Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-11-2008, 06:38   #57
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Rozmowa najwyraźniej podążała w nieodpowiednim kierunku.
Ich przewodnik był dla nich jedyną szansą na znalezienie schronienia, zanim nadciągająca szybkimi krokami Zamieć nie zamieni ich wszystkich w lodowe wersje żony Lota. A Zygmuntowi wcale się to nie uśmiechało...

- Nie mam najmniejszego zamiaru go zabijać - powiedział do Wojciecha. - Jeśli nie zrobisz nic głupiego, to z pewnością przeżyjesz i jeszcze na tym zyskasz - zapewnił Szabrownika. - Znam ciekawsze zajęcia, niż zabijanie każdego, z kim zetknie mnie los lub przypadek. Żyj i daj żyć innym, jak powiedział przed chwilą mój towarzysz.

Nie był pewny, na ile te słowa podziałały. W każdym razie na twarzy Szabrownika nie było już widać widniejącego wcześniej wyrazu przerażenia i przekonania o rychłej śmierci.


Wreszcie weszli na teren nieco bardziej zabudowany. Jeśli tak można nazwać wznoszące się ku niebu resztki murów.
Zygmunt wyciągnął z plecaka licznik Geigera. Złowróżbnego cykania nie było.
Przewodnik prowadził ich zasypaną gruzami ulicą.

- Tam - powiedział nagle, wskazując na wpół zasypaną bramę, którą Zygmunt ominąłby z daleka sądząc, że stare cegły runą mu na głowę ledwo baczniej im się przyjrzy.

- Jest bezpieczna - stwierdził Szabrownik, zanurzając się w czeluści bramy. - Tylko niczego nie dotykajcie.
W ostrzeżenie dużo łatwiej było uwierzyć, niż w poprzednie zapewnienie

Wyszli na otoczone resztkami wysokich kamienic podwórko. Między stosami gruzów prowadziła wąska ścieżka.

- Jeszcze tylko kawałek - zapewnił ich przewodnik - ale tam trzeba uważać.

I trzeba było. Nad głęboką rozpadliną sięgającą z 5 metrów w głąb ziemi przerzucono betonową płytę na tyle wąską, że nie przejechałby po niej dziecięcy wózek. W dodatku nieco oblodzoną. Szabrownik przeszedł po niej szybko i przez dziurę, która kiedyś była drzwiami, a obecnie nie miała nawet futryny wszedł w mroczny korytarz. Zygmunt znalazł się tam tuż za nim. Pod butami zachrzęściło szkło.

Wejście do piwnicy ukryte było za wysoką stertą gruzu, a drzwi wyglądały na bardzo solidne.
Otworzyły się z przeciągłym piskiem, ukazując cztery schodki prowadzące w dół, krótki podest i kolejne drzwi.
Te otworzyły się niemal bezszelestnie. Za nimi były znów schody, tym razem prowadzące w ciemność.
 
Kerm jest offline