Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-11-2008, 19:15   #15
Gettor
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
Kiedy Detlef skończył mówić i poszedł po więcej trunku, Alemir siedział z twarzą pozornie niewzruszoną. Jednak to co się kotłowało pod nią… to już inna historia.

„Zastanówmy się wszem i wobec jakim prawem ten pokórcz mi rozkazuje, tak na początek. No cóż, ma pierścień, więc chyba uważa że władza mu się należy. Jednak w moich oczach jest to nadal mały, śmierdzący pijak który dostał zbyt dużą zabawkę.”
Palce mu się poruszyły. Oj tak, korciło go i to bardzo… miał wielką ochotę wyjąć sztylet i rzucić krasnalowi w plecy.
Dłoń mu się ruszyła o cal, a potem następny. Potem się cofnęła.
„Jednak ma trochę racji… nie możemy zwracać na siebie uwagi. Powiedzmy że będę się ograniczał…”

Spojrzał w bok wyobrażając sobie raz jeszcze przerażoną twarz starucha, dzięki której jego demonstracja przebiegła bezbłędnie.
„No, może nie aż tak.”
Kiedy krasnal wrócił, zabójca skrzywił się zauważalnie.
- Znowu piwo? – powiedział z wyraźnym niesmakiem. – Istotnie panie Detlef, wy krasnoludy chyba tylko tym gardło potraficie wypychać… no, może jeszcze utuczonymi świniami – dodał na koniec z przekąsem.
Wtedy Alemir zawołał dziewkę karczmienną, a raczej dał jej do zrozumienia żeby przyniosła mu coś innego niż piwo. Zakładał, że jeśli poprosi o cokolwiek mając już na stole trunek, to wręcz krzyczy i wrzeszczy o coś innego.

Przeliczył się. Kiedy zobaczył dziewczynę idącą ku niemu z kuflem pełnym spienionego piwa, złapał się dłonią za twarz i westchnął przeciągle ubolewając nad inteligencją tutejszych.
- Kobieto nie… - zaczął, lecz przerwał wpół zdania. Wpadł mu bowiem do głowy pewien pomysł. - … nie do mnie z tym. To dla pana krasnala na drugim końcu stołu. Mi zaś bądź łaskawa trochę wody przynieść. Macie tutaj wodę, prawda?
- Aha i jeszcze! – zawołał za nią. – Cztery dodatkowe kufle poprosimy. Z dzbanków przecie moi kompani nie będą pili!

Upewniwszy się, że dziewka zrozumiała pozwolił jej odejść i spojrzał Detlefowi w twarz. Jak zwykle zimnym wzrokiem. Ale nie bardziej niż trzeba było.
- Oczywiście macie rację, panie Detlef – powiedział, mając nadzieję że krasnal zaraz się zakrztusi. – w kwestii naszego drogiego, i jakże cennego pana grajka oczywiście. Jeno łajdaki i szubrawcy bez wyobraźni i żadnego pomysłu na życie chodzą całymi dniami pijani, nie bacząc na porę dnia, ani sprawy do załatwienia.

Skończył mówić. Sprawa ich pijaczyny była jedyną krytyczną w aktualnej sytuacji i w niej Alemir całym sercem popierał Detlefa. Tutaj jednak podobieństwa się kończyły.
Spojrzał tedy krasnalowi w oczy wzrokiem, mówiącym dokładnie to, co Alemir w tamtej chwili myślał.

„Nie, krasnoludzie. Nie będę się z tobą bił, ani szarpał, ani co tam wolisz. Cenię sobię dobrą górę złota i profesjonalizm nade wszystko. Tedy nasze sprawy muszą odejść na dalszy plan. Jednak do nich wrócimy, nie bój się. Nigdzie nam się nie spieszy. Mamy przecież…”
Jego rozważania przerwała dziewczyna, która niosła Alemirowi wodę…

…w kuflu do piwa.

Zabójca jeszcze raz westchnął z ubolewaniem dla inteligencji tutejszych ludzi, lecz w żaden sposób nie skomentował. O stół stuknęło łącznie pięć kufli, z czego cztery czekały na zapełnienie piwem. Kto miał ochotę, lub zachęcony obietnicą krasnoluda o wyborności trunku ten brał naczynie i je napełniał.
- Wasze zdrowie, panie Detlef. – powiedział nagle prawie wesołym tonem. – oraz za powodzenie misji.

Kufle poszły w ruch.
- Woda też niczego sobie, mówię wam. – dodał po chwili.
Owszem, zmienił nastawienie do reszty drużyny. Owszem stał się bardziej przyjazny dla innych. Jednak to nie oznaczało niczego poza tym co było widać. Byli teraz zespołem, sklejonym także jak było widać. Alemir musiał robić swoje, musiał zachowywać się profesjonalnie.
Spojrzał na swój kufel i porównał go z innymi. Uśmiechnął się. Inni już mieli prawie puste naczynia, za to jego nawet połowy nie dotknęło.

„Sikacze chędożone pewnikiem w tej karczmie serwują. Jak wszędzie indziej. Oj będzie kolejka do wychodka, będzie…”
Odstawił kufel na bok i postawił dłoń na stole.

- No dobrze, wystarczy zabawy. – powiedział poważnie. – Mamy jasno określone zadanie i jeszcze jaśniej środki, których możemy użyć. – na samą myśl o tych „środkach” Alemir uśmiechnął się szczerząc zęby. – Dlatego, jak już zasugerował nasz niezawodny dowódca, musimy się sprężyć. Czasu nie mamy za wiele, a roboty jest gro do zrobienia.

- Osobiście mam jedną lub dwie wizje naszego ataku na wieżę. – zaczął poprawiając zapięcie w rękawicy. - Pierwszy prezentuje się następująco: kiedy dowiemy się w której z nich siedzi stary idiota chędożony, Wyszemirem zwany, musimy zdobyć kilka strojów strażników, dokładniej pięć. – zrobił krótką przerwę by spojrzeć po reszcie drużyny. – Następnie idziemy do tej wieży w piątkę „strażników” z jednym pseudo więźniem. Dalszy przebieg planu wydaje mi się oczywisty – wchodzimy, mówiąc wszystkim po drodze że prowadzimy skazańca do celi, lecz tak naprawdę idziemy po Wyszemira. Kiedy już go znajdziemy... chwila, będziemy potrzebować sześć strojów... albo i nie…

- To zależy od tego czy któryś z naszych magów potrafi tworzyć iluzje, a ściślej wytworzyć ubranie dla Wyszemira kiedy już będziemy na miejscu. Z drugiej strony możemy po prostu zanieść mu ubranie. Obie metody mają jednak swoje wady. – chwycił za kufel i wziął łyk wody. – Jeśli będziemy robić iluzję, musimy się liczyć z tym że ktoś ją wykryje i będziemy musieli zastosować plan awaryjny uciekając z Wyszemirem. Jeśli z kolei zdecydujemy się na dodatkowy strój, ryzykujemy że ktoś go zauważy i nabierze podejrzeń. Bo takie przebranie to nie w kij dmuchał ubranko, tylko zbroja z bronią i znakami.

Skończył mówić, znów popatrzył po twarzach zebranych w alkierzu. Znów wziął łyk wody. Wszyscy się patrzyli na niego jakby spodziewając się, że coś dopowie, poprawi, lub Bóg wie co.
- Skończyłem. – powiedział, by nie przeciągać niepotrzebnie niezręcznej ciszy. - … chociaż nie, jeszcze jedno mam do powiedzenia, ot żeby nie było nieporozumień. Nie lubię piwa.
 
Gettor jest offline