Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-11-2008, 19:23   #13
Aegon
 
Reputacja: 1 Aegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwu
Belian

Belian siedział wśród pozostałych członków drużyny w alkierzu w oczekiwaniu na Serafin. Nie wiadomo dokładnie, skąd brało się to wrażenie, ale na pierwszy rzut oka widać było, że nie jest człowiekiem. Co więcej, był chyba najbardziej oddaloną od człowieka humanoidalną istotą, jak to tylko możliwe. Jego ciało otulał szczelnie nieskazitelny, szaro-brunatny płaszcz z kapturem. Widać było tylko część twarzy i dłonie, które to części ciała były podobnego koloru i o przerażającej fakturze. Wyglądały tak, jak gdyby doznały oparzeń, które okazałyby się śmiertelne dla zwykłego człowieka. Dłonie były dodatkowo nieco grubsze od człowieczych, podobne raczej do rękawic. Spod kaptura widać było jeszcze kilka kosmyków brązowych włosów i również brązowe oczy. Niewiele można było powiedzieć o jego spojrzeniu. Na pewno widział wiele, chociaż ciężko je było nazwać ponadczasowym. Nie sposób było określić wieku Quarsi. Przybył do karczmy niewiele wcześniej, także lekko spóźniony, jednak jego zachowanie nie świadczyło o tym, żeby się specjalnie przejmował późniejszym przybyciem. Uważny obserwator powiedziałby, że osobnik nawet tego nie zauważył. Po wejściu do alkierza przywitał się z pozostałymi we Wspólnej Mowie z nieznanym nikomu akcentem. Mówił chropawym głosem, który niósł ze sobą wspomnienia, jednak nikomu nie udało się odgadnąć, jakie. Kiedy kelnerka zbliżyła się do niego, aby przyjąć zamówienie, odesłał ją drobny, prawie niezauważalnym gestem. Ta jednak, wyszła z pomieszczenia bardzo szybko, jakby była tym bardzo przerażona.

Następnie, Quarsi przyjrzał się współtowarzyszom ze swojej grupy. Był wśród nich krasnolud. Wyglądał na nieokrzesanego, a jego zachowanie wzbudziło pewną dezaprobatę w Belianie. Odwrócił więc twarz, by spojrzeć na pozostałych członków drużyny. Kolejnym z nich był, Alemir, ludzki zabójca. Belian widział już takich wielu. Ciemne ubranie, bardzo dobry refleks i stalowe spojrzenie. Nie wiedział, dlaczego większość zabójców tak właśnie się prezentowała. Być może była to kwestia szkolenia, albo upodobania były jakoś połączone z tym fachem. Poprzyglądał się jeszcze chwilę zabójcy, obserwując resztę jago ubioru, w tym miecz, który miał po części wyglądać. Takie miecze budziły w Belianie swego rodzaju pogardę. Nie do tych, którzy nimi władali, ponieważ było to sprzeczne z Kodeksem. Raczej do samych mieczy… Potem spojrzenie Quarsi padło na Absynth. Z tego, co usłyszał, według miary ludzi była młodą osobą. Ciekawe, co też ją przywiodło do tego miejsca. Chociaż… pozory zawsze mogły mylić. Nigdy nic nie wiadomo. Następne spojrzenie padło na pijaka. Tym Kodeks pogardzać już nie zabraniał. Jego istota była tak marna, tak wątła… Belian nie był pewien, czy ten człowiek na cokolwiek się przyda. Wolał jednak nie ferować wyroków, zanim nie zobaczy, do czego zdolny jest ten osobnik. Ostatnie spojrzenie, tuż przed wejściem Serafin, poświęcił Ronhaarowi. Odniósł wrażenie, że człowiek ubrał się jednak nieco lepiej, niż reszta kompanii. Dalsze rozmyślania o drużynie i istocie życia przerwał mu huk otwieranych drzwi i wejście ich pracodawczyni.

Jej słowa o spóźnieniu niewiele dla niego znaczyły. Czas był chwilą. Chwile były i będą. Nie trwają. Są. Gdy piła, zlustrował ją wzrokiem. Zapewne według miary ludzkiej uchodziłaby za ładną, on nie mógł mieć na ten temat żadnego zdania. Z jej twarzy wyczytał zaciętość i brzemię lat. Bardzo chciała pójść do Krainy Bogów, o której mówiła. Pewnie nawet za cenę życia. Tylko czyjego? Ile istot będzie musiało zginąć, zanim otrzyma swój skarb? I ile więcej zginie, zanim uzyska go Wyszemir? Nie, tu nie chodziło o zwykłe złoto. Po złoto nie idzie się do Krainy Bogów. Tam łatwiej o śmierć. Tu chodzi o coś więcej. Bez wyrazu przyjął obwołanie Detlefa dowódcą drużyny. Zbytnio zajęły go myśli na temat uwolnienia Wyszemira i konkurencji. Wiedział jednak, że jeśli odpowiednio wykorzystają swoje zdolności, to wykonają zadanie i pójdą razem z Serafin i Wyszemirem do celu wędrówki. Zanim skończył myśleć, krasnolud już rozpoczął swoją mowę.

Belian z uwagą słuchał, co mają do powiedzenia pozostali. Z wyrazem twarzy, który można by uznać za cyniczny uśmiech patrzył na występ Alemira. „Jest szybki, pomyślał, ale nie dość szybki.”. Potem przyszła kolej na Absynth. Belian nie mógł powiedzieć, że jej zdolności jakoś specjalnie go zdziwiły. Przypuszczał, że okażą się przydatne. Nie próbował się nawet podrapać. Czekał, aż swędzenie minie, a piwa, które zostało przed nim postawione, nie tknął. Skrzypek swoją prezentacją tylko pogłębił uczucie pogardy w Quarsi. Człowiek mógł spowodować więcej kłopotów, niż pożytku. Trzeba go było albo otrzeźwić, albo zostawić w karczmie. Dalej przyszła kolej na Ronhaara. Kiedy Belian usłyszał jego słowa, wiedział już, że spotka ich pewnie kilka interesujących przygód. Z rozmyślań wyrwały go wlepione w niego spojrzenia pozostałych członków drużyny. Nie mógł dłużej zwlekać, więc przemówił, cytując słowa starożytnego poematu Quarsi, tłumacząc go jednocześnie z języka ojczystego na Wspólną Mowę:


Jesteśmy strażnikami i miecza mistrzami,
Walczymy z magami i wojownikami,
Niszczymy tarcze i łamiemy czary,
Jednak przez to dręczą nas koszmary,
Albowiem Kodeks na nas nakładany,
Jest pod karą śmierci przez nas przestrzegany,
Unikamy więc walki i życia chronimy,
Lecz zabijamy, gdy już musimy,
Zadanie powierzone zawsze wykonamy,
A dla przeciwników śmierć gotową mamy.



Belian miał trudności z przełożeniem tego poematu. Złożoność i rytmika jego rodzimego języka w znaczący sposób mu to utrudniały. Zamilknął potem na chwilę, by odzyskać siły. Pierwotnie słowa te były przesycone Mocą i czuł się nieco wyczerpany. Sięgnął jednak do kieszeni swojego płaszcza i wyjął stamtąd małe nasiono, które włożył do ust i zaczął przeżuwać. Wkrótce poczuł się lepiej. Powiedział dalej:

-Tak, jestem Quarsi, Strażnikiem. Nie pytajcie mnie, skąd pochodzę, bo nie uzyskacie odpowiedzi. Powinno wam wystarczyć, że nie ma nas wielu na tym świecie, a przybywamy tutaj jedynie za sprawą potężnej magii, chociaż sami taką magią praktycznie nie dysponujemy. Jesteśmy powołani do strzeżenia i na tym polegają nasze umiejętności. Jestem mistrzem mieczy. Władam też nieco magią. Tyle wam powinno wystarczyć.
Zamilknął, aby wsłuchać się w szmer głosów dochodzących z głównej sali.
 

Ostatnio edytowane przez Aegon : 23-11-2008 o 19:28.
Aegon jest offline