traktu Kupców, który biegł aż do Marchii Tysiąca Drzew. Budynek miał powybijane okiennice i wywalone drzwi, ale mury wyglądały na dosyć porządne, a kilka ocalałych witraży chroniło częściowo przed zimnym wiatrem. Nie czekając na zaproszeni Morgan wszedł do środka.

Nie było dla niego zaskoczeniem, że nie był w środku sam. Ślady butów, mimo padającego śniegu, można było znaleźć wokół całego budynku. Pięć zakapturzonych postaci czekało już na przybycie Serafin. W mroku jaki panował w świątyni, trudno było elfowi ocenić z kim ma do czynienia. „Sądząc po wzroście to pewnie ludzie, ale kto wie?”.

Dach świątyni chronił co prawda przed śniegiem, ale niestety nie przed zimnem. Mimo to Morgan odkrył kaptur, tak by wszyscy z obecnych mogli zobaczyć jego twarz. Położył przy tym rękę na rękojeści miecza i klejnocie o zimno niebieskiej barwie. Nie znał zgromadzonych i nie widział powodu by im ufać. „Kto wie czy to nie pułapka... mało to narobiłem sobie wrogów przez te długie lata” pomyślał, uśmiechając się przy tym kwaśno do siebie. Skinął jednak głową w kierunku innych na powitanie.

Nie był niski, choć takie mógł sprawiać wrażanie na tle pozostałych zgromadzonych w świątyni. Na oko wyglądał na maksimum dwadzieścia lat, ale w jego zielonych oczach nie było młodzieńczej radości, a śnieżnobiałe włosy tworzyły dysonans z młodzieńczym wyglądem. Rysy jego twarzy, jak na elfa, były ostre, ale jednocześnie symetryczne i przyciągające uwagę. Ruchy były dostojne i eleganckie, sprawiały wrażenie jakby każdy krok został dobrze przemyślany. Był ubrany prosto. Szary płaszcz z Umbarasu, podbity dla ocieplenia futrem, narzucony na skórzany napierśnik koloru szarozielonego. Pas z złotą klamrą w kształcie smoka podtrzymywał szarawe spodnie. Całości obrazu dopełniały wysokie, wygodne zimowe buty podróżne. W sumie jednak jego ubiór był ledwo przeciętny, bowiem wszystko wydawało się mocno zużyte i przechodzone. Jego majątek ukryty był w niewielkiej torbie, przewieszonej przez lewe ramię. Jedyną widoczną bronią był długi miecz, przypięty przy lewym biodrze, schowany w zdobionej klejnotami, skórzanej pochwie. Na plecach elf miał jakiś instrument muzyczny, ale innym trudno było ocenić jaki, bo został okryty tuniką.

Morgan nie zdążył porządnie zmarznąć, gdy do środka świątyni wszedł mały chłopiec, schowany za niesamowitą ilością szmat.

Piękna pani Serafin kazała wam to oddać – powiedział niepewnie, przekazując jakąś kopertę najbliższej sobie osobie. Nieco zaskoczony białowłosy mężczyzna - ubrany w prostą, ale solidną skórzaną zbroję, która sprawiała wrażenie złożonej z wielu różnych pancerzy – wziął kopertę.

Co my tu mamy... – powiedział głośno otwierając kopertę. Dźwięk rozrywanego papieru odbił się echem od grubych murów świątynie ; wszyscy czekali w ciszy i napięciu na to co było w środku. Po chwili Biały Kruk w jednej ręce trzymał list, a w drugiej zgrabnie wykonany złoty pierścień z niewielkim rubinem. Przez nikogo nieponaglany przeczytał list od Serafin.

„Pięknie” - pomyślał elf, gdy człowiek skończył czytać - „tylko tego brakowało... choć z drugiej strony to nic nowego. Serafin zawsze uważnie dobierała sobie towarzyszy, a wyprawa do Krainy Bogów to zadanie tylko dla najlepszych. Pytanie tylko na ile informacja o drugiej drużynie jest prawdziwa i czy przypadkiem nie ma kogoś jeszcze... tym jednak będziemy się martwić później” - stwierdził.

Z rozbawieniem, choć sprawa przywódca była ważna, wysłuchał dyskusji jaka wybuchła po tym jak Biały Kruk skończył czytać list i przedstawił swoją propozycję. „Ludzie i ich niezmienna potrzeba dominacji. Gdybym miał jakiś wybór dołączyłbym do bardziej cywilizowanych istot, ale nie mam wyboru i jestem na nich skazany. Trudno.”.

Mimo to potrafił zrozumieć niezdecydowanie najemnika. W końcu opanowanie pięciu indywidualności, które nie do końca sobie ufały, przerosłoby większość ludzi i to nawet bardziej doświadczonych i obdarzonych autorytetem niż białowłosy. Z drugiej strony brak zdecydowania Białego Kruka spowodował, że tracili cenny czas, co słusznie zauważył Aaron, wyjątkowo wysoki pół elf, a także Vincent, młody mężczyzna ubrany w długi czarny płaszcz, który zeskoczył z jednej z zniszczonych kolumn na której siedział.

- Właśnie, nazywam się Vincent. Idziecie, czy będziecie tak stali?

„Typowe ludzkie działanie. Znajdźmy karczmę i omówmy problem, na pewno nikt nas nie zauważy...” - pomyślał z przekąsem elf - „czas wkroczyć do akcji”.

Jeszcze chwilę mości Vincentcie – odpowiedział elf. W jego głosie było słychać lekkie rozbawienie całą sytuacją, choć trudno było zgadnąć co go rozbawiło, złowieszczy uśmiech młodzieńca czy dyskusja jakiej był świadkiem– ponieważ w mieście Ośmiu Węży nie znajdziesz miejsca tak spokojnego i cichego jak te ruiny,a co ważniejsze, pozbawionego ciekawskich oczu i uszy osób postronnych. Z listu Serafin dość jasno wynika, że mamy konkurencję, która być może jest już w mieście. Zresztą kto wie czy nie ma więcej chętnych na tę wyprawę niż pisze białowłosa. Niezależnie od tego, jeżeli ta druga grupa jest równie egzotyczna co my – popatrzył się znacząco po zebranych, po ich długich czarnych płaszczach, białych włosach, w końcu podziwiając wzrost pół elfa- to na pewno ktoś zwrócił na nich uwagę i się o tym dowiemy za niewielkie pieniądze, a jeżeli będziemy ostrożni to oni o nas dowiedzą się później. Proponuję to wykorzystać. Poza tym zastanówmy się wspólnie gdzie możemy dowiedzieć się czegoś ciekawego na temat wież, ilości straży jaka jest w mieście i tego typu spraw. Zróbmy to teraz ,bo nie sądzę byśmy później znaleźli na to wolną chwilę. Jeśli chodzi o mnie, to mógłbym się udać do karczmy strażników i spróbować od nich wyciągnąć jakieś informacje, choć nie jestem pewien czy stoi w tym samym miejscu co ostatnio... bo ostatni raz byłem tam jakieś 150 lat temu... - elf zmrużył brwi jakby próbował sobie coś przypomnieć – Ach... gdzie moje dobre maniery. Jestem Morgan – elf ukłonił się nisko - choć w tych stronach znano mnie jako Feitie Le Roche. Być może któryś z was o mnie słyszał. Jestem, jak łatwo się domyślić, bardem . Co do kwestii przywództwa to oddaję swój głos na Białego Kruka, co chyba rozwiązuje tę kwestię, ponieważ mości Aaron i Vincent oddali już pośrednio swój głos na niego. A nie sądzę by Biały Kruk zamierzał oddać swój głos na kogoś innego. Jest więc cztery do jednego lub dwóch. Przykro mi Isberenie, może następnym razem... - elf uśmiechnął się do młodego człowieka - A teraz czekam na wasze propozycje, najlepiej w krótkich żołnierskich słowach. Jeden gaduła w drużynie w zupełności wystarczy, a poza tym nie mamy całego dnia by spokojnie sobie plotkować. Weszymir czeka.
 
__________________
"Co do Regulaminów nie ma o czym dyskutować" - Bielon przystający na warunki Obsługi dotyczące jego powrotu na forum po rocznym banie i warunki przyłączenia Bissel do LI.

Ostatnio edytowane przez woltron : 23-11-2008 o 18:31. Powód: Mnóstwo poprawek, aghr!
woltron jest offline