Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-11-2008, 10:44   #82
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Sytuacja przerosła drużynę, która nie tak dawno gromiła gobliny. A Aldym musiał stwierdzić, iż sir Leonardo ma rzadki i przydatny, acz irytujący talent do znikania, gdy pojawia się niebezpieczeństwo. De Singwa zniknął z pola widzenia kapłana. Póki co Elev radził sobie fatalnie, Jens...największa nadzieja na zwycięstwo, prawie zginął. A Aldym mógł jedynie odganiać. Nie mógł się angażować w walkę z nieumarłymi. Liczył więc, iż reszta grupy przejrzy jego intencje i skupiwszy się blisko niego zaatakuje nekromantę. Zombie może i śmierdziały i wyglądały strasznie ( Co prawda nie dla Aldyma, który uczestniczył w pochówku wielu zwłok i pomagał kapłankom Sune w upiększaniu niektórych trupów. Co by się ładnie przy pochówku prezentowały.), ale nie były nawet w połowie tak niebezpieczne jak czarownik.
Niestety Lilla, zamiast atakować zombie, do czego, jako paladynka bóstwa nienawidzącego nieumarłych była niejako zobligowana przed kodeks paladynów. Przynajmniej tak sądził Aldym. Niestety, córka Kelvarów wolała zaatakować magiczną tarczę osłaniającą nekromantę, wystawiając się na ataki nieumarłych. Skupiony na odganianiu zombie kapłan mógł tylko patrzeć na otaczający go chaos i zmieniać pozycje tak by odganiać nieumarłych od zagrożonych członków drużyny. Która tak się rozproszyła, iż Aldym był zmuszony do przemieszczania się od jednej do drugiej osoby. Widział dramatyczną walkę dwóch magów, ale nie martwił się jej wynikiem. Póki co wygasający z powodu profanacji grobów bliskich mu przyjaciół gniew, zagłuszał strach i rozpacz. Widział jak Elisabetha atakuje desperacko nieumarłego nacierającego na Lillę, widział jak zwycięża...Widział też, jak osuwa się i płacze. I zrobił coś głupiego. Nie dbając o sytuację, podbiegł do Ognistej Beth, kucnął i objął ją delikatnie ramionami niczym małego dzieciaka.
- Ciii...Nie płacz. Nie czas teraz na łzy. Potem sobie popłaczesz. Teraz musisz wstać, musisz walczyć, musisz pokazać jaka jesteś silna. Nie bój się, jestem przy tobie i cię obronię.- szeptał jej do ucha.- Proszę ...wstań. Nie bój się...Jesteś bezpieczna.-
Aldym bał się. Teraz ona była bezbronna, teraz jej może coś się stać. Starał się ją zasłonić swym ciałem, ale i tak strach o jej bezpieczeństwo powoli pętał kapłana. Ta dwuznaczna sytuacja mogła wprawdzie rozgniewać Beth. Dziewczyna mogła dać mu kuksańca, mogła odepchnąć...Ale kapłan nieco na to liczył...Nawet strach lub gniew były lepsze od rozpaczy, która opanowała Elisabethę.
Kątem oka zauważył Eleva w głupim i desperackim ataku...Zaskakująco skutecznym ataku. O ile nekromancie nie został jakiś czar bojowy i dość umiejętności i opanowania by go rzucić. Cóż...dopóki Elisabetha, była w tym stanie, Aldymowi pozostała tylko cicha modlitwa o cud łaski do Sune. A nóż drugi czarodziej zabije nekromantę, bądź Jens, bądź uwolniona od zombi paladynka, bądź Elev...Nie miało to juz dla Aldyma znaczenia. Liczył się tylko ostateczny rezultat walki.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 25-11-2008 o 10:50.
abishai jest offline