Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-11-2008, 16:10   #22
Idylla
 
Idylla's Avatar
 
Reputacja: 1 Idylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znany
Macha - Fioletowi

Miała na sobie sukienkę, poszarpaną i brudną, na wszelki wypadek, gdy ktoś uznał ją przez pomyłkę za bogatą, postrzępione włosy, rozpuszczone i schowane pod kapturem. Czerwone oczy, których nie planowała nikomu pokazywać skrzętnie zasłaniała rąbkiem materiały, tak by cień pasający jej na twarz je zakrywał. Płaszcz dopełniał dzieła. Wyglądała nie gorzej od tych ludzi. Zamieszkujących to konkretne i straszne miasto.
Samo dotarcie do niego nie sprawiło jej większych problemów. Schody zaczęły się przed nią piętrzyć, gdy wraz z mizernie wyglądającym, parskającym z niezadowolenia koniem przekroczyła granicę tego strasznego miejsca. miała zupełnie inne wyobrażenie o sytuacji jaka tutaj panowała. Cieszyła się już na samo wspomnienie, że udają się tam. Niestety jak zwykle wysłana była, żeby sprawdzić, czy czasem nie ma jakieś beznadziejnego paniczyka, który przypadkiem by się w niej zakochał. Potem było zapraszanie na dwór artystów, naśladujących wiernie nie tylko ludzi, ale także innego fascynujące rasy.
"Nie cierpię, kiedy wszystko zrzucają na mnie, a potem gdy coś nie wyjdzie to moja wina. Co za ludzie." bardziej z przyzwyczajenia niż załamania chwilą, westchnęła i przytuliła pysk konia. "Chociaż on jeden mnie rozumie."
Przypominała sobie o tym dniu, chyba za każdym razem, gdy mijała jakiś przybytek należący do przedstawicieli tej ponurej cywilizacji, zwanej potocznie człowiekiem. Owszem znalazła już pokój. Jej rzeczy spoczywały bezpiecznie ukryte we wnęce, tuż pod obluzowaną deską. Koń zjadł coś, nie specjalnie kaprysił, podobnie jak ona, teraz pewnie przyglądał się innym koniom, wyglądając jakiejś pięknej klaczy.
"Biedny koń. Trzeba mu jakąś ładną szkapę przedstawić."
Zatem najtrudniejsze teoretycznie już za nią.
"Miło by było..."
Czas na odnalezienie tej karczmy. Ogłoszenie wyraźnie mówiło, że to ma być jakąś niebezpieczna przygoda, duży zysk i pełno wrażeń. "Ile razy mówiłam sobie, że nie będę dopowiadała sobie takich głupot? Zawsze. A czy kiedyś posłuchałam samej siebie...?". Stanęła na środku uliczki, gdzie ledwie mieścił się jeden mały wóz konny. "Nigdy."
Dojście do przykrego, ale oczywistego wniosku zdawało się, cóż, przykre. Nie żeby nie zadawała sobie z tego sprawy, ale mimo wszystko postawienie całej pewności siebie, przeciw smutnej prawdzie, nie było łatwe.
"Koniec tych wynurzeń filozoficznych. Od tego jest Amelia."
Potrąciła przypadkowego przechodnia, gorliwie przepraszając, że nie zauważyła go wcześniej, że nie widzi zbyt dobrze, skoro nie dostrzegła tak postawnego mężczyzny, że jest niezdarna, że powinna uważać i wiele temu podobnych tłumaczeń. Kiedy wreszcie skończyły jej się pomysły, mężczyzna, z którym się zderzyła, powiedział stanowcze "dość" i odprawił ją z kwitkiem. Minę miał przy tym nieciekawą. Macha miała wrażenie, że ten człowiek uderzyłby ją albo nawet zrobił coś gorszego, gdy byli sami.
Szybko obróciła się za siebie i sprawdziła, czy odeszła wystarczająco daleko. Upewniła się jeszcze razy, czy nikt nic nie widział i weszła do pierwszego lepszego... czegoś, co wyglądem przypominało... w sumie nie wiedziała, co jej to przypomniało.
"Budę dla psa albo gorszej urządzoną stajnię dla konia, bez właściciela."
Wyjęła z kieszeni sakiewkę i przeliczyła złote monety, których w środku było aż... "Dwie." Jęknęła. Musiała trafić akurat na biedaka. Podrzędnego zawadiakę, który nic nie miał. "Niech no..."
Usiadła na czymś co przypominało stół, zalany śmierdzącym piwem. To chyba było piwo. Miało jednakowy kolor, ale nie skusiłby ją żaden mag, by tego spróbowała. Coś przyciągnęło jej uwagę. Stanęła na palcach, ale źródła nie potrafiła dostrzec. Rozejrzała się. Uśmiech, który chwilę później zagościł na jej ustach, nie wróżył niczego dobrego. Nim ktoś przy stoliku zorientował się co zamierza, ona już stała na blacie. Sprawdziła. Jakaś kobieta siedząca przy okrągłym stole skinęła na nią.
"Nie skinęła. Po prostu wezwała. Tak wezwała. A nie odmawia się bogatym kobietom z pełną sakiewką."
Serafin opowiadała długo o całym zadaniu, jakimś podziale na grupy, rywalizacji, wielkiej nagrodzie, niebezpieczeństwie i innych rzeczach, o których zdawało się, że młoda aktorka wie od zawsze. Macha skoncentrowała swoją uwagę najpierw na tych zwierzątko podobnym osobniku, już planując sobie w głowie, jak nakłoni go to poświęcenia jej kilku minut. A gdy tylko pojawił się ten wojownik. Na nim spoczęło jej ciekawskie spojrzenie.
"Z tym może być problem, ale to by było zbyt proste, gdyby tak łatwo się zgodził."
[/b]Serafin[/b] zostawiła ich samych sobie, a za przywódcę wybrała "chemiczka". "Całkiem trafiona nazwa."
Wszyscy kolejno zaczęli się sobie przedstawiać. Opowiadać o profesja. Wreszcie przyszła pora na nią. Wzięła głęboki oddech.
- Nazywam się Macha. To imię zdrobnień nie posiada, niestety. Krótko o mnie. Jestem aktorką. Potrafię "czarować". Jeżeli odpowiednio się przygotuję naśladuję ludzi i przedstawicieli innych ras, choć nie miała wieloma kontaktu. W sumie to tylko z jednym i moje naśladownictwo było katastrofą, ale poradzę sobie. Mogę zając czymś strażników, jeżeli będzie trzeba, w końcu to tylko ludzi, w dodatku mężczyźni. Nie problem też będzie wtedy zdobyć klucze, czy dokumenty, mapy, czy jakieś inne potrzebne rzeczy. Mogę też dla was coś sprawdzić, albo naśladować kogoś... Jeżeli moja pomoc się przyda, to powiedzcie. - skończyła opowiadać. Natychmiast jednak zwróciła się do wojownika. "Jak on miał na imię... Alm.. Almi... Almat.. Jakoś tak, nie ważne".
- Mogłabym cię o coś poprosić? Bo wiesz, ja mam taką pasję, w sumie to nie pasja, ale obsesja, ale czy mogłabym cię wykorzystać w moich pracach? - uśmiechnęła się miło, licząc, ze to podziała. W końcu on był jej potrzebny. Z niecierpliwością czekała na jego odpowiedź.
 
Idylla jest offline