Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-11-2008, 20:31   #18
Mono
 
Mono's Avatar
 
Reputacja: 1 Mono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwu
Drugi słuchał. Przyglądał się uważnie drużynie spod obszernego kaptura. Od początku pobytu w karczmie nie powiedział nic. Jest człowiekiem rozsądnym. Nie wdaje się w niepotrzebne dyskusje. Woli pierw wysłuchać wszystkich za i przeciw, a dopiero potem podejmować decyzje. Wiązał z tym zadaniem pewne nadzieje. Kasa się kończyła, a obiecane "góry złota" były więcej niż kuszące dla takich biedaków jak on i brat. To, że dotarli do tej karczmy i otrzymali "wstępne" zadanie było już pewnym sukcesem. Z tego co usłyszał za samą pierwszą część planu nie było żadnej nagrody to też był zdeterminowany by za wszelką cenę przejść te śmieszne "eliminacje". Byli normalni razem z bratem... ot zwykli ludzie, o ile zwykłą rzeczą jest kradzież, morderstwo, wulgarność. Tak... nie wyróżniali się zbytnio z tłumu. Za to klientela stolika przy którym siedzieli bliźniacy była dość... inna. Wampir, Piropopaprana dziewczyna, no i jakiś manipulacyjny burak... już wiedział, że nie lubi co najmniej połowy grupy, z którą przyszło mu pracować. Swoją drogą ładniutka była ta dziewczynka...

Gdy głos zabrał Pierwszy prawie niezauważalnie drgnął. Podświadomie chciał powstrzymać brata przed zrobieniem czegoś głupiego... ale jak się okazało Ben mówił całkiem do rzeczy... aż dziwnie do rzeczy. Czyżby brat dojrzewał...? Wysłuchał go, zresztą wszyscy go słuchali, bo było warto. Pierwszy skończył, a Tom umiejętnie wpasował się w nastałą ciszę...

Wstał. Odgarnął kaptur i wyraźnie było widać jego twarz, a raczej ich twarz. Poza tym, że nie widniała na jego policzku blizna, byli z przedmówcą identyczni nawet pod względem wzrostu. U boku miał przytroczony leciwy, zardzewiały miecz o brzeszczotowatej klindze. Był to "półtorak". Drugi ogarnął wzrokiem towarzyszy siedzących przy stoliku. Miał ciemne zimnopatrzące oczy. Przez dłuższą chwile spoglądał na Anthel'a i jego pierścionek. Widać było, że nie leży mu niczyje zwierzchnictwo - tak samo jak bratu. W końcu postanowił zawrzeć głos...

- Chce by było jasne... - Zaczął, a jego spokojny, metaliczny głos przykuł uwagę siedzących - Rzadko się zgadzam z moim bratem w sprawach zleceń... powiedzmy, że mamy inne metody pracy - tutaj uśmiechnął się szpetnie - ale tym razem okazał się rozważniejszy niż którekolwiek z Was. - Ciągnął dalej i wycelował palcem we wszystkich po kolei - Czy wy ludzie... - spojrzał na gnoma - czy Wy, nie widzicie, że stąpamy po zamarzniętym szambie? Tu potrzeba subtelnych - minimalnie spauzował, bo nie wiedział czy dobrze wymówił słowo, które niedawno zasłyszał na targu od kapłana bogini Keriel - środków, a nie rozpierduchy i pożaru - Tutaj spojrzał na Sare zimnym krytycznym wzrokiem. Widział już nie jedno w swoim życiu, ale takich "innych" nie lubił, wzbudzali w nim jakąś dziwną niepewność i choć słyszał o tym, że są sposoby by się przed nimi ustrzec za pomocą amuletów, to i tak wyznawał zasadę, że dobry dziwoląg to martwy dziwoląg... no cóż Drugi zawsze lubił sprawy proste i przejrzyste.

Założył kaptur na głowę... teraz było widać tylko jego błyszczące oczy, które błyskały w ciemności mierząc każdego z osobna.
- Jeszcze jedno: nie lubię was i nie ufam Wam. I wiedzcie, że mam tylko jedną odpowiedz na zdradę... - Obnażył klingę i ukazał groteskowe połączenie rdzy i lśnienia ostrego jak brzytew ostrza na swoim mieczu. Nie musiał nic dodawać, było oczywistym co miał na myśli.
Siadając na swoje miejsce dodał:
- Jestem Tom, możecie mi mówić Drugi
 
Mono jest offline