Wątek: Viva Allracja!
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-11-2008, 15:43   #33
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
1 Mondeus Crudusa 5466 CK, Allracja, wieczór


Targowisko, Karczma „Pod Pijanym Kozłem”, pokój siva

-No dobra, mapa powinna wystarczyć. Ile sobie za nią liczysz?-
- Sześć pięciokilogramowych woreczków opium.- rzekł starzec po chwili namysłu.
- Sześć?!- siva aż zatkało z oburzenia.
- Niech ci będzie, trzy woreczki, ale nie mniej...- mruknął starzec.
- A wiesz ile to będzie kosztowało?!- trudno było stwierdzić czy Maahr pytał, czy narzekał na ten pomysł.
- Myślę, że sporo...ale chyba nie sądziłeś , że sprzedam mojej krwawicy za kilka działek?- rzekł Morgan.- Trzy woreczki... A teraz...Jestem bardzo zmęczony.-
Szajbus bezceremonialnie położył się spać, kończąc tym samym negocjacje. Po chwili słychać było jego chrapanie. Siv pozostał więc sam na sam z kłopotami. Samo zdobycie opium nie powinno być trudne. Skoro palarnia istniała legalnie, to zakup narkotyku zapewne nie stanowił problemu. Ale trzy woreczki, to dużo opium, i zapewne kosztowały o wiele więcej niż Maahr miał przy sobie. Wyprawa na bagna otaczające Allrację, stawała się coraz bardziej skomplikowanym przedsięwzięciem. Maahr nie miał wyboru, musiał zarobić pieniądze, a to oznaczało znalezienie dobrze płatnej pracy.

Allracja, Targowisko


Plan kapłana udał się w 100% procentach. Oparty o muła półork, wyglądał groźnie...choć trudno było stwierdzić, czy ma jeszcze kontakt z rzeczywistością. Gdyż od dłuższego czasu, nie dawał zbyt wielu oznak życia, a żadnej oznaki przytomności. Kapłan szybko i głośno zaczął swą przemowę, która nie przekonała oponentów. Bo i jak skoro obaj jedynie starali się ukraść porzucone przypadkiem, zwierzę. Niemniej głośny głos Somka przyciągnął uwagę gawiedzi, oraz straży. A gdy kapłan zaczął grzebać i wyciągnął z sakwy kuszę, a załadowawszy ją krzyknął.- I jak się zapewne domyślacie, to jest mój muł, durne pały! Zmiatać mi stąd, albo żelazem poczęstuję! –
Obaj niedoszli „właściciele” Kufla ( a pieszczotliwiej Kufelka), wzięli nogi za pas odszczekując się kapłanowi, z bezpiecznej odległości. Ale pogróżki typu ”Jeszcze za to oberwiesz”, i „Masz przechlapane” nie zrobiły na Somku wielkiego wrażenia. I może to i dobrze, gdyż w tłumie błysnęły hełmy straży miejskiej. Dotąd jedynie przyglądającej się całemu zdarzeniu. Trudno było stwierdzić, co by zrobili, gdyby kapłana się wkurzył i strzelił z kuszy.
Pierwsze krople deszczu zaczęły spadać z nieba...Powoli zmierzchało się w Allracji, a wraz ze zmierzchem zwykł padać tutaj rzęsisty deszcz...Czas szukać schronienia.

Allracja, Targowisko, okolice słupa ogłoszeniowego


-...No więc jak? Założyłbym się, że taki mały zabójca przyda się wam i to bardzo, ale nie znajdę chyba nikogo na tyle naiwnego, żeby wziąć udział w zakładzie, w którym jestem skazany na zwycięstwo. - Kris wyszczerzył się w uśmiechu i czekał na reakcję Groka.
Grok spojrzał na Krisa z odrobiną wyższości skrytą za paciorkowatymi oczami i rzekł.- Ty myśleć...Grok goblin, więc Grok głupi...Grok,wielki szaman goblinów. Grok widzieć chromomometry gnomów. Grok wiedzieć, że one zabawki...zabawki nie zabijają.-
- Ale w środku jest klatka z zabójczą istotą.- odparł Kris.
- Ty widzieć kiedyś ta zabójcza istota?- spytał Grok.
- No tak...- rzekł w odpowiedzi młodzieniec.
- Aaaa... pokazać mi?- dopytywał się goblin. I tu pojawił się dla Krisa problem. Teraz jedynym sposobem pokazania węża snów było wyjęcie korka i wytrząśnięcie go z klatki. Tyle że wtedy mógłby uciec, lub co gorsza...zaatakować.
- To nie jest dobry pomysł.- rzekł Kris.
- Grok nie kupować węża w zegarku...prędzej kota w worku. Koty, smaczne.- rzekł goblin.- ...jednak ja rozważyć twa oferta wraz z inne szamany...Ty wtedy lepiej pokazać wąż i pokazać jak mu nakazać zabić wroga. Gobliny nie jaszczury...My nie dać się oszukać. –
Przeczytawszy ogłoszenie Kris ruszył w kierunku Portu, mimo oporów szamana.Wyłożył po drodze goblinowi swój plan, który nie wzbudził u goblina wielkiego entuzjazmu.
- Plan głupi, jaszczuroludzie móc znać Groka...Ty nie wiesz nic o Port, ani o bagnach. Zdobyć wpierw wieści, nie rzucać się na ślepo. Duchy mówić...zły pomysł.- narzekał Grok.
Niemniej Kris zignorował biadolenie goblina, wierząc w swą szczęśliwą gwiazdę...czas pokaże czy to był dobry czy zły pomysł.

Allracja, Port, wrota celne, wieczór


Wejście do Portu okazało się dość łatwe, pilnujące głównie przepływu towarów i pobierania opłat jaszczuroludzie zwrócili baczną, acz krótką uwagę na dwójkę przybyszy. I pozwolili mu przejść...Później, było gorzej. Kris zauważył, że poza jaszczuroludźmi niewiele tu było innych humanoidów. Obaj z Grokiem rzucali się w oczy.
Zaczęło się zmierzchać...krople deszczu najpierw pojedyncze, potem coraz liczniejsze, spadały na dachy. Patrol trójki jaszczuroludzi, który zdybał Groka i Krisa przy wejściu rzucił parę podejrzliwych spojrzeń po czym spytał.- Czego tu chcieć ty i ta parszywa pokraka?-
-Chciałem się zapisać na wyprawę przeciw goblinom, ten tutaj został przeze mnie schwytany...i będzie robił za mojego przewodnika .- rzekł chełpliwie Kris, musiał tak zabrzmieć by wypaść przekonująco.
- Pogromca goblinów?- największy jaszczur podrapał się po pysku z zakłopotaniem w oczach.- A nie wyglądasz. Sess’kar i Uks’athan, łapać gobosa i do karceru z nim! A ty chodź ze mną. Przedstawię cię Ili’uskowi...-
- Co?! Zdrada!! Ja cię przekląć człowieku! Zapłacisz za zdradę! Wyrwę zemstę...przyrzekać na duchy lasu!- wrzeszczał goblin, sprawnie i szybko złapany i obezwładniony przez dwójkę jaszczuroludzi. Przywódca patrolu, zaś rzekł.- Pośpiesz się człeku.-


Dzielnica Reprezentacyjna , Restauracja „Pod Złotym Lotosem”


- Do tego tyle kłopotów z tą służbą… zapewne nieraz musiała pani, którego to napomknąć, kogoś ukarać czy nawet zwolnić, ciężko dziś o dobrą służbę… kto wie być może to ktoś z owych wybrańców w akcie zemsty pomógł przy uprowadzenia Pimpusia? Czy moglibyśmy spotkać się z owymi ludźmi lub dowiedzieć się gdzie mieszkają? – spytał Vertigo uśmiechając się i z troską w głosie wypowiadając imię zwierzęcia.
- Służbą zajmuje się mój zarządca...jego wypytujcie.- rzekła Milady.- Ja sama nikogo nie zwalniałam. Po za tym mylisz się panie. Ja nie...
- To chyba wszystko, skoro przyjęliście robotę.- niespodziewanie wtrącił się półelf, wychodząc z cienia. – Pozwoli Milady, ustalenie szczegółów wynajmu ich usług zostawić mnie.-



Był dość pulchny jak na półelfa, o fantazyjnie ułożonych jasnobrązowych włosach i równo przystrzyżonej bródce. Jego lewy policzek zdobił prosty tatuaż. A szaty, choć proste w kroju i w ponurych barwach zrobione były z doskonałych tkanin.
- Skoro nalegasz...Cóż...dobrze.- elfka wstała i skierowała się do wyjścia z komnaty mówiąc tylko.- Do widzenia panom.-
Po jej wyjściu półelf zasiadł na jej miejscu i rzekł.- A więc szczegóły. Po pierwsze liczy się dyskrecja. Nie musicie i nie potrzebujecie znać tożsamości Milady, oficjalnie nigdy nie było tej rozmowy. Co do zapłaty, 500 sztuk złota do podziału między was dwóch to wystarczająca zapłata za tą robotę. Krenshara należy znaleźć i dostarczyć żywego. Pimpuś jest oswojony i raczej mało agresywny. Przynajmniej dotąd był. Co prawda lubi straszyć, ale rzadko atakuje.-
-Niemniej...- wyciągnął zza pasa fiolkę i postawił ją przed oboma elfami.

- To są ulubione perfumy Milady, których obficie używa.- dodał.- Są bardzo drogie, więc na fiolkę uważajcie. Skropieni nimi, powinniście być bezpieczni. Krenshar nie zaatakuje nikogo, kto pachnie jak jego właścicielka. Jak już znajdziecie Pimpusia, to sprowadźcie go tutaj. To wszystko panowie.-

Allracja, Targowisko


Lane'rhal przemierzała bez celu Targowisko... Pełne przemierzających je istot różnego pochodzenia. Krzykliwe barwy straganów przyciągały oko. A do uszu kobiety dochodziły mniej lub bardziej wulgarne zaczepki od podchmielonych klientów wychodzących z tawern. Targowisko było życia i nawet obecność nieumarłych wśród tego kolorowego tłumu nie wpływała na ogólne odczucia. Kupcy handlowali, najemnicy prężyli mięśnie, najemne kapelusze dyskutowały o magii, damy negocjowanego afektu...negocjowały z potencjalnymi klientami. W powietrzu rozbrzmiewały języki...Oprócz kupieckiego słychać było słowa gnolli, gnomów, krasnoludów elfów, jaszczuroludzi i goblinów...a nawet języki wywodzące się z egzotycznych krain południa jak i dalekiego wschodu. Słychać było dźwięki muzyki dochodzącej z różnych tawern, wydawało się że pieśni walczą ze sobą o ucho potencjalnych gości. Tak więc włóczyła się elfka, aż do wieczora...Gdy padający deszcz powoli rozpędził kupujących i sprzedawców. Zapadający zmrok i towarzyszący temu deszcz powodował, że targowisko powoli się wyludniało.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline