Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-11-2008, 01:58   #21
 
MindReaver's Avatar
 
Reputacja: 1 MindReaver nie jest za bardzo znanyMindReaver nie jest za bardzo znanyMindReaver nie jest za bardzo znany
Rizzen zlekceważył całkowicie nadpobudliwą odpowiedź Morgana. "Ah te elfy, tyle lat życia, ale na co im one, skoro uczyć się nie potrafią..." Stał znowu z założonymi rękoma słuchając jakby od niechcenia (co było tylko pozorem) dyskusji zgromadzonych tu osób.

Zaklęcia czarodziei nie wywarły na nim dobrego wrażenia. "Idioci, zbyt widoczne to było, zarówno dla zwykłych oczu jak i wyczulonych zmysłów innych magów mogących być w pobliżu. Tu już się więcej na pewno nie spotkamy…"

Jednak na słowa Isebrina mężczyzna odziany w popiel uśmiechnął się - Nie od dziś wiadomo, że straż miejska z zasady bywa mało opłacana. Biedni Tu Rizzen podkreślił to słowo - narażający swe życie za marne grosze strażnicy. Życie pewnie wciąż im miłe, a trochę dodatkowych monet w sakiewce na pewno się im przyda. I nie tylko oni. Nie martw się Isebrinie, wiem co robić.

Mężczyzna o brunatnych włosach zapamiętał jeszcze dziwną reakcję Vincenta. „Coraz bardziej mnie on intryguje… awersja do magii? A może to nie to… może to ktoś z zewnątrz próbuje nas wytropić?” Pogrążony w tych myślach Rizzen nie poruszając się rozejrzał się dokładniej wokół poczym zamknął oczy i starał się wyczuć poprzez swe zmysły czy to nie jakiś rodzaj magicznego śledzenia. Po chwili, jakby nigdy nic ocknął się z transu, który, miał nadzieję, wystarczająco dobrze ukrył.

Słysząc jeszcze słowa Aarona szybko odparł: - Odradzam nam kontaktu z gildią, co jeśli druga grupa już tam kogoś ma? Do tego ich ceny są skąpane we krwi, za dużo z nimi kłopotu, a nie sądzę byśmy w chwili obecnej byli tak zdesperowani by szukać u nich pomocy. I nie zamierzam kręcić się po slumsach. Zwiedzę okolice wieży. Do Zielonego Głuszca po zachodzie słońca zawita starzec - Tu drobnym gestem dłoni i głowy starał się dać innym do zrozumienia, że ma na myśli jednak siebie - z informacjami o tym co uda mi się dowiedzieć. - Po tych słowach Rizzen pospiesznym krokiem ruszył w kierunku wyjścia.
 

Ostatnio edytowane przez MindReaver : 25-11-2008 o 02:01. Powód: poprawa przejrzystości tekstu
MindReaver jest offline  
Stary 25-11-2008, 16:10   #22
 
Idylla's Avatar
 
Reputacja: 1 Idylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znany
Macha - Fioletowi

Miała na sobie sukienkę, poszarpaną i brudną, na wszelki wypadek, gdy ktoś uznał ją przez pomyłkę za bogatą, postrzępione włosy, rozpuszczone i schowane pod kapturem. Czerwone oczy, których nie planowała nikomu pokazywać skrzętnie zasłaniała rąbkiem materiały, tak by cień pasający jej na twarz je zakrywał. Płaszcz dopełniał dzieła. Wyglądała nie gorzej od tych ludzi. Zamieszkujących to konkretne i straszne miasto.
Samo dotarcie do niego nie sprawiło jej większych problemów. Schody zaczęły się przed nią piętrzyć, gdy wraz z mizernie wyglądającym, parskającym z niezadowolenia koniem przekroczyła granicę tego strasznego miejsca. miała zupełnie inne wyobrażenie o sytuacji jaka tutaj panowała. Cieszyła się już na samo wspomnienie, że udają się tam. Niestety jak zwykle wysłana była, żeby sprawdzić, czy czasem nie ma jakieś beznadziejnego paniczyka, który przypadkiem by się w niej zakochał. Potem było zapraszanie na dwór artystów, naśladujących wiernie nie tylko ludzi, ale także innego fascynujące rasy.
"Nie cierpię, kiedy wszystko zrzucają na mnie, a potem gdy coś nie wyjdzie to moja wina. Co za ludzie." bardziej z przyzwyczajenia niż załamania chwilą, westchnęła i przytuliła pysk konia. "Chociaż on jeden mnie rozumie."
Przypominała sobie o tym dniu, chyba za każdym razem, gdy mijała jakiś przybytek należący do przedstawicieli tej ponurej cywilizacji, zwanej potocznie człowiekiem. Owszem znalazła już pokój. Jej rzeczy spoczywały bezpiecznie ukryte we wnęce, tuż pod obluzowaną deską. Koń zjadł coś, nie specjalnie kaprysił, podobnie jak ona, teraz pewnie przyglądał się innym koniom, wyglądając jakiejś pięknej klaczy.
"Biedny koń. Trzeba mu jakąś ładną szkapę przedstawić."
Zatem najtrudniejsze teoretycznie już za nią.
"Miło by było..."
Czas na odnalezienie tej karczmy. Ogłoszenie wyraźnie mówiło, że to ma być jakąś niebezpieczna przygoda, duży zysk i pełno wrażeń. "Ile razy mówiłam sobie, że nie będę dopowiadała sobie takich głupot? Zawsze. A czy kiedyś posłuchałam samej siebie...?". Stanęła na środku uliczki, gdzie ledwie mieścił się jeden mały wóz konny. "Nigdy."
Dojście do przykrego, ale oczywistego wniosku zdawało się, cóż, przykre. Nie żeby nie zadawała sobie z tego sprawy, ale mimo wszystko postawienie całej pewności siebie, przeciw smutnej prawdzie, nie było łatwe.
"Koniec tych wynurzeń filozoficznych. Od tego jest Amelia."
Potrąciła przypadkowego przechodnia, gorliwie przepraszając, że nie zauważyła go wcześniej, że nie widzi zbyt dobrze, skoro nie dostrzegła tak postawnego mężczyzny, że jest niezdarna, że powinna uważać i wiele temu podobnych tłumaczeń. Kiedy wreszcie skończyły jej się pomysły, mężczyzna, z którym się zderzyła, powiedział stanowcze "dość" i odprawił ją z kwitkiem. Minę miał przy tym nieciekawą. Macha miała wrażenie, że ten człowiek uderzyłby ją albo nawet zrobił coś gorszego, gdy byli sami.
Szybko obróciła się za siebie i sprawdziła, czy odeszła wystarczająco daleko. Upewniła się jeszcze razy, czy nikt nic nie widział i weszła do pierwszego lepszego... czegoś, co wyglądem przypominało... w sumie nie wiedziała, co jej to przypomniało.
"Budę dla psa albo gorszej urządzoną stajnię dla konia, bez właściciela."
Wyjęła z kieszeni sakiewkę i przeliczyła złote monety, których w środku było aż... "Dwie." Jęknęła. Musiała trafić akurat na biedaka. Podrzędnego zawadiakę, który nic nie miał. "Niech no..."
Usiadła na czymś co przypominało stół, zalany śmierdzącym piwem. To chyba było piwo. Miało jednakowy kolor, ale nie skusiłby ją żaden mag, by tego spróbowała. Coś przyciągnęło jej uwagę. Stanęła na palcach, ale źródła nie potrafiła dostrzec. Rozejrzała się. Uśmiech, który chwilę później zagościł na jej ustach, nie wróżył niczego dobrego. Nim ktoś przy stoliku zorientował się co zamierza, ona już stała na blacie. Sprawdziła. Jakaś kobieta siedząca przy okrągłym stole skinęła na nią.
"Nie skinęła. Po prostu wezwała. Tak wezwała. A nie odmawia się bogatym kobietom z pełną sakiewką."
Serafin opowiadała długo o całym zadaniu, jakimś podziale na grupy, rywalizacji, wielkiej nagrodzie, niebezpieczeństwie i innych rzeczach, o których zdawało się, że młoda aktorka wie od zawsze. Macha skoncentrowała swoją uwagę najpierw na tych zwierzątko podobnym osobniku, już planując sobie w głowie, jak nakłoni go to poświęcenia jej kilku minut. A gdy tylko pojawił się ten wojownik. Na nim spoczęło jej ciekawskie spojrzenie.
"Z tym może być problem, ale to by było zbyt proste, gdyby tak łatwo się zgodził."
[/b]Serafin[/b] zostawiła ich samych sobie, a za przywódcę wybrała "chemiczka". "Całkiem trafiona nazwa."
Wszyscy kolejno zaczęli się sobie przedstawiać. Opowiadać o profesja. Wreszcie przyszła pora na nią. Wzięła głęboki oddech.
- Nazywam się Macha. To imię zdrobnień nie posiada, niestety. Krótko o mnie. Jestem aktorką. Potrafię "czarować". Jeżeli odpowiednio się przygotuję naśladuję ludzi i przedstawicieli innych ras, choć nie miała wieloma kontaktu. W sumie to tylko z jednym i moje naśladownictwo było katastrofą, ale poradzę sobie. Mogę zając czymś strażników, jeżeli będzie trzeba, w końcu to tylko ludzi, w dodatku mężczyźni. Nie problem też będzie wtedy zdobyć klucze, czy dokumenty, mapy, czy jakieś inne potrzebne rzeczy. Mogę też dla was coś sprawdzić, albo naśladować kogoś... Jeżeli moja pomoc się przyda, to powiedzcie. - skończyła opowiadać. Natychmiast jednak zwróciła się do wojownika. "Jak on miał na imię... Alm.. Almi... Almat.. Jakoś tak, nie ważne".
- Mogłabym cię o coś poprosić? Bo wiesz, ja mam taką pasję, w sumie to nie pasja, ale obsesja, ale czy mogłabym cię wykorzystać w moich pracach? - uśmiechnęła się miło, licząc, ze to podziała. W końcu on był jej potrzebny. Z niecierpliwością czekała na jego odpowiedź.
 
Idylla jest offline  
Stary 25-11-2008, 20:32   #23
 
Eravier's Avatar
 
Reputacja: 1 Eravier nie jest za bardzo znanyEravier nie jest za bardzo znanyEravier nie jest za bardzo znanyEravier nie jest za bardzo znanyEravier nie jest za bardzo znanyEravier nie jest za bardzo znany
Isebrin


Popijając wino siedział już Isebrin, gdy Vincenta równowaga została porządnie zachwiana, a percepcja wręcz stłumiona. Na Isebrinie wywarło to lekkie zdumienie, które z pewnością było dostrzegalne. Jednak siedział dalej bez ruchu, zastanawiając się, co to spowodowało i myśląc nad następnym posunięciem. Wysłuchał następnie dokładnie Arona i jego obaw, że ktoś może dostrzec świątynię. Za to słowa Morgana przygwoździły go - zero dyskusji - od razu ruch z jego strony. Wyszedł Morgan przymykając za sobą drzwi świątyni.

„Głupiec chce działać na własną rękę. Przy okazji żadnego nie dając nam wyboru, co do miejsca spotkania.„ - Eh… - Isebrin westchnął głęboko. „Należałoby uspokoić Arona…”. Tu przerwał mu Rizzen myśli i jego słowa. Isebrinowi wydawało się, że magii on nie lubi i wszystkiego z nią związanego. Ale za to wydawał się być bystry, choć może trochę gorączkowy. Rizzen otworzył drzwi i wyszedł podobnie, jak Morgan. „O rany chyba muszę szybko wyjaśnić, że ten czar jest w miarę bezpieczny, bo zaraz nikogo tu nie będzie„ jak pomyślał tak zrobił:

- Zacznę od tego, że czar ten jest delikatny jak smużka mgły wiec są małe szanse, że ktoś go dostrzeże, nawet potężny mag. Do tego jest on dobrze zabezpieczony przed niechcianymi gośćmi. Jednak jak widać musimy zrezygnować z tego miejsca, ponieważ o całości zdecydował nasz nadpobudliwy towarzysz Morgan. - Machnął dłonią jakby w geście zażenowania. – Dobrze niech, więc miejscem naszego spotkania będzie karczma pod Zielonym Głuszcem. Teraz pierścień.

Isebrin pochylił się nad pierścieniem z zielonym kamieniem i zaczął mruczeć coś w nieznanym języku. Zaraz potem kamień rozbłysnął parę razy zielonkawym światłe, rażącym w oczy. Dziwna zaś była reakcja Isebrina na to zjawisko, stał i zastanawiał się bez ruchu parę sekund. Zaraz potem szybkim ruchem złapał pierścień w pięść. Tym razem z jego dłoni wybuchło czerwone światełko, które przebijało się przez zaciśniętą dłoń. Zaś na stole położył cztery identyczne pierścienie. Powiedział uśmiechając się :

-Uznałem, że jesteśmy indywidualistami, dlatego każdy powinien mieć takie same prawa, zaś Lider wkracza tylko w kwestiach spornych. Biały Kruk, gdy spotkalibyśmy się z przeciwną drużyną to był by na pierwszej linii ognia a tak wprowadzimy ich w dezorientację.– Przełknął ślinę, uśmiech zaś zniknął z jego twarzy – Po za tym dzięki tym pierścieniom będziemy mogli się komunikować. Wystarczy w myślach powiedzieć, do kogo i co chcemy powiedzieć. Ale – tu zaakcentował – nie wiem, jaki jest tego zasięg może cały kontynent może tylko parę kilometrów a może tylko parę metrów. I nie jestem pewien czy ktoś źle na to nie zareaguje.- Dodając jak by zapomniał - A Aron masz tu jeszcze trzy inne takie pierścienie wystarczy, że powiesz, jaki mają przybrać kolor, a taki będą miały. Wykorzystaj je w dywersji. Prawdopodobnie przeciwna drużyna też taki otrzymała.

Na dłoń Isebrin pierścień zalożył. I przyjrzał mu się tak jak gdyby sam siebie chwaląc za kawał dobrej roboty. „ To chyba wszystko,” Zastanowił się jeszcze przez chwilę i powtórnie tym razem już jedynie zwrócił się, do Vincenta:

- Mam pewien pomysł, który może Ci pomóc w zapamiętywaniu całości miasta i wież. Zgadzasz się na niego? – Odpowiedzią na to pytanie było lekkie przytakujące skinienie Vincenta. – Tylko poczekaj jeszcze chwilkę – dodał Isebrin.

Machnął ręką przyciągając stojący na półce mosiężny kałamarz z piórem, nagle na stole pojawił się papier i koperta bez adresu. Pióro samo zaczęło pisać, i zapisało w istnie morderczym wręcz tempie dwie strony papieru, który sam się złożył i wsunął do koperty. Zaś na kopercie pojawił się adres gdzie miała wylądować koperta, zdążyliście tylko przeczytać
” Do Szanownego Elanga.” I koperta rozpłynęła się.

„ Może Elang będzie wiedział coś o tych wieżach. Przynajmniej taką mam nadzieję „




Isebrin czekał aż cała drużyna opuści świątynię i wtedy zwrócił się do Vincenta:

- Patrz mój przyjacielu sprawa wygląda następująco zamienię się w jastrzębia, i rzucę czar na jedno twoje oko, dzięki czemu będziesz widział moim wzrokiem, a dokładniej jednym moim okiem. A zapewniam, że jastrzębie maja wspaniały wzrok. Sam zaś pokrążę troszkę wokół miasta i szczególnych jego punktów, oraz miejsc. Postaram się także przysiąść na każdym oknie wieży byś mógł zapamiętać i zapisać wszystko, co spostrzeżesz. – W tym momencie obok kałamarza i pióra pojawiły się dodatkowe kartki czystego papieru. – jak skończymy to ruszamy do karczmy gotów ? – i nie czekając na reakcję rzucił czar był już jastrzębiem zaś wzrok był podzielony. Z początku trudno było do tego przywyknąć jednak po paru sekundach dało radę. Isebrin wyleciał z świątyni pod postacią jastrzębia robiąc to, co powiedział.
 

Ostatnio edytowane przez Eravier : 26-11-2008 o 15:43.
Eravier jest offline  
Stary 25-11-2008, 23:01   #24
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Almirith - fioletowi

"Wołać będzie:
Mordować!
i spuści psy wojny"
William Szekspir - Juliusz Cezar
akt III, scena I





Elf nie musiał długo czekać na następne prezentacje.

- Jam jest Brago. – oznajmił mężczyzna, który dopiero teraz uchylił kaptura. Kamienna twarz i zimne, twarde spojrzenie mówiły wiele, a na pewno zdradzały, że człowiek ten jest doświadczony, jeżeli chodzi o odbieranie życia… takie spojrzenie Almirith widział tylko u zawodowych morderców… profesjonalizm i wyrachowanie… dla każdego wojownika bardzo przydatne cechy, maksymalizowały szanse na przeżycie. W końcu bycie najemnikiem, nie należało do najbezpieczniejszych zajęć.

- Słusznieś rzekł wojowniku .Ja także uważam, że powinniśmy się jak najwięcej dowiedzieć o Wieży. Co się zaś tyczy mojej profesji - tak jak ty biegle posługuję się ostrymi przedmiotami, choć raczej rzadko ma to miejsce tak bezpośrednio. Ze swej strony mam zamiar zasięgnąć języka u kogoś z miejscowych. Wątpię by ta dziura była do tego odpowiednim miejscem, jednakże w każdym mieście są ludzie nadzwyczaj dobrze poinformowani. Myślę, że uda mi się kogoś takiego odnaleźć i skłonić by podzielił się ze mną swą cenną wiedzą.

Amirith musiał przyznać, że mieli do czynienia z profesjonałem w każdym calu. Krótkie, treściwe wypowiedzi i konkretne deklaracje były dostatecznymi powodami by tak sądzić.

- Dobra myśl… trzeba tylko umieć znaleźć ludzi „dobrze” poinformowanych. Nie mam wątpliwości, że posiadasz taką umiejętność mości Brago. – odpowiedział człowiekowi.

Następnie zwrócił się do ich lidera, mianowanego przez Białowłosą, istoty, której przynależności rasowej nie potrafił rozpoznać – Halaza.

- Wspomniałeś, że jesteś druidem. W mojej ojczyźnie, przedstawiciele tego Zakonu, władają ogromnymi mocami Natury, które mogą być równie niszczycielskie co przydatne. Potrafią kontrolować pogodę, przywoływać i kontrolować zwierzęta, a nawet zmusić i nagiąć do swej woli rośliny… Czy ty także to potrafisz? Myślę, że takie miasto jak to, roi się od przeróżnych gryzoni… które zapewne są wszędzie…w Wieży także? Czy byłbyś w stanie zrobić coś podobnego?

Poczekał cierpliwie, wysłuchując odpowiedzi szczuro - podobnego stworzenia. Doszedł także do wniosku, że tak naprawdę nie zna miasta…i chyba nikt z pozostałych także. Odnalezienie Wieży, nie stanowiło problemu… przez brudne okno karczmy, widział, jak wznosiła się dumnie w niebo, ponad podniszczonymi dachami budynków na Ulicy Żebraków. Mimo to uliczki miasteczka były kręte i wąskie, tworzyły istny labirynt… a w każdym labiryncie można się zgubić.

- Myślę, że jak najszybciej powinniśmy się udać w pobliże Wieży? Zapytam karczmarza o drogę… i okolice samego więzienia…kto jak kto, ale on na pewno będzie się orientował.
*****



Wstał od stołu i ruszył w kierunku szynkwasu, przebijając się z trudem przez tłum zgromadzonych gości. Czuł odór spoconych ciał, niemytych włosów i kiepskiej jakości piwa… zaczynało go to irytować. Doszedł do wniosku, że jak najszybciej powinni zmienić lokum…

Sam karczmarz wyglądał jak kwintesencja całej tej plugawej speluny. Gruby, wielki…o tłustych posklejanych włosach i spoconej twarzy. Odziany w bardziej niż mocno zabrudzoną lnianą sukmanę i skórzany fartuch…który od tłuszczu i brudu był sztywny niczym przeszywania. Elf zręcznie wymijając kolejnych zalanych klientów dostał się do lady… która standardem czystości nie odbiegała od reszty alkierza.

- Czego? – warknął przez żółte i poczerniałe zęby karczmarz.

- Informacji – odpowiedział nie spuszczając wzroku. – Prostej i zgodnej z prawdą karczmarzu. – położył rękę na ladzie a między palcami zalśniła srebrna moneta. Przebiegły przez twarz karczmarza zachłanny grymas nie uszedł uwadze wojownika. Trzymając cały czas monetę w dłoni zadał pytanie:

- Jak najszybciej dojść do Południowej Wieży Czterech Węży? I jakie ważniejsze budynki się tam znajdują?

Barman spojrzał raz jeszcze na monetę leżącą między palcami Almiritha i na twarz Srebrnego Lwa. Przez chwilę wahał się ale odpowiedział:

- Łaskawy Pan, chce dotrzeć do Wieży? A to trzeba prosto, rych tyk ulicą Żebrków jak w mordę prosto … aż się do bramy dojdzie. Temej straże stoją… ale niezbyt pilnie przyglądają się wchodzącym. A Wieża Panie? Łoj nieprzyjemne to miejsce… powiadają, że różne rzeczy się ludziom tam przydarzają…ale to może takie tam ludzkie głupie gadanie. Przy pałacu księcia prawie stoi… nieopodal koszar straży… Niewielki placyk przed nią… gdzie kupcy się rozkładają, bo zamożniejszy niźli tutaj lud tam mieszka… ze dwie karczmy, w tym jedna co się „Pod Zielonym Głuszcem” zowie… - tu przerwał na chwilę, rozglądając się wokół,po czym przychylił głowę ku wojownikowi i szeptem rzekł – ale nie polecałbym, bo ponoć te zasrańcze do piwa szczają. Nazwy drugiej przypomniałem- dodał już normalnym głosem.

Elf odszedł zostawiając srebrną sztukę na ladzie, którą karczmarz niemal natychmiast zgarnął błyskawicznie. Jak wygłodzony sęp, co zauważył świeże ścierwo…


*****


Reszta drużyny czekała na niego przy tym samym stole. Usiadł i przekazał szybko informacje, które uzyskał. Skomentował je także:

- Musimy załatwić sobie lokum w pobliżu Wieży, by mieć na nią widok. I nie proponuję tu pokoju w karczmie, bo choć są ich dwie…to są tylko dwie. Prawdopodobieństwo, że trafilibyśmy na konkurencję jest zbyt duże. Ten plugawiec za barem mówił, że jest tam kilka sklepów. Myślę, że za odpowiednią opłatą, któryś z właścicieli, wynająłby nam pokój lub dwa nad nimi na kilka dni. Będzie to o niebo lepsze schronienie… Sama Wieża, ponoć w pobliżu centrum pałacowego stoi, a tuż obok niej koszary strażników, tam się właśnie udam w celu najęcia się do Straży.

Przerwał na chwilę, czekając na reakcje pozostałych na zdobyte informacje.

Dziewczyna siedząca obok niego, wstała i przedstawiła się:

- Nazywam się Macha. To imię zdrobnień nie posiada, niestety. Krótko o mnie. Jestem aktorką. Potrafię "czarować". Jeżeli odpowiednio się przygotuję naśladuję ludzi i przedstawicieli innych ras, choć nie miała wieloma kontaktu. W sumie to tylko z jednym i moje naśladownictwo było katastrofą, ale poradzę sobie. Mogę zając czymś strażników, jeżeli będzie trzeba, w końcu to tylko ludzi, w dodatku mężczyźni. Nie problem też będzie wtedy zdobyć klucze, czy dokumenty, mapy, czy jakieś inne potrzebne rzeczy. Mogę też dla was coś sprawdzić, albo naśladować kogoś... Jeżeli moja pomoc się przyda, to powiedzcie. Mogłabym cię o coś poprosić? Bo wiesz, ja mam taką pasję, w sumie to nie pasja, ale obsesja, ale czy mogłabym cię wykorzystać w moich pracach?

Do elfa dopiero po chwili doszło, że ostatnie pytanie było skierowane do niego. Przez chwilę nie wiedział co ma odpowiedzieć. Ze sposobu prezentacji doszedł do wniosku, że ma do czynienia z najzwyklejszą oszustką… może nawet kurtyzaną… ale tego ostatniego pewien nie mógł być. Sama propozycja go zaskoczyła, patrzył na przyjemny uśmiech dziewczyny, musiał przyznać, że miała ładne, kształtne usta. Lubił kobiety… zwłaszcza te śmiałe i odważne, z charakterem, takie były właśnie ludzkie kobiety… elfie niewiasty, były jak na gust Almiritha nieco zbyt poważne i stateczne.

- Wykorzystać? Jeśli to ma nam pomóc to wstępnie się zgadzam – uśmiechnął się kurtuazyjnie – ale najpierw wolałbym wiedzieć dokładniej do czego? Może omówimy to po drodze? Ruszamy w stronę Wieży? Niech reszta z was towarzysze dokona prezentacji i możemy ruszać? Halazie? Jaka decyzja?
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451

Ostatnio edytowane przez merill : 26-11-2008 o 18:20.
merill jest offline  
Stary 26-11-2008, 18:29   #25
 
Terrapodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Terrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłość
Halaz poznawał kolejnych członków drużyny, usiłując jakoś usadowić ich w tej machinie, która miała uwolnić owego starca. Almirth był elfickim wojownikiem, zdawał się być całkiem rozgarniętym, co u tej profesji nie było zbyt częstym widokiem. Wszakże był elfem, a Halaz nie znał głupich elfów. Od razu zaoferował również swoją pomoc za pomocą mieczy. Magia jest skuteczniejsza, choć wymaga odpowiednio więcej. Nigdy nie rozumiał ufności, jaką pokładano w białej broni. Łuki i kusze mógł jeszcze zrozumieć, ale kilku osobników walczących żelastwem - już nie.
Herażtin prezentował gnomów, choć tej odmiany Or-Utain nigdy nie widział. Sam nie powiedział zbyt wiele o sobie. Może był to zamierzony efekt. O jego umiejętnościach przekonają się wkrótce. Miał taką nadzieję.
Brago był człowiekiem, co dyskwalifikowało go już na samym początku, przy ocenie jego postaci. Piękniś, jakiś arystokrata - co on właściwie tutaj robił? Mimo wszystko, jego "wyższy" wygląd z pewnością był tutaj zaletą, bo tzw. języka może zasięgnąć dość skutecznie. I przypuszczalnie dobrze posługuje się ostrzami. Oby tylko nie zdradził, jak to ludzie mają w zwyczaju.
Ta kobieta, Macha, była chyba jeszcze bardziej ludzka. Również go to odrzuciło. Szczęśliwie odnalazła skuteczną umiejętność w swoim wyglądzie. Aktorka - to było coś nietypowego, ale z pewnością mogące się sprawdzić dla dobra ogółu.

Elf zagadnął Halaza o umiejętności. Ha, nie można było lepiej.
- Kontrolowanie żywiołów, natury, kształtowanie zwierzęcych umysłów, znajomość ziół i podstaw alchemii... Tak, to stara, chyba nawet elficka, szkoła druidyzmu - odrzekł powoli Halaz. - Wprawdzie niosą ze sobą duże koszta, ale to zostawcie mi. Co do szczurów... Owszem, te zwierzęta to, na nasze szczęście, plaga miast, a ich móżdżki łatwo podporządkować. Roznoszą choroby, niszczą zapasy jedzenia, mogą dostać się w każdy zakamarek. Kocham je i one za tą miłość zrobią coś w naszym interesie. To oczywiście nie jedyny sposób, jakiego możecie ode mnie oczekiwać...

Trochę ogólne wyobrażenie mają o magii charakterystycznej dla druidów. Jednak Halaz, nie chciał ich wprowadzać w arkana tej sztuki. Po pierwsze: było to zarezerwowane tylko dla druidów, po drugie: nie pojęliby jej nie będąc z naturą blisko, po trzecie: taka wiedza, mogłaby być niebezpieczna dla nich. Zresztą to nie naturę kontrolował - ona tylko spłacała dług i zaciągała u niego własny. Uczył się kontrolować siły bardziej ciemne, które były stworzone dla bardzo silnych umysłów. A pomiędzy tymi dwiema gałęziami tak mało odstępu było.

Gdy elf odszedł, by spytać o drogę do wieży, Halaz wyciągnął pieniądze z kieszeni. Nie było ich wiele, ale wystarczały na kilka dni egzystencji w mieście. Z drugiej strony, mieli pewne zadanie, a pomysł ze szczurami podsunął mu kolejny koncept. Musiał odnaleźć aptekę. Była bowiem druga, konkurencyjna drużyna. To był problem wymagający natychmiastowego rozwiązania. Należało ich uciszyć szybko, nim wykonają zadanie szybciej. Problem w tym, iż nie był pewien kim są. Być może jego towarzysze, podczas "zasięgania języka" będą w stanie dowiedzieć się czegoś więcej. Potem należałoby podłożyć im kilka kłód pod nogi. Sposobów jest wiele.

Almirth wrócił przynosząc informacje o wieżach. Halaz kiwnął głową z aprobatą. O tym czy zdołają znaleźć wolne miejsce, przekonają się na miejscu. Potem spytał o wędrówkę do wieży. Halazowi średnio spodobał się ten pomysł.

- Jeśli już zamierzamy wszyscy iść do wieży, to proponuję udać się tam pojedynczo, lub ewentualnie w dwójkach. Wszyscy będą zwracać uwagę, na naszą... oryginalność. Pamiętajcie o drugiej drużynie! Nie wątpię, że już zaczęli podejmować działania w kierunku wykonania zadania, a z pewnością próba eliminacji nas wszystkich będzie dla nich równie ważna. Musimy zachować anonimowość tak długo, jak się da.

Spojrzał na resztę drużyny i dodał jeszcze:

- Może spotkamy się ponownie, gdzieś w pobliżu tej wieży, w miejscu dość mało uczęszczanym, by opracować ostateczne plan działania?
 
Terrapodian jest offline  
Stary 26-11-2008, 20:32   #26
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
- Jeśli już zamierzamy wszyscy iść do wieży, to proponuję udać się tam pojedynczo, lub ewentualnie w dwójkach. Wszyscy będą zwracać uwagę, na naszą... oryginalność. Pamiętajcie o drugiej drużynie! Nie wątpię, że już zaczęli podejmować działania w kierunku wykonania zadania, a z pewnością próba eliminacji nas wszystkich będzie dla nich równie ważna. Musimy zachować anonimowość tak długo, jak się da. Może spotkamy się ponownie, gdzieś w pobliżu tej wieży, w miejscu dość mało uczęszczanym, by opracować ostateczne plan działania?

„Szczur”, bo tak dla prostoty przezwał go w myślach Almirith, uchwycił kilka ważnych kwestii. Elfi wojownik zaczynał coraz bardziej się przekonywać do postaci ich lidera… zauważał inteligencję i pomysły w jego słowach. To był dobry znak… bo najgorszą rzeczą w losie żołnierza jest mieć dowódcę imbecyla lub kompletnego i niekompetentnego idiotę. „Widać Białowłosa nie pomyliła się zbyt mocno.”

- Słusznie rzeczesz Halazie. Proponowałbym jednak teraz ostatecznie uporządkować nasze plany, tak by potem wszystko było już jasne i kiedy znajdziemy się w pobliżu Wieży, każdy zabrał się za swoją działkę zadania? – rozejrzał się po twarzach pozostałych, analizując ich miny. Po chwili kontynuował dalej:

- W stronę Wieży, proponowałbym iść dwójkami, to będzie swoisty kompromis między bezpieczeństwem a zachowaniem przykrywki. Choć przecież w tak dużym mieście, widziano już przedstawicieli najdziwniejszych ras… Podzielenie nas na dwójki zostawiam Tobie, skoro masz nam przewodzić, to ufam, że wybierzesz rozsądnie. Odstępy czasowe nie powinny być jednak zbyt duże. Na miejscu na pewno znajdziecie aptekę, albo jakiś sklep zielarski? Bo wspominałeś, że chciałbyś go odwiedzić? Ktoś z twojej pary mógłby stać na zewnątrz, by dochodząca reszta mogła Cię zlokalizować? Nie będziemy jednak się od razu zbierać… Niech każda z par przystanie, lub zajmie się czymś w różnych miejscach przedpałacowego placu? Ja mogę, odwiedzić sklepy, lub domy szukając pokoju do wynajęcia? – poklepał się dyskretnie po sakiewce wiszącej przy pasie. – Myślę, że mam wystarczającą ilość gotówki by coś wynająć? Najlepiej na piętrze albo poddaszu… będzie lepszy widok na Wieżę? Chyba, że nic wolnego nie będzie to weźmiemy coś w karczmie, choć wolałbym tego uniknąć. Potem każde z nas może wyruszyć realizować swoje zadania? Ja się biorę za infiltrację straży… reszta z was też ma już swoje pomysły… Jeśli takie działania Wam odpowiadają, to proponuję opuścić to miejsce… bo zaczynam mieć dość pokrzykiwania miejscowych pijaków.

Elf czekał co na to powiedzą inni. Szczerze mówiąc trochę się niecierpliwił, brakiem odzewu niektórych, ale pamiętał, że dla każdego wojownika cierpliwość i opanowanie to najważniejsze w fachu cechy. Cechy, którymi wychodziło się cało z bitwy…Przypomniał sobie słowa wpajane mu przez swojego fechmistrza… słowa oblane potem treningów, bólem zmęczonych mięśni i obolałym od siniaków ciałem.

*****


Skoncentruj się na pojedynczym płomieniu i przelej w niego wszystkie swoje namiętności, strach, nienawiść, gniew, aż twój umysł opróżni się. Zlej się z pustką, stańcie się jednym-powiedział Arem - wówczas - wtedy będziesz w stanie zrobić wszystko. Trener Almiritha miecz, zmierzył się na niego, mimo jego podeszłego wieku poruszał się szybko niczym kuna, i zaatakował szerokim wymachem. Almirith znów poczuł jak pęk drewnianych rózg, tworzących ostrze ćwiczebnego miecza, z głuchym trzaśnięciem uderza go w bok , syknął z bólu. -Pamiętaj o pustce chłopcze-Arem wyszczerzył zęby w uśmiechu.




*****

Zatopił się w wspomnieniach, czekając na decyzję reszty drużyny…
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline  
Stary 26-11-2008, 20:57   #27
ilu
 
ilu's Avatar
 
Reputacja: 1 ilu nie jest za bardzo znany
Kherr Khazad siedział w karczmie już od samego rana. Zawsze sobie powtarzał, że lepiej być wcześniej niż mieć się spóźnić. Spoczywał w odległym kącie tawerny skrywając twarz pod kapturem i zręcznie bawiąc się sztyletem. Na chwiejącym się stole tliła się naznaczona zębem czasu lampa oliwna, obok której stał pusty kufel.

- Barman! Barman do cholery! Jeszcze raz to samo, tylko migiem!

Kherr opróżnił kolejny kufel, gdy drzwi przeraźliwie zaskrzypiały. W tawernie zjawiło się ‘coś’ dziwnego. Coś, co miało długie, jakby królicze uszy. Gdzie tam, cała głowa była podobna do króliczego łba. Ciało ów dziwnej postaci było przybrane w długie futro, w ręku dzierżyła wysoką, drewnianą laskę.

‘Co to kurwa jest? Hybryda królika i człowieka? Pewnie stary magik Andolini wpierw się upił, a potem zaczął czarować i wyszło takie gówno. O bracie, ale cię skrzywdzili. Ja na twoim miejscu nie pokazywałbym się w miejscach publicznych.’

Dziwna postać usadowiła się przy barze. Kherr myślał, ze nie może go już nic zaskoczyć. Jednak mylił się. Następną osobą, która zawitała to karczmy był przedziwny, mały gnom. Kolejnymi przybyszami były już osoby w miarę normalne. Na pewno normalniejsze od pierwszych dwóch gości. Zjawił się elf, który sprawiał wrażenie dobrze wyszkolonego w kunszcie wojennym, długowłosy człowiek o szlachetnych rysach twarzy, aż w końcu pojawiła się – ku zdumieniu Khazada – kobieta.

‘Kogo tutaj niesie? Jakiś wyrzutków społeczeństwa? Myślałem, że ta wyprawa stanie na naprawdę wysokim poziomie. Widzę, że się myliłem. Do licha, czas stąd znikać.’

Kherr Khazad zerwał się z miejsca. Zmierzał już do drzwi, gdy te nagle się otworzyły. Do środka wparowała piękna, białowłosa kobieta, być może półelfka. Nie tracąc czasu zebrała całą drużynę do jednego stolika i opowiedziała o misji. Mówiła coś o jakieś Krainie Bogów. Nieważne, ważne jest tylko to, że można zarobić dużą ilość złota. Pierwszym punktem w drodze po łup jest wyciągnięcie jakiegoś starego wariata z Wieży Czterech Węży. Serafin, bo tak brzmiało imię białowłosej, mianowała króliczego stwora liderem grupy.

‘O mój Boże! Takie coś ma mną kierować? Ech… Poczekamy, zobaczymy, kto tu rządzi, dziwaku.’

Białowłosa opuściła tawernę pozostawiając towarzyszy wyprawy samych. Pierwszy głos zabrał nowo ustanowiony lider. Na imię mu Halaz, specjalizuje się w magii, ponadto jest druidem. W swoim krótkim przemówieniu mówił o tym, że trzeba się zjednoczyć, aby wspólnymi siłami osiągnąć cel.

‘Mam z tobą współpracować? Zapomnij.’

Następnym mówcą był wspomniany wcześniej gnom. Przedstawił się jako Herażtin. Tuż po nim głos zabrał mężny elf – Almirith, który do zaoferowania miał dwa ostrza, którymi to ponoć posługiwał się w sposób, można by rzec, finezyjny. Kolejnym przedstawiającym się był Brago. Trudno o nim cokolwiek powiedzieć poza tym, że ponoć potrafi się posługiwać przedmiotami ostrymi.

‘Zobaczymy, koleżko, kto tutaj potrafi bawić się czymś ostrym.’

Jako ostatnia przedstawiła się Macha. Ona jest aktorką, bodajże potrafi udawać kogo chce i grać co chce. Kherr Khazad wstał i zaczął mówić.

- Ja nazywam się Kherr Khazad. Rad jestem, że was wszystkich poznałem i mam nadzieję, że razem stworzymy wspaniałą drużynę, która sprosta postawionemu zadaniu. Co mam do zaoferowania? Jestem mistrzem w posługiwaniu się krótką bronią białą. Nie pytajcie o szczegóły, po prostu uwierzcie – z nożami i sztyletami potrafię wszystko. Ponad to jestem świetny w sztuce złodziejskiej. Widzicie tamtego barmana? A widzicie te kilka monet leżących na stole? No właśnie. Do tego wszystkiego dołóżcie jeszcze umiejętność bezszelestnego i niezauważalnego poruszania się, a otrzymacie perfekcyjnego zabójcę i złodzieja. Nie macie się o co bać – wam na pewno nic nie zrobię. W końcu tworzymy teraz jedność, nie?

Kherr usiadł na swoim miejscu i zaczął słuchać swojej nowej drużyny. Powoli powstawały plany dostania się do wieży. Mają iść dwójkami.

‘No niezłą gadke strzeliłem, mamusia byłaby dumna. Mam nadzieje, że nie wyślą mnie w parze z tym parszywym królikiem. Wszystko tylko nie to.’

Khazad czekał na rozkazy.
 

Ostatnio edytowane przez ilu : 26-11-2008 o 20:59.
ilu jest offline  
Stary 26-11-2008, 22:34   #28
 
Rainrir's Avatar
 
Reputacja: 1 Rainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputację
Do tej pory nikt nie zwracał uwagi, na mężczyznę siedzącego przy tym samym stole, nikt się nim nie zainteresował, gdyż każdy miał do wtrącenia swoje trzy grosze.
Rain bardzo się z tego powodu cieszył, i to nawet bardzo, przebył dość dużą drogę, w niemal rekordowym czasie, jeśli porównać jego szybkość do konnej jazdy.
W tej zapadłej dziurze przebywał już drugi dzień, dotarł wczoraj niemal o tej samej porze, choć teraz żałował. Wolał się spóźnić niż wynająć w tym miejscu pokój. Jeśli ten składzik można nazwać pokojem. W lesie nie widział nigdy tylu gatunków robactwa, co podczas tej jednej nocy.
Dziwiła go ta cała zbieranina, najwidoczniej odbyła się dość duża selekcja, bo poza ludźmi przy stole siedziało przedstawicieli trzech innych ras, każdy ciekawił Raina, choć nie był pewien, czy nie spotkał istoty podobnej ich liderowi.
Aż do samego końca debaty siedział luźno w krześle, tak że wydawał się dużo mniejszy od reszty drużyny. W istocie ten wysoki mężczyzna, któremu z pod błękitnego kaptura widać było jedynie czarną czuprynę, niemalże spał, podroż i lokum w jakim „sen” odbył zeszłej nocy wyczerpały jego siły, przez co musiał nieco odsapnąć.
Przed nim, na stole leżały dwie bronie, wyglądające na egzotyczne egzemplarze, takie jakich nie spotyka się często.



O stół oparty stał łuk, i kołczan, z trzema strzałami. Poza pociskami brakowało mu też troszkę wyposażenia, za to mieszek ze złotem troszkę mu ciążył, dlatego postanowił po planowanej przez drużynę drodze wstąpić do sklepu czy kilku.

Wysłuchał czujnie całej rozmowy, prubojąc wszystko na spokojnie zanalizować.
Wydawało się że wybór Halaza na lidera nie był chybiony, choć swoją inicjatywę wytoczył również Almirith.
Gdy sprawa wyglądała jakby była uzgodniona, Rain ciężko westchnął, wstał odsuwając siedzenie i nie odkrywając przed wszystkimi swego oblicza, rzekł

-Przepraszam was, że dopiero teraz zabieram głos, ale mus odbycia snu w tej zapchlonej dziurze nadwerężył nieco mój stan psychiczny. Imię me brzmi Rain, i jestem... byłem Strażnikiem, nie obchodzi mnie zbytnio, czy po tym zadaniu odbędziemy następne, czy może każde z nas ruszy w swoją stronę, czy postanowimy zostać kompanią, choć w to ostatnie wątpię. Jednakowoż w tym momencie me miecze, mój łuk i umiejętności tropienia, jak i obserwacji mogą się przydać. Choć pierwej chciałbym uzupełnić troszkę zapasy, kołczan niemalże zieje pustką, mogę się przydać w kilku kluczowych zadaniach, ale może niech przydział da mi lider, tak będzie chyba lepiej. I jeśli to nie będzie problem, wolałbym wyjść na przedzie lub końcu, nie pytajcie dlaczego- i z równie wielką ciężkością jak przy wstawaniu, usiadł. Doskwierał mu brak otwartej przestrzeni, w miastach czół się jak w klatce.
 
Rainrir jest offline  
Stary 27-11-2008, 14:47   #29
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
-Jeżeli wszyscy się zgadzają, ruszajmy natychmiast- odpowiedział na pytanie Aarona- Nie mamy czasu do stracenia- po tych słowach Morgan oraz Rizzen ruszy ku wyjściu. Przez myśli mężczyzny przemknęło krótkie „powodzenia”, kierowane zarówno dla dwójki, która już wyszła jak i reszty drużyny.

Później głos zabrał Iserbin, tłumacząc działanie jego zaklęcia. Pomimo tych zapewnień Kruk cieszył się, że większość zdecydowała się spotkać w karczmie. Nigdy nie miał zaufania do czarów, zwłaszcza takich jak te…
Gdy skończył pochylił się nad pierścieniem, mamrocząc coś w dziwnym języku.

-„I znowu ta magia…”- westchnął bezradnie patrząc na dziwaczny rytuał, odprawiany przez człowieka.

Po chwili w jego ręce pojawiły się cztery identyczne pierścienie. Trzeba było przyznać, że w pokrętnej logice maga było trochę sensu. Poza tym Kruk mógł się teraz czuć, choć trochę bezpiecznej, ale z drugiej strony nie miał nawet pewności, czy jest się czego obawiać…

-Pora na mnie- rzekł do towarzyszy po chwili zamyślenia- Im szybciej zdobędziemy informację, tym szybciej uda nam się uratować Wyszemira- dodał chowając list od Serafin do kieszeni płaszcza, a następnie założył pierścień na serdeczny palec prawej ręki, nie ściągając rękawicy.

Jego szybkie kroki rozniosły się echem po świątyni. Wyszedł na zewnątrz i spojrzał przed siebie, zastanawiając się jak znaleźć gildię. Nie miał czasu na bezcelowe bieganie po mieście, więc musiał znaleźć inny sposób.
Pierwszym miejscem, w jakie się udał był bazar. W dzisiejszych czasach głód jest czymś normalnym, a co za tym idzie pojawiają się kradzieże. Oczywiście wiadomym było, że nie spotka tam członka gildii, starającego się zwinąć kawałek chleba. Miał nadzieję, że uda mu się z kimś „dogadać”.

Dojście do celu zajęło Krukowi kilka chwil. Gdy doszedł na miejsce zobaczył średniej wielkości targowisko, na którym znajdowało się kilkanaście stoisk, ubogich w towary. Wszędzie dookoła błąkali się zarówno starsi, jak i młodsi, prosząc każdego o coś do jedzenia, lub o pieniądze.
Rozejrzał się dokładnie i zobaczył chłopaka w średnim wieku, próbującego coś ukraść. Ruszył w jego kierunku szybkim krokiem, w ostatniej chwili odciągając go od stragany i zaciągając w boczną uliczkę znajdującą się tuż obok.

-Puść mnie!- jęknął chłopak
-Zamknij się i mnie słuchaj- odpowiedział białowłosy- Jeżeli będziesz współpracował to może coś na tym zyskasz i nie wydam cię straży miejskiej.
-Strażnicy gdzieś mają żebraków- odpowiedział posępnie- Nawet jeśli byś mnie do nich zaniósł, kazali by ci mnie puścić.
-Ale zawsze możesz coś zyskać- dokończył Kruk.
-Niby jak mogę ci pomóc?- rzekł posępnie chłopak.
-Na pewno słyszałeś o gildii złodziei- powiedział mężczyzna- Pomożesz mi ją znaleźć, a ja dam ci coś w zamian. Na pewno nie pożałujesz.-zapewnił go.

Chłopak nie odpowiadał przez chwilę, myśląc o czymś, jakby zastanawiał się czy opłaca mu się podjąć jakieś ryzyko.
-Dobrze- odpowiedział- Pomogę ci tam trafić, jednak nie znam położenia tego miejsca…
Kruk pokręcił z niedowierzaniem głową.
-To jak niby mi pomożesz?
-Wiem, że jeden z wysłanników gildii robi codziennie obchód po sklepach, ściągając pieniądze z właścicieli w zamian za to, że oni nie wezmą ich na cel przy kradzieży- powiedział chłopak- pójdę z tobą i pokaże ci który to.
-Doskonale. Ruszajmy- powiedział Kruk.
-Zaczekaj- krzyknął chłopak- Obiecaj mi, że nie powiesz nikomu, że to ja ci powiedziałem- w jego głosie można było wyczuć wyraźny strach.

Kruk skinął głową i ruszył wraz z chłopakiem w kierunku sklepu, znajdującego się naprzeciwko banku. Był to dość spory kawałek, więc dojście zajęło trochę czasu. Łowca nie wiedział czego ma się spodziewać po tym całym wysłanniku. Miał tylko nadzieję, że powołanie się na Cienia będzie skuteczne.

Kiedy doszli na miejsce, ustawili się w małej alejce, z widokiem na sklep i czekali na pojawienie się złodzieja. Po około 10 minutach pojawił się. Dumny i hardy mężczyzna, odziany w zimowy płaszcz, obszyty futrem wszedł do sklepu.

-Masz- powiedział Kruk, ściągając lewą rękawicę i pierścień znajdujący się na palcu- Jest to czyste srebro. Myślę, że będzie trochę warte- uśmiechnął się zakładając z powrotem rękawicę- No idź już, zanim ktoś cię zauważy.

Chłopak zaniemówił. W jego oczach pojawiły się łzy, a jedyne co z siebie wyksztusił to stłumione „dziękuję”. Po chwili biegł już w stronę bazaru.
Kruk natomiast ruszył w kierunku ponownie otwierających się drzwi sklepu, z którego wychodził ów mężczyzna. Dopiero teraz spostrzegł zakazaną i obleśną gębę ochlapusa. Twarz miał całą poharataną, brudną i zarośniętą.

-Hej ty!- powiedział dobiegając do idącego złodzieja- Cień, książę złodziei z Sannad przysyła mnie, abym omówił ważną dla niego kwestię z twoim mistrzem. I nie udawaj niewiniątka. Wiem, że pracujesz dla gildii.- mówiąc to ściszył głos tak, aby tylko rozmówca mógł go usłyszeć- No dalej. Nie mam całego dnia, żeby tak stać- dokończył i spojrzał na mężczyznę. Miał tylko nadzieję, że udało mu się stworzyć wrażenie przekonującego i pewnego siebie.
 
Zak jest offline  
Stary 28-11-2008, 00:17   #30
 
Krakov's Avatar
 
Reputacja: 1 Krakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputację
Brago Ustinov - Fioletowi

Brago przez cały czas zajmował się "zbieraniem informacji", które wcześniej zadeklarował. Nie były to jeszcze wieści dotyczące Wieży, lecz zaledwie najróżniejsze spostrzeżenia odnośnie nowych towarzyszy, lecz dla doświadczonego zabójcy nawet takie strzępki wiedzy okazywały się niezwykle przydatne. Aby wykonać powierzone zadanie nie tracąc przy tym życia, należało mieć się na baczności i znać bardzo dobrze zarówno swoich wrogów jak również - a może przede wszystkim - tak zwanych sojuszników.

Kolejna osoba, która zabrała głos była jedyną w ich grupie kobietą. Prawdę mówiąc nie spodziewał się tutaj niewiasty, chociaż nie miał zamiaru wypowiadać tej myśli na głos. W końcu Serafin zawsze bardzo skrupulatnie dobierała ludzi do pracy, więc owa panna musiała mieć jakieś atuty. Skrytobójca zlustrował ją tylko pobieżnym spojrzeniem, zupełnie niezainteresowany jej wyglądem zewnętrznym. Kobiety były co prawda miła rozrywką, ale większość z nich należało traktować z jak największym dystansem. Zdradliwe bestie. Mężczyzna zastanawiał się dlaczego tak niewiele z nich decyduje się na zawód morderczyni. W końcu nadawały by się idealnie...

Macha przedstawiła się jako aktorka i specjalistka od manipulowania ludźmi. Mógł się tego spodziewać, w końcu ta profesja także wykorzystują wiele z wrodzonych kobiecych talentów. Wydawała się niezwykle pewna siebie i swoich umiejętności. Może nawet sądziła, że może je wypróbowywać na nich? Mało prawdopodobne by jej się to udało (przynajmniej w jego przypadku), ale należy mieć ją na oku. Ot tak, na wszelki wypadek.

Później znów odezwał się elf i ich długouchy przywódca. Trzeba im było przyznać, że ich rozumowanie było więcej niż trafne. Ich lider wypowiedział niemal słowo w słowo myśli skrytobójcy odnośnie tego by się rozdzielić. Nie chodziło nawet o to, że stanowili dość osobliwą mieszankę ras - w tym mieście nie było to aż tak znowu niezwykłe. Po prostu wszyscy razem bardziej rzucaliby się w oczy, przez co łatwiej mogliby zostać odnalezieni przez konkurencyjną drużynę. "A tego przecież nie chcemy..."

W końcu głos zabrał niejaki Kherr Khazad. Skrytobójca już wcześniej zauważył bawiącą się sztyletem postać. "Prowokacja, czy tylko problemy z opanowaniem?" - zastanawiał się. Wysłuchawszy słów mężczyzny w kapturze z pewnym trudem powstrzymał parsknięcie i zachował kamienny wyraz twarzy. Rozbawiły go zwłaszcza słowa o "stworzeniu wspaniałej drużyny" oraz zapewnienia o tym, że nie muszą się go obawiać. Mimo to, Brago nie zamierzał go lekceważyć ani odwracać się do niego plecami. W tym fachu wyciąganie pochopnych wniosków było balansowaniem po bardzo cienkiej krawędzi. Może i ten osobnik potrafił to wszystko. Tak czy inaczej, jego słowa były słowami głupca, a to rzucało poważny cień na określenie "perfekcyjny zabójca".

Ostatnim członkiem tej osobliwej drużyny okazał się strażnik Rain. Mężczyzna nie wiedział właściwie co o nim sądzić. Nie wydawał się tak lekkomyślny jak jego przedmówca. Tylko to durne "przepraszam". Czy nie należałoby mu tego poczytać za oznakę słabości?

- Dobrze. - przemówił w końcu Ustinov gdy już wszyscy powiedzieli co mieli do powiedzenia. - Skoro wstępne plany zostały już poczynione, powinniśmy się stąd ruszyć. Czas nie jest w końcu naszym sprzymierzeńcem..

Skrytobójca wstał z miejsca oczekując, na potwierdzenie ze strony ich lidera (które, jego zdaniem nie było niczym więcej jak tylko czystą formalnością). Jednocześnie zastanawiał się już w jaki sposób dotrze do odpowiednich informatorów. Istnienie konkurencyjnej drużyny znacznie komplikowało sprawę. Każde pytanie, które dotrze do nieodpowiednich uszu może stanowić dla nich ogromne zagrożenie. W innej sytuacji mógłby się bardzo wiele dowiedzieć chociażby od jednego z karczmarzy mających swe interesy w pobliżu wieży. Tym razem jednak takie rozwiązanie nie wchodziło w grę. Oczywiście można było dowiedzieć się potrzebnych rzeczy i jednocześnie próbować "nakłonić" szynkarza do zachowania dyskrecji lub nawet siania dezinformacji w szeregach drugiej drużyny, jednak byłoby to stanowczo zbyt ryzykowne. Idąc dalej tym tokiem rozumowania - każdy potencjalny informator stwarzał ryzyko dekonspiracji. Jedynym rozwiązaniem wydawało się korzystanie z "jednorazowych" źródeł. Brago chyba wiedział już jak wcielić swój plan w życie. Najpierw wejdzie do jednej z owych karczm i wtopi się w tłum. Później zaś będzie miał oczy i uszy szeroko otwarte i dzięki temu znajdzie odpowiednią do swoich celów osobę. Robił to już nie raz i wiedział, że jest w tym dobry. Czasami wystarczyło pojedyncze, z pozoru nic nie znaczące słowo lub gest. Może uda mu się trafić na kogoś z rodziny lub znajomych jednego ze strażników lub więźniów? Może jakiś były skazaniec? Wszystko jedno... Później wystarczy już tylko poczekać aż delikwent opuści dany przybytek i gdy tylko nadarzy się okazja porozmawiać z nim w cztery oczy i przy pomocy odpowiednich argumentów przekonać, że będzie mu o wiele lżej na duszy jeśli podzieli się nieco swoją jakże przydatną wiedzą. A gdy powie już wszystko co wie... No cóż. Czasy teraz takie niebezpieczne...
 
__________________
Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój.
Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze.
Krakov jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:35.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172